„Ja, zwykły, szary człowiek, taki jak wy, wzywam was wszystkich – nie czekajcie dłużej. Trzeba zmienić tę władzę jak najszybciej, zanim doszczętnie zniszczy nasz kraj; zanim całkowicie pozbawi nas wolności”. – Piotr Szczęsny, "szary człowiek" (19.10.2017)
Tomasz Piątek, 5.11.2018
Dziś odbyło się pierwsze posiedzenie sądu w sprawie, którą wytoczyłem Dorocie Kani (autorka „Gazety Polskiej”, która napisała, że moja książka „Macierewicz i jego tajemnice” zawiera „mnóstwo kłamstw i pomówień”). Na rozprawie nagle pojawił się prawnik Antoniego Macierewicza, Andrzej Lew-Mirski. Ten sam, który oznajmił w Wirtualnej Polsce, że za moją nową książką „Macierewicz. Jak to się stało” stoją… „odwetowcy zachodnio-niemieccy i imperialiści amerykańscy”.
Występując przed sądem mecenas Lew-Mirski oświadczył dzisiaj, że Antoni Macierewicz reaguje na moje publikacje, gdyż jego żona Hanna wystąpiła z pozwem dotyczącym mojej książki. Zdziwiłem się, ponieważ:
– Antoni Macierewicz nie jest Hanną Macierewicz;
– według mojej wiedzy Hanna Macierewicz wystąpiła z pozwem przeciwko wydawnictwu Znak, które wydało zupełnie inną książkę o Macierewiczu („Antoni Macierewicz. Biografia nieautoryzowana” pióra Anny Gielewskiej i Marcina Marcin Dzierżanowski).
Może jednak Hanna Macierewicz pozwała również i mnie, a ja nic o tym nie wiem? – pomyślałem.
Na korytarzu mój pełnomocnik Dawid Biernat zapytał mecenasa Lew-Mirskiego, o jaki pozew chodzi. W obecności kilkorga świadków mecenas Lew-Mirski przyznał, że chodzi o… pozew Hanny Macierewicz przeciwko wydawnictwu Znak.
Jak rozumiem, Antoni Macierewicz jest swoją żoną, zaś ja jestem Anną Gielewską i Marcinem Dzierżanowskim, a nawet ich wydawnictwem.
Nie wiem, jak to skomentować. Powiem tak: gdy pewnym ludziom przez dziesięciolecia wszystko uchodzi na sucho, ich poziom rozbestwienia staje się cyrkowy.
Najnowsze komentarze