„Ja, zwykły, szary człowiek, taki jak wy, wzywam was wszystkich – nie czekajcie dłużej. Trzeba zmienić tę władzę jak najszybciej, zanim doszczętnie zniszczy nasz kraj; zanim całkowicie pozbawi nas wolności”. – Piotr Szczęsny, "szary człowiek" (19.10.2017)
Roberto Fiore, niegdyś prawicowy terrorysta, zamieszany w zamach bombowy w Bolonii w 1980 r., w którym zginęło 85 osób, dziś szef włoskiej faszystowskiej Forza Nuova (Nowa Siła), uczestniczy w Marszu Niepodległości w Warszawie i chwali Polaków, że nie wpuszczają obcych. Druga włoska partia faszystowska, CasaPound, przekonuje, że z powodu napływu imigrantów w krótkim czasie we Włoszech dojdzie do „podmiany populacji”.
Fiore, mówiący z dumą o sobie „faszysta” i którego bojówkarze najchętniej wyrażają swoją opinię, rzucając kamieniami w policjantów, jest regularnym gościem polskich neofaszystów nazywających siebie narodowcami. Czy możemy się spodziewać, że powielą strategie swoich włoskich kolegów?
Przemoc to ulubiona metoda wyrażania poglądów włoskich prawicowych ekstremistów. Kilka dni temu w rzymskiej portowej dzielnicy Ostia niejaki Roberto Spada, którego brat Carmino został właśnie skazany na 10-letnią odsiadkę za wymuszanie haraczu, podczas wywiadu z dziennikarzem niespodziewanie rąbnął go z byka, łamiąc mu nos. Później rzucił się na niego i kamerzystę z żelaznym prętem. Bandytę dopingowało kilkanaście osób, które dodatkowo wyzywały dziennikarzy.
Spada to znana rodzina w Ostii, zamieszkanej głównie przez robotników, z dużym bezrobociem i w dużej mierze opanowanej przez mafię i neofaszystów. W niedawnych listopadowych wyborach lokalnych CasaPound (CPI) zgarnęła tu aż 7 proc., a Luca Marsella, jej kandydat na burmistrza dzielnicy – 9 proc. Jest to najlepszy wynik CPI w historii.
Marsella i Roberto Spada to kumple od dzieciństwa. Spada poparł go w kampanii. Ludzie związani z klanem obstawili lokale wyborcze. To ich teren, o który przez parę lat toczyli boje z innymi klanami: wyborcy otrzymali jasny przekaz, kto tu rządzi. Spada to przyjaciel także innych ważnych działaczy CPI, co potwierdzają ich rozmowy na Facebooku. Właśnie o związki między klanem Spada a faszystowską partią próbował wypytywać dziennikarz.
Simone Di Stefano, wiceprezes CPI, oświadcza, że partia nie ma nic wspólnego ze Spadą. Marsella dodaje: „ktoś szukał guza i się go doczekał”. I wyjawia strategiczny plan partii: „wejdziemy do parlamentu i skopiemy zdrajców ojczyzny”. Na razie CPI zdobyła dwa miejsca w radzie Ostii; Marsella zapowiada „sprowadzenie do tych sal świętego gniewu dzielnic robotniczych, głosu opuszczonych przedsiębiorców, rzeczywistości terytorium utożsamianego tylko z mafią i przestępstwami”.
Tymczasem Roberto Spada trafił do aresztu, gdzie będzie czekał na proces za pobicie dwóch dziennikarzy. Dodatkowo prokuratura zarzuca mu handel narkotykami.
CPI, której naczelnym hasłem jest: „Po pierwsze Włosi”, dba o swój elektorat, głównie ubogich mieszkańców peryferii. Organizuje dla nich paczki żywnościowe i przekonuje, że ich wrogami są skorumpowane państwo i imigranci.
Zaczęło się od nielegalnego zajęcia państwowego budynku w rzymskiej dzielnicy Esquilino w 2003 r. – do dziś jest on główną siedzibą partii. Okupowanie państwowych budynków stało się znakiem rozpoznawczym CPI.
Bojówkarze CPI blokują rodziny imigrantów przed zajęciem wyznaczonych dla nich przez gminy mieszkań, biją aktywistów stowarzyszeń opiekujących się uchodźcami, regularnie ścierają się z bojówkarzami radykalnych ugrupowań lewicowych. W zeszłym roku tygodnik „L’Espresso” wyliczył, że w latach 2011-16 na członków CPI składano donosy na policji 359 razy, dwudziestu trafiło do aresztu.
Partia ma sześć tysięcy zarejestrowanych członków, którzy na jej rzecz przekazują 0,5 proc. swojego podatku. W 2015 r. dało to partii przychód 41 tys. euro, 10 razy więcej niż w 2007 r. Członkowie CPI strzygą się nawet we własnym zakładzie fryzjerskim Bullfrog (Rycząca żaba) w stolicy.
Wrogami CPI są Bruksela, Ameryka (zwłaszcza ta spod znaku Demokratów), Soros. Przyjaciółmi: Asad i Putin, choć jeszcze parę lat temu blisko jej było do ukraińskich nacjonalistów z Prawego Sektora.
Ugrupowanie sprzeciwia się projektowi nadania obywatelstwa wychowanym we Włoszech imigrantom, krytykuje nowe prawo zwalczające propagandę faszystowską w sieci.
W odróżnieniu od kamratów z Forza Nuova CPI usiłuje działać także na „odcinku kulturalnym”. Wydaje własne pismo „Il primato nazionale” (którego wydawca, Sca 2080, dysponuje budżetem 100 mln euro). Regularnie pisuje do niego Adriano Scianca, szef „wydziału kultury CPI”.
Scianca, z wykształcenia filozof, publikuje książki, w których przestrzega przed imigrantami z innych kontynentów mającymi sprawić, że w ciągu dwóch pokoleń we Włoszech nastąpi „wielka podmiana populacji” (podobne obawy wyrażają polscy narodowcy).
Trybuni biednego ludu – to jedno oblicze CPI. Drugim jest świetnie prosperujące przedsiębiorstwo. Widać to dobrze w samej Ostii, gdzie – jak wytropił tygodnik „L’Espresso” – liderzy partii wywodzą się z najbogatszych rodzin miejscowych biznesmenów.
O ile druga z włoskich partii neofaszystowskich, Forza Nuova, działa międzynarodowo (związki finansowe z Anglią, Rosją, filia w USA, związki z faszystami w Polsce czy Rosji), o tyle CPI przede wszystkim rozbudowuje strukturę w kraju i wchodzi na salony: jej członkowie są zapraszani do debat telewizyjnych, zasiadają w radach miast, dostając się tam z list większych prawicowych partii, które nie widzą problemu we współpracy z neofaszystami. W jednym z miasteczek na północy, Trenzano, mają nawet swego burmistrza.
Jak ustaliła redakcja „L’Espresso”, CPI ściśle współpracuje z Frontem Narodowym Marine Le Pen. Dzięki pieniądzom od francuskich ekstremistów (którzy z kolei w ostatnich latach otrzymali 11 milionów euro z Moskwy) otworzyła w centrum Rzymu ekskluzywną restaurację i zarazem sklep z żywnością Carré Français, obliczoną na wyrafinowanych smakoszy ostryg, serów i szampana w najlepszych gatunkach. Restauracją zarządza Jildaz Mahé, były członek francuskiego studenckiego ruchu neofaszystowskiego Gud. W 2015 r. zyski wyniosły 250 tys. euro.
Do CPI należy też m.in. sieć knajp o nazwie „Angelino dal 1889” czy sieć sklepów z odzieżą Pivert w Rzymie i Mediolanie.
Łącznikiem między prawicowymi ekstremistami francuskimi i włoskimi jest Frédéric Chatillon odpowiedzialny za kampanie wyborcze Marii Le Pen, których niejasne finansowanie bada prokuratura francuska. Jeszcze niedawno inkasował od syryjskiego dyktatora Asada 100-150 mln euro rocznie za „usługi komunikacyjne” dla jego sponsorowanego przez Kreml reżimu, teraz zacieśnia więzy z liderami CPI i innych włoskich partii ultraprawicowych.
CPI prowadzi także stronę internetową poświęconą sztukom walk MMA i regularnie organizuje międzynarodowe zawody. Siła, wigor i piękno. Kult ciała i tężyzny fizycznej, jak w czasach Mussoliniego. Sekcja młodzieżowa partii rozdaje przed szkołami ulotki z listą ojców założycieli narodu włoskiego. Wśród nich jest Mussolini. Co roku bojówkarze CPI składają wieńce i wykonują tzw. pozdrowienie rzymskie w części cmentarza Maggiore w Mediolanie, w której pochowani są żołnierze faszystowskiej Republiki Salo, włoscy ochotnicy SS i członkowie Czarnych Brygad.
CPI, pokrzepiona sukcesem wyborczym w Ostii, ostrzy sobie zęby na najbliższe wybory parlamentarne, które odbędą się w marcu 2018 r. Wystarczy przekroczyć 3-procentowy próg.
Najnowsze komentarze