„Ja, zwykły, szary człowiek, taki jak wy, wzywam was wszystkich – nie czekajcie dłużej. Trzeba zmienić tę władzę jak najszybciej, zanim doszczętnie zniszczy nasz kraj; zanim całkowicie pozbawi nas wolności”. – Piotr Szczęsny, "szary człowiek" (19.10.2017)
W dole kino, w głębi, na wzniesienu, dzielnica Muranów. Fot. Wikipedia
Od dziecka zadawałam pytanie, które do dziś jest dla mnie jednym z ważniejszych: dlaczego?
Dość wcześnie postawiłam je, kiedy jadąc tramwajem mijałam kino Muranów. Dlaczego, do budynków wchodzi się po schodach? Dlaczego te domy są na wzniesieniu? Odpowiedzi rodziców były nieco wykrętne, ale ja nie odpuszczałam.
Dowiedziałam się, że Warszawa była zrujnowana, że były prawie same gruzy, a dzielnicę Muranów zbudowano na gruzach dawnego Getta. Czym było to Getto? Dlaczego ludzie byli w nim zamknięci? Dlaczego byli skazani na zagładę? Na te pytania szukałam odpowiedzi i wśród rodziny i w książkach, które pochłaniałam odkąd pamiętam. Jakiś obraz dały mi opowiadania Zofii Nałkowskiej. Pewnie nie była to literatura dla dziecka, ale poruszyła coś w mojej duszy.
Zaczęłam od tego: kim byli Żydzi, dlaczego ich nie lubiano, co zawinili? Zaczęłam chodzić ulicami Muranowa, patrzeć na nazwy ulic, podsłuchiwać, co po moich pytaniach mówią rodzice, czy znajomi. Moja wyobraźnia pracowała na pełnych obrotach. Dowiedziałam się wiele, a później już tylko tę moją wiedzę pogłębiałam, żeby zrozumieć dlaczego.
Do tej pory nie mogę ogarnąć tego – dlaczego, bo wszystkie odpowiedzi są połączeniem banalności, niewiedzy i okrucieństwa. Zrozumiałam, albo raczej staram się zrozumieć gdzie jest dno upadku moralnego człowieka.
Warszawa, ulica Gęsia nie istnieje. Dziś znalazłaby się w granicach Muranowa. Fot. Wikipedia
Warszawa, lata 60, dzielnica Muranów, po prawej stronie pomnik Bohaterów Getta, fot. Wikipedia
Wróćmy na ten Muranów…
Dziś chodząc ulicami tej dzielnicy słyszę szepty i głosy. Już wiem, że pode mną, pod tymi ulicami i domami żyją duchy.
Od momentu, kiedy w lipcu 1942 roku rozpoczęła się likwidacja Getta tak wiele osób chciało uniknąć śmierci. Kanałami przedostawali się na aryjską stronę, mając nadzieję na życie. Niektórzy, całymi rodzinami zaczęli się ukrywać w piwnicach i zakamarkach tych właśnie kanałów. Nie mieli co jeść. Kromka chleba i kropla wody były na wagę życia. Nikt z nich nie wiedział, czy wychodząc z tych kryjówek wróci. Choroby szerzyły się w zastraszającym tempie i wszyscy słabli, słabli, słabli…
Zmarłych grzebano tuż obok. Zmarli byli częścią życia. To było życie w podziemiu. Dosłownie w podziemiu. Na ziemi – ubywało ludzi. Z Umschlagu wciąż wywożono. Mordowano świat, obojętne jakim on był.
Na kwiecień zaplanowano ostateczną likwidację Getta, ale nie była ona taka jak sobie Niemcy wyobrażali. Wybuchło Powstanie. Powstańcy sami chcieli wybrać, w jaki sposób umrą, bo to, że umrą – było oczywiste. Ocaleli tylko nieliczni. Nie ocaleli ci, którzy w podziemiu mieli nadzieję na przeżycie.
Dzielnicę zrównano z ziemią, a pod gruzami umierało życie, a gruzy stały się grobem i dla nich i dla Powstańców, którzy zginęli w walce. Powstał taki kopiec… Po wojnie nikt nie szukał ciał. Nikt nie odgruzowywał. Na tym kopcu zbudowano dzielnicę. Dzielnicę Muranów.
Grażyna Olewniczak
Najnowsze komentarze