web analytics

DOK – Democracy is OK

„Ja, zwykły, szary człowiek, taki jak wy, wzywam was wszystkich – nie czekajcie dłużej. Trzeba zmienić tę władzę jak najszybciej, zanim doszczętnie zniszczy nasz kraj; zanim całkowicie pozbawi nas wolności”. – Piotr Szczęsny, "szary człowiek" (19.10.2017)

Tak Warszawa zabija Europę

Włodek Goldkorn

Premier Mateusz Morawiecki składa hołd żołnierzom, którzy kolaborowali z nazistami. 17.02.2018.

Szokujący obrazek: polski premier Mateusz Morawiecki (17 marca 2018 r.) składa wiązankę kwiatów na cmentarzu niemieckim, na grobach Polaków, którzy w czasie drugiej wojny światowej kolaborowali z nazistami, uważając sowietów i komunistów za większego wroga.

To Brygada Świętokrzyska należąca do Narodowych Sił Zbrojnych, ugrupowania militarnego, które w polskich lasach ścierało się z komunistycznymi partyzantami i ścigało Żydów.

Morawiecki to pięćdziesięcioletni mężczyzna, wykształcony, światły. Studiował ekonomię w Europie i w Stanach Zjednoczonych, został ważnym bankowcem. Krótko mówiąc, człowiek obyty w świecie. A jednak ten wieniec ku czci ludzi, którzy zimą 1945 r. opuścili terytorium Polski razem z oddziałami nazistowskimi – i którzy zdradzili Polskę – został złożony w tym samym czasie, w którym premier Morawiecki wyjaśniał światu, że wśród odpowiedzialnych za Szoah są Żydzi; oraz na kilka tygodni przed początkiem obchodów 50 rocznicy wyrzucenia z Polski (1968) ostatnich pozostałych w tym kraju Żydów, a więc zdradzonych przez Polskę. Ktoś powie, że pamięć – a raczej jej brak – obecnego rządu polskiego to sprawa Polaków. Ale tak nie jest:

kłamstwa dotyczące historii rozpowszechniane przez Warszawę oraz antysemicki klimat w kraju mogą obrócić w gruzy cały projekt europejski.

W tych dniach do Warszawy przybyły tysiące Polaków z całej Europy. Wszyscy w podeszłym wieku – ludzie, którzy w 1968 r. byli nastolatkami lub studentami i których zmuszono do opuszczenia kraju. Oglądają wystawy, przedstawienia, happeningi przypominające kampanię antysemicką sprzed 50 laty. Ówcześnie rządząca partia komunistyczna zareagowała na manifestacje studentów i protesty nazywając Żydów „piątą kolumną” i oskarżając ich o służenie imperializmowi i syjonizmowi (działo się to niedługo po wojnie sześciodniowej; Związek Radziecki wspierał państwa arabskie przeciw Izraelowi). Następnie zmusiła tysiące ludzi do opuszczenia kraju. Pozostała trauma, nie tylko wyrzuconych, ale przede wszystkim Polaków-demokratów.

Kiedy Polska odzyskała wolność, kiedy upadł komunizm, rozgorzała debata publiczna: dotyczyła nie tylko wydarzeń z 1968 r., ale w ogóle rozliczenia z antysemityzmem i zdrady Żydów przez Polaków podczas nazistowskiej okupacji. Powiedziano ważne rzeczy na temat tragicznych wydarzeń, na przykład, że

w niektórych miejscach Polacy masowo zabijali swoich żydowskich sąsiadów.

Wolność, demokracja, wejście do Unii Europejskiej sprzyjały refleksji nad przeszłością i przywracaniu pozostawionej odłogiem pamięci. Ponieważ bez uczciwej pamięci nie da się zbudować demokratycznej przyszłości.

A potem, trzy lata temu, doszła do władzy ekipa Jarosława Kaczyńskiego. I oznajmiła, że cała ta debata była tylko przejawem „pedagogiki wstydu”, zaś ten, kto mówi o polskim antysemityźmie jest „zdrajcą na usługach kosmopolitycznych elit Brukseli”. Najwyższy czas „wstać z kolan”, uruchomić „politykę historyczną”. Według nowej wersji faktów Polacy nie mieli nic wspólnego z antysemicką kampanią z 1968 r., ponieważ wtedy „Polska nie była jeszcze Polską”. Jeśli zaś chodzi o denuncjowanie Żydów w czasach Szoah, przyjęto właśnie specjalne prawo karzące tych, którzy „szkalują polski naród”.

Teraz, po protestach przedstawiciela Izraela, rząd polski stara się przekonać Żydów na całym świecie, że nie chodzi o negacjonizm. Ale

swoją popularność obecna władza zawdzięcza właśnie wpajaniu Polakom poczucia, że są narodem niczym nie splamionym, nieskalanym, ofiarą historii.

Trochę w stylu serbskich nacjonalistów z końca XIX w. A mówiąc wprost, wszelki nacjonalizm w Polsce zawiera w sobie także antysemityzm, nawet jeśli sam Jarosław Kaczyński antysemitą nie jest.

Tymczasem polscy faszyści uczcili pamięć komendanta oddziału oddziału Narodowych Sił Zbrojnych, który w 1946 r. – w Hajnówce, miasteczku blisko granicy z Białorusią – zabił 79 osób w ramach czystki etnicznej. Policja uniemożliwiła protest antyfaszystom. A kilka miesięcy temu Parlament uczcił „żołnierzy wyklętych”, jak romantycznie nazwano prawicowych bojowników z lat czterdziestych, których ideologicznym wzorem był Francisco Franco.

Tak oto w Polsce, gdzie naziści popełnili największe zbrodnie, władza zabija antyfaszystowską pamięć. A bez tej pamięci Europa, taka, jakiej pragniemy, jest skazana na śmierć.

Tłum. z włoskiego Bartosz Hlebowicz


Włodek Goldkorn, dziennikarz „L’Espresso”, wyemigrował z Polski w 1968 r. Autor kilku książek, m.in. Dziecko w śniegu, opowiadającej o losach jego bliskich w czasie Zagłady.

Felieton „Così Varsavia uccide l’Europa” ukazał się w tygodniku “L’Espresso” 4 marca 2018 r. Redakcji “L’Espresso” dziękujemy za pozwolenie na przekład i publikację tekstu na naszej stronie.

 

(Visited 222 times, 1 visits today)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kategorie

Najpopularniejsze:


License:

This work is licensed under a Creative Commons Attribution-NoDerivatives 4.0 International License.

W blog Democracy is OK D.OK zamieszczamy teksty, których tematyka jest zgodna z ideami wyrazonymi w naszym Manifescie, jednak za tresc artykulow i wyrazone w nich opinie odpowiedzialni są tylko i wylącznie ich autorzy.