„Ja, zwykły, szary człowiek, taki jak wy, wzywam was wszystkich – nie czekajcie dłużej. Trzeba zmienić tę władzę jak najszybciej, zanim doszczętnie zniszczy nasz kraj; zanim całkowicie pozbawi nas wolności”. – Piotr Szczęsny, "szary człowiek" (19.10.2017)
Jak to możliwe, aby Sejm Rzeczypospolitej Polskiej przegłosował ustawę jawnie godzącą w wolność wypowiedzi, interpretowaną jako zakaz sugerowania udziału Polaków w Holokauście, w przeddzień 73 rocznicy wyzwolenia obozu zagłady w Auschwitz? Ta paradoksalna sytuacja wymaga kilku wyjaśnień odnośnie Polski, kraju rozdartego, podobnie jak Stany Zjednoczone, pomiędzy dwiema odrębnymi wizjami patriotyzmu i spojrzenia na własną historię.
Zagraniczne media rzeczywiście od lat używają czasem określenia „polskie obozy zagłady/koncentracyjne” (« Polish death/concentration camps »). O ile wszyscy wiemy, że znajdujące się w Polsce obozy były zbudowane przez Niemców, w celu zgładzenia narodu żydowskiego z całej Europy, o tyle należy poświęcić kilka słów wyrażeniom „naród żydowski” i „naród polski”, pomimo, że nie mówi się nigdy lub niezwykle rzadko o „narodzie angielskim” czy „narodzie francuskim”.
„Podlega karze pozbawienia wolności do lat trzech”
Naród to pojęcie, które w świecie słowiańskim i na Bałkanach rozwinęło się w odrębnym niż w Europie Zachodniej znaczeniu – w przeciwieństwie do Zachodu, w tych regionach tożsamość grupy kulturowej zbiega się tylko częściowo z tożsamością państwową. Granice Europy Środkowej i Wschodniej podlegały nieustannym modyfikacjom, o czym świadczy szczególna struktura monarchii austro-węgierskiej.
Naród nie oznacza odrębnych przedstawicieli narodu ujętych w całość, lecz jego ducha i historyczną ciągłość, ideę wyższą, która wykracza poza indywidualność. Pojęcie, które na Zachodzie wydaje się mieć więcej sensu dla konserwatystów niż dla liberałów.
Przegłosowana ustawa ma na celu „ochronę dobrego imienia Rzeczypospolitej Polskiej i Narodu Polskiego”. Zawiera ona artykuł 55a, którego treść brzmi: „Kto publicznie i wbrew faktom przypisuje Narodowi Polskiemu lub Państwu Polskiemu odpowiedzialność lub współodpowiedzialność za popełnione przez III Rzeszę Niemiecką zbrodnie nazistowskie (…), lub za inne przestępstwa stanowiące zbrodnie przeciwko pokojowi, ludzkości lub zbrodnie wojenne lub w inny sposób rażąco pomniejsza odpowiedzialność rzeczywistych sprawców tych zbrodni, podlega grzywnie lub karze pozbawienia wolności do lat 3.”
Zlepek niedopowiedzeń i aluzji
To sformułowanie jest źródłem nieporozumień. Wyrażenie „polskie obozy koncentracyjne”, będące pretekstem uchwalenia tego nowego prawa, nie pojawia się nigdzie w tekście, który jest zlepkiem niedopowiedzeń i aluzji, umożliwiających wiele interpretacji. Poza tym
w ustawie, w zamierzeniu autorów mającej w jakiś sposób obowiązywać również poza granicami, zaskakujące jest użycie terminu tak romantycznego i nieprecyzyjnego, jak „naród”,
którego tłumaczenie będzie problematyczne i który nie jest dostosowany do międzynarodowego prawa karnego.
Prawo przełożone na języki niesłowiańskie, w których pojęcie “peuple” („naród”) jest rozumiane jako „ludność danego kraju”, mówi de facto, że ustawodawca zakazuje sugerowania udziału Polaków w Holokauście. Prawo może zatem być interpretowane jako zakaz komukolwiek (z wyjątkiem badaczy i artystów) przypisywania Polakom jakiegokolwiek przestępstwa przeciwko Żydom. Być może nie było to intencją prawodawcy, ale biorąc pod uwagę obecny tekst, taka interpretacja sama się narzuca.
Bolesna pamięć
Zdumiewa także tytuł ustawy. Ustawy upamiętniające są na świecie głosowane w celu ochrony dobrego imienia zmarłych. Tymczasem to nieszczęsne prawo kładzie nacisk nie na oddania należnej czci zmarłym, ale na obronę reputacji Polski.
Polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych wydało ekspertyzę krytykującą projekt ustawy. Również Ambasada Izraela w Warszawie namawiała autorów tekstu do przedyskutowania jego treści z Instytutem Yad Vashem w Jerozolimie. Ostrzeżenia te nie zostały wysłuchane i, w kontekście wewnętrznego kryzysu politycznego, jaki wyniknął po niedawnej publikacji informacji o działaniach marginalnych grup neonazistowskich, decyzja o głosowaniu w trybie pilnym została mimo wszystko podjęta. Szczególnie niefortunnie wybrana była również data głosowania, które nastąpiło w przeddzień obchodów Międzynarodowego Dnia Pamięci o Ofiarach Holocaustu.
W 2014 roku otwarło podwoje w Warszawie długo oczekiwane Muzeum Polin (“Polska” w jidisz i po hebrajsku), które przedstawia tysiącletnią historię Żydów w Polsce. Muzeum to jest odpowiedzią na pragnienie części polskiego społeczeństwa ponownego odkrycia historii żydowskiej wspólnoty, której nieobecność, obarczona niedopowiedzeniami poprzednich pokoleń, coraz bardziej ciąży.
Historia wypierana mitem Sprawiedliwych
Dwa lata później zostało zainaugurowane kolejne muzeum, tym razem poświęcone Polakom, którzy ratowali Żydów podczas drugiej wojny światowej. Nosi ono nazwę Ulma, na cześć nazwiska rodziny, której członkowie życiem zapłacili za zaangażowanie w pomoc Żydom. Uznani za Sprawiedliwych wśród narodów świata, członkowie rodziny Ulmów mają dziś służyć za dowód, że Polacy stali po dobrej stronie Historii. Bolesna pamięć udziału Polaków w Holokauście jest obecnie coraz bardziej wypierana historią o „prawdziwych Polakach”. Szczególnie symptomatyczne są zapowiedziane zmiany w stałej wystawie w Muzeum Drugiej Wojny Światowej w Gdańsku. Udział Polaków w Holokauście, motywowany strachem, przynętą zarobku czy antysemityzmem, stał się znany opinii publicznej za sprawą różnych publikacji, na przykład książki „Sąsiedzi” Jana Tomasza Grossa, relacjonującej masowy mord dokonany przez Polaków na ich żydowskich sąsiadach w miasteczku na Podlasiu. Ta publikacja bez wątpienia obudziła wiele sumień, ale i zradykalizowała inne; niektórzy dostrzegli w niej kolejne próby naruszenia tożsamości polskiego narodu.
W obecnych czasach, nawet jeżeli w oficjalnym dyskursie nie ma miejsca na klasyczny antysemityzm, polityka pamięci skoncentrowana jest jedynie na heroizmie „sprawiedliwych Polaków” oraz na martyrologii polskiej.
Udział osób indywidualnych w eksterminacji Żydów podczas drugiej wojny światowej stał się tematem tabu dla części Polaków. A jeśli się o tym mówi, jak to zrobił premier Morawiecki 17 lutego 2018 r. w Monachium lub prezydent Duda 5 lutego 2018 r. podczas konferencji prasowej, to podkreśla się, że chodzi o nieliczne jednostki, zresztą nie tylko Polaków, ale także przedstawicieli ludności ukraińskiej czy żydowskiej.
Nieznajomość historii i uwarunkowań drugiej wojny światowej, która wyłania się z każdego kolejnego przemówienia ważnych osobistości politycznych w Polsce, zaskakuje historyków. Ta niespodziewana arogancja jest swoistym novum. W 2001 roku prezydent Aleksander Kwaśniewski przeprosił w imieniu swoim oraz „tych Polaków, których sumienie jest poruszone” za jedną z okrutniejszych zbrodni dokonanych przez Polaków na Żydach (Jedwabne w 1941 roku).
Ustawa źle zredagowana, ukazująca megalomanię ustawodawcy
Nowa ustawa, źle zredagowana i świadcząca o megalomanii ustawodawcy, nie jest niczym innym jak przejawem ignorancji i wynikiem krótkowzrocznej kalkulacji politycznej. Nie powinna być odbierana jako antysemicka. Jednak reakcja polskiego rządu na krytykę władz izraelskich bardzo rozczarowuje.
Jednocześnie różne przejawy antysemityzmu widoczne w przestrzeni publicznej od końca stycznia nie spowodowały adekwatnych reakcji ze strony polskich władz. Przypomnijmy zresztą, że opinia społeczna jest podzielona. Tylko 36% Polaków chciało podpisania ustawy niezależnie od zagranicznej krytyki (39% było przeciwnych podpisaniu, 14% nie miało zdania, 11% nie słyszało o sprawie).
Przejawem przebudzenia się demonów przeszłości jest częściowe zniweczenie owoców pracy, którą Polska wykonała nad żydowskim dziedzictwem. Świadczy o tym chociażby zainicjowana przez środowiska “patriotyczne” petycja wzywająca do zdymisjonowania dyrektora Muzeum Auschwitz-Birkenau, oskarżanego o szkodzenie “polskiej pamięci historycznej”. Tymczasem od 1989 pan Piotr Cywiński zrobił dla Polski więcej niż cały korpus dyplomatyczny.
Niektóre media sugerujące istnienie spisku (żydowskiego?), którego celem jest szkodzenie Polsce, przypominają tragiczne wydarzenia z marca 1968 roku, kiedy to około trzynaście tysięcy polskich Żydów zostało zmuszonych do opuszczenia kraju w wyniku tzw. kampanii “antysyjonistycznej” prosowieckiego rządu. Jednak o bieżące wypowiedzi antysemickie wolna od 1989 roku Polska nie może już oskarżać nazistowskich czy sowieckich okupantów.
Anna Zielińska jest wykładowcą filozofii na Université de Lorraine w Nancy, aktualnie działa badawczo na pograniczu filozofii prawnej, metaetyki i filozofii działania w dziedzinie biomedycyny i technik wspomaganej medycznie prokreacji.
Artykul ukazał się w 15.02.2018 w dzienniku “Le Monde”, tytuł oryginału En Pologne, plusieurs démons du passé se sont réveillés
Tłumaczenie dla Democracy is OK: Irena Banat, Katarzyna Wenta-Milczarek i Natasza Quelvennec
Najnowsze komentarze