„Ja, zwykły, szary człowiek, taki jak wy, wzywam was wszystkich – nie czekajcie dłużej. Trzeba zmienić tę władzę jak najszybciej, zanim doszczętnie zniszczy nasz kraj; zanim całkowicie pozbawi nas wolności”. – Piotr Szczęsny, "szary człowiek" (19.10.2017)
Bo co powiedzieć o dziewczynce, która przy brawach rodziny zebranej wokół kuchennego stołu, po omacku – z czarną opaską na oczach – błyskawicznie rozbiera i składa karabin?
Co myśleć o pucołowatych chłopczykach ubranych w mundury, którzy ćwiczą strzelanie na poligonie w jakimś wiejskim lasku? Ich rodzice spędzają wolny czas na zebraniach różnych klubów Gazety Polskiej, a tam żarliwie przemawia do nich sam minister obrony, Antoni Macierewicz.
Czy mieszkańcy dużych miast, którzy właśnie świętują zwycięstwo w pierwszej turze wyborów samorządowych o tym wiedzą? Bo Szwedzi już wiedzą.
Wczoraj wieczorem szwedzka telewizja publiczna, w swojej serii „Dokument z zewnątrz” emitowała godzinny reportaż o Polsce pt. „Bóg, Polska i polityka” autorstwa Konrada Szołajskiego. Przejmujący obraz.
Film składa się z wielu rozmów i sekwencji, nagrywanych – sądząc po zmianie aury i przedstawianych wydarzeniach, na przestrzeni jakichś dwóch lat. Przewodnikiem po nich jest mieszkający w Polsce holenderski dziennikarz Ekke Overbeek. A rozmówcami ludzie z obu stron umownej barykady, która w miarę oglądania reportażu jawi się jako coraz to wyższy mur. Szołajski pokazuje podział, jaki ma miejsce w polskim społeczeństwie, ale to tylko zewnętrzna warstwa jego opowieści.
Ten podział nie kończy się bowiem na różnicy zdań, konfliktach czy nawet starciach z policją. Tkwi w głębokich przekonaniach ludzi, którzy uwierzyli, że Polska ma wrogów, że jest wykorzystywana, zagrożona, zdradzona, upokorzona i że to oni muszą stanąć w jej obronie. Także przeciw rodakom, a raczej głównie przeciw rodakom.
Wśród rozmówców Overbeeka szwedzki telewidz spotyka m.in. głodującego pod KPRM Andrzeja Miszka, KOD-owską aktywistkę Titę Halską, Jarosława Kurskiego z „Gazety Wyborczej”, posłankę Joannę Scheuring-Wielgus. Dowiaduje się o samospaleniu Piotra Szczęsnego, widzi zdjęcia z licznych protestów, entuzjazm uczestników, brutalność policji w starciach na Krakowskim Przedmieściu.
Ugrupowanie rządzące reprezentują: doradca prezydenta Andrzej Zybertowicz, poseł Suski, ktoś ważny z Radia Maryja, widzimy też w akcji ojca Rydzyka, goszczącego w Toruniu prezydenta i zwykłych sympatyków PiS. Czasowo jest chyba po równo.
Ogromnym atutem filmu jest postać prowadzącego rozmowy. Przyjemna powierzchowność Holendra, jego doskonały polski, ewidentnie zjednują mu rozmówców. A lekko wyczuwalny obcy akcent na tyle ich rozczula, że mówią więcej, i nieco inaczej niż gdyby rozmawiali na przykład z dziennikarzem TVN. Ekke Overbeek czasem ucieka się do pewnej naiwności swych pytań, jakby nieco podpuszczał rozmówców – i to się udaje, odsłaniają raz to swą pychę, innym razem obawy, pragnienia, ambicje, strach. Film cały czas przykuwa uwagę i ustami swoich bohaterów odpowiada na ważne pytania.
Dziś okazało się jednak, że to co na Szwedach zrobiło największe wrażenie, to nie spektakularne protesty czy brutalne bezprawie, ale ta cicha „praca u podstaw”, którą prowadzi PiS na prowincji. Reżyser opowiada o niej przy pomocy trójki bohaterów.
Mamy więc przedsiębiorcę z Siedlec, Zbigniewa Sobolewskiego, który z dumą prowadzi dziennikarza pod pomnik Lecha Kaczyńskiego, a potem zaprasza do biura; tu na ścianie godło i olejne portery bliźniaków w złoconych ramach. Pan Zbigniew tłumaczy: „Łaska boża w stosunku do państwa polskiego na najbliższe lata, objawić się może między innymi tym, a może głównie tym, żeby Pan Bóg dał zdrowie psychiczne i fizyczne, a może głównie psychiczne, prezesowi Jarosławowi Kaczyńskiemu”. Szwedzi niestety nie znają Barei, a szkoda…
Oto poseł Jan Krzysztof Ardanowski, z niebogatej miejscowości Skępe na Pomorzu. Prowadząc samochód, opowiada o biedzie mieszkańców swego powiatu. I tu właśnie mijamy ogromną betonową, nowo wybudowaną świątynię… Pan Ardanowski dużo mówi o spajającej roli kościoła, o wartościach, o patriotycznym wychowaniu. Zaprasza na zorganizowany przez siebie konkurs pieśni dla młodzieży. Temat – żołnierze wyklęci. Pełna sala, a na scenie dzieci dopięte na ostatni guzik, z przejęciem śpiewające: „Dziś idę walczyć, mamo…”. Nie znam epoki stalinowskiej z autopsji, ale tak to chyba musiało wyglądać…
„Damą pik” reportażu (choć to blondynka) jest Marta Święcicka, energiczna emerytka, która wraz mężem mocno popiera „dobrą zmianę”. To jej wnuczka bawi się karabinem jak kostką Rubika, to ona organizuje dziecięce poligony i to ona dumnie wchodzi w skład warty honorowej u boku prezesa podczas jego nawoływań z drabinki. Do kamery mówi: „Nareszcie w Polsce też będziemy mieli Obronę Terytorialną”. Jej córka, matka czworga małych dzieci dodaje: „A ja zdecydowanie wolę, że żeby dziewczyny zamiast ze smartfonami siedzieć, to żeby kałachy składały i rozkładały”. Panią Martę, przewodniczącą klubu Obrony Terytorialnej przy klubie „Gazety Polskiej”, nie raz widzimy w mundurze; tu, na spotkaniu klubowym mówi:
„Powinniśmy się zastanowić, jak jeszcze wśród młodzieży, i ludziom i w naszym wieku, i młodszym, jakoś więcej mówić o naszej polskości, o suwerenności, o tożsamości…”.
Tylko po co wam do tego karabiny?…
A reakcje szwedzkich znajomych? – Przerażenie, to słowo najlepiej je podsumowuje. A w Polsce? Jarosław Marciniak, dziś jedna z czołowych postaci KOD-u. Protestując pod Sejmem w gorący sierpniowy dzień, lekko zadyszany, podekscytowany mówi: „… Im się wydaje, że zdobyli władzę i nigdy jej nie oddadzą (…) ale historia pokazuje jedno; może to nie jest za dwa, może za siedem, a może za jedenaście lat, ale przyjdzie moment, kiedy ją oddadzą, a potem przyjdą ludzie, którzy ich rozliczą”.
– Chłopie! Zmobilizuj struktury lokalne, zróbcie setki kopii, idźcie w teren i pokazujcie ten film w klubach, bibliotekach, a zwłaszcza – w salkach parafialnych. Za siedem czy jedenaście lat, jak te elity od Rydzyka i dzieciaki z ”kałachami” zasilą szeregi władzy i propagandy, będzie za późno. Może już jest?…
W nawiązaniu do filmu Konrada „Dobra Zmiana”
Dziękuję za recenzję.Filmu, niestety, nie widzialam, ale czuję się tak, jakbym go oglądała.Oburzające draństwo otacza nas.Cynizm, niewyobrażalna chęć władzy i zniszczenia wszystkiego, na co pracowaliśmy od 1989r. No i ślepa miłość do obecnie milościwie nam panujących.
Pozdrawiam Panią serdecznie. Bardzo.
Dziękuje serdecznie, nie mogłam się powstrzymać, taka złość mnie na widok tych karabinów ogarnęła… Reszta to niestety codzienność. Najardziej wkurza mnie to, ze PiS uzurpuje sobie prawo definiowania patriotyzmu. Zgroza. Ale odbijemy to co zawłaszczone, jestem pewna. Serdeczności, Krysia
Zapewniam Panią, że nie na to pracowaliśmy, co pani zobaczyła . bohaterowie wybrani przez pana rezysera nie są miarodajni .Nie reprezentuję ,, Dobrej zmiany ” żeby było jasne . Domagam się , żeby Pan reżyser napisał wprost, jaką miał wizję i co wiedział o osobach , o których kręci film . Bo wiem, że dużo wiedział . To nie są bohaterowie tylko ludzie, którzy pomagali w rozbijaniu Kodu i niszczeniu Mateusza Kijowskiego. Nie dajmy się oszukać . Proszę też, żeby odpowiedział Pan na proste pytanie – dlaczego przedsiębiorca jest z Siedlec . Ja z nam kontekst . Czy Szwedzi też ?
Przebrzydła i jednostronna KODowsko – TVNowska propaganda i tyle. Zero obiektywizmu, jednostronny i do tego wypaczony obraz tego co dzieje się w Polsce. Niech Ci zszokowani Szwedzi wyjdą i rozejrzą się po swoim kraju, bo demokracji u nich coraz mniej.
W pełni rozumiem; tez chętnie zaczytywałabym się w obiektywnych Sieciach i GP, chłonęła prawdę z TVP. Mam jednak za wysoki iloraz inteligencji. A co do Szwecji, rzeczywiście jeszcze się tu dzieciom karabinów nie rozdaje, spóźnieni jesteśmy w tej demokracji o lata świetlne… A te 87% frekwencji wyborczej tylko nam statystyki psuje… Pozdrawiam.
Po co te bzdury wypisujecie?
Szwedzi mają 24 razy więcej broni na jednego obywatela niż Polska.
Czy akurat 24 razy więcej na mieszkańca? My tego nie wiemy, ale doceniamy wiedzę i zorientowanie w temacie. Tak czy owak, jest ta broń w kręgach przestępczych. I o to właśnie chodzi – „w kręgach przestępczych” – nazwijmy rzeczy po imieniu.