„Ja, zwykły, szary człowiek, taki jak wy, wzywam was wszystkich – nie czekajcie dłużej. Trzeba zmienić tę władzę jak najszybciej, zanim doszczętnie zniszczy nasz kraj; zanim całkowicie pozbawi nas wolności”. – Piotr Szczęsny, "szary człowiek" (19.10.2017)
W zeszłym tygodniu do portu w Palermo okręty włoskiej straży granicznej i NGOsów przewiozły ponad sześciuset uchodźców i imigrantów, w tym 241 dzieci, spośród których aż 178 było bez opieki dorosłych. Najmłodsze dziecko ma zaledwie tydzień. Jedenaście kobiet w ciąży, dwie z nich w dziewiątym miesiącu. Kolejnych 150 imigrantów wylądowało w Porto Empedocle na Sycylii.
Obydwie grupy pokonały tzw. drogę libijską, którą w ostatnich miesiącach rząd włoski – jak się okazuje, bezskutecznie – usiłował zamknąć, zawierając kontrowersyjne umowy z różnymi siłami politycznymi, w tym ogarniętym wojną domową kraju.
Nigdy dotąd nie było tylu dzieci uratowanych z morza za jednym razem, i nigdy dotąd nie było wśród nich tylu dzieci bez rodziców.
Uciekinierzy pochodzą z dwudziestu krajów Afryki i Bliskiego Wschodu, m.in. Egiptu, Mali, Maroka, Algierii, Nigerii, Wybrzeża Kości Słoniowej, Somalii, Etiopii czy Jemenu. Jest grupa 50 Syryjczyków – całe rodziny, które natychmiast wystąpiły się do władz włoskich o azyl. Wśród uciekinierów jest nawet jedna osoba z Turcji.
Niektórzy z nich noszą na ciele obrażenia od ciosów maczetami i kul. Wielu cierpi z niedożywienia, niektórzy mają wysoką gorączkę. Wiele kobiet z regionu subsaharyjskiego opowiedziało włoskim urzędnikom o wielomiesięcznym pobycie w libijskich więzieniach i regularnych gwałtach.
Morze albo śmierć
– Uciekliśmy z Syrii. Do Libii dotarliśmy w 2012 roku – opowiada wolontariuszom jeden z syryjskich uchodźców. – Ale i ten kraj szybko pogrążył się w chaosie. Nie ma pieniędzy, nie ma pracy. Tylko nielegalny handel i przemyt ludzi. W Libii, jak tylko spostrzegą Syryjczyka, każą sobie płacić. Zabrali mi samochód. Wszystkich obcych tak traktują. Jeżeli nie jesteś Libijczykiem, jesteś niczym. Nie miałem wyboru: mój paszport był już nieważny. Pozostało mi tylko morze albo śmierć.
Z innych opowieści wyłania się dalsza część dramatu uchodźców: wydostać się z Libii próbowali trzy razy. Za pierwszym razem łódź omal nie zatonęła, za drugim razem do powrotu zmusiła ich zła pogoda.
Według jednego z Syryjczyków wypłynęli oni z Garabulli, na wschód od Trypolisu. Przemytnicy dali im kompas i wskazali kierunki: jak płynąć na Maltę, do Wenecji albo do Andaluzji.
– Akcje ratunkowe z ostatnich dni dowodzą, że kryzys humanitarny na Morzu Środziemnym nie tylko nie został zatrzymany, ale wciąż się pogłębia. Ci ludzie uciekają przed chaosem, brakiem poczucia bezpieczeństwa i przemocą, której doświadczyli w Libii – wyjaśnia Valeria Calandra, szefowa Sos Méditerranée Italia, organizacji, której okręt Aquarius brał udział w ratowaniu uciekinierów. – Nie mają innego wyjścia, jak próbować ucieczki przez morze.
Oskarżona Europa
Rząd włoski jest ostro krytykowany przez organizacje międzyrządowe za podpisanie umów z Libijczykami i spowodowanie opuszczenia Morza Środziemnego przez większość statków NGOsów zajmujących się ratowaniem migrantów. Ale tak naprawdę Włosi, na których spada niemal cały ciężar radzenia sobie z docierającymi przez morze uciekinierami (W tym roku do całej Europy dotarło drogą morską 135 tys. imigrantów i uchodźców, w tym do Włoch ponad 105 tys. uciekinierów), sami nie dadzą rady znaleźć dobrego wyjścia.
Leoluca Orlando, niedawno wybrany burmistrz Palermo (popierany zresztą przez rządząca lewicową Partię Demokratyczną), oświadczył wprost, że przyjęty przez Unię Europejską system „przyjmowania” uchodźców jest kryminogenny:
– Mamy do czynienia z eksterminacją i odpowiada za to Europa. Jako prawnik nie akceptuję rozróżnienia na migrantów ekonomicznych i tych, co proszą o azyl. Ale skoro już UE przyznaje Syryjczykom prawo do azylu, to powinna im zapewnić możliwość dotarcia do tej Europy. Nie daje im jednak na to szans. Zmusza ich, żeby sprzedawali się handlarzom śmierci. Perwersyjna i zbrodnicza więź między ludobójstwem a biznesem zaciska się.
Zdaniem Orlando Europa „od czasu do czasu budzi sięze swego zbrodniczego snu i dostrzega to, co się dzieje i co można nazwać rzezią niewiniątek. Zwykle jednak zapomina, że finansowanie dyktatorów, najpierw w Turcji, teraz w Libii, daje tylko jeden efekt: przestępczy biznes.
Orlando zapowiedział wniesienie przez prokuraturę Palermo oskarżenia Unii Europejskiej o tolerowanie „zbrodniczego biznesu”.
– Trwająca eksterminacja sprawia, że wstyd jest być Europejczykiem.
Węzeł libijski
Od początku kryzysu uchodźczego Włosi otrzymali z funduszy europejskich ponad 600 milionów euro na rozmaite programy przyjmowania i integracji uchodźców i imigrantów. W zamian, zgodnie z zawartą w 2014 roku umową, to Włosi – w ramach operacji Tryton – są odpowiedzialni za wszelkie operacje ratunkowe na Morzu Śródziemnym i na nich spoczywa obowiązek przyjmowania imigrantów wyławianych z morza. Teraz Włosi chcą zmian w tej umowie (w tym celu musiałyby zostać zmienione także Traktaty Dublińskie).
Pod koniec września Rada Europy, organizacja niezależna od instytucji Unii Europejskiej, zajmująca się pilnowaniem praw człowieka, zażądała od rządu Włoch wyjaśnienia natury umów z Libią, dopytując zwłaszcza o to, w jaki sposób Włosi dbają o przestrzeganie praw imigrantów zatrzymywanych na terytorium Libii. Marco Minniti, minister spraw wewnętrznych, który de facto wziął na siebie także obowiązki ministra spraw zagranicznych, deklaruje:
– Nigdy nie zdarzyło się, żeby włoskie okręty odwiozły do Libii migrantów wyłowionych z morza. Dla Włoch przestrzeganie praw człowieka przez Libię jest podstawową sprawą i dlatego państwo to musi odgrywać kluczową rolę w całej strategii opieki nad migrantami.
Jak tłumaczy Minniti, umowy z Libią miały służyć wyłącznie wzmocnieniu „zdolności operacyjnej” libijskiej straży przybrzeżnej, czyli np. poprawie jej wyposażenia i udoskonalenia technik działania na morzu. Nigdy w grę nie wchodziło blokowanie łodzi z uchodźcami.
Zdaniem ministra celem umów z Libią jest zapobieganie utonięciom na morzu.
– Dlatego właśnie należy dążyć do maksymalnego zredukowania liczby wypraw z Libii. Co nie oznacza, że Włosi nie dbają o prawa człowieka. Od tego Włosi niezmiennie zaczynają wszystkie rozmowy z Libią – oświadcza Minniti. – Strategia Włoch zyskała pełną akceptację Komisji Europejskiej, chociaż wszyscy wiemy, że sytuacja byłaby o wiele lepsza, gdyby współpraca międzynarodowa była intensywniejsza, nie wyłączając bardziej zdecydowanej postawy OZN.
Kapitał Włoch
Przeszło 105 tys. uciekinierów we Włoszech w tym roku to o 30 tys. mniej niż przez pierwsze dziewięć miesięcy roku ubiegłego. Pochodzą głównie z Afryki, Bliskiego Wschodu (najwięcej z Nigerii, Gwinei, Wybrzeża Kości Słoniowej, Mali i Erytrei) oraz Bangladeszu. Dla porównania: w zeszłym roku z Półwyspu Apenińskiego w poszukiwaniu lepszej pracy wyemigrowało 285 tys. Włochów, a więc dwukrotnie więcej niż wynosi liczba przybyłych tu przez Morze Śródziemne imigrantów.
Umowy rządu włoskiego z Libią (ale także zacieśnienie kontroli na granicach Nigru, który jest głównym krajem, przez który ciągną uchodźcy, pragnący z Libii przedostać się do Europy) sprawiły, że w ostatnim okresie liczba przybyszy do Włoch wyraźnie spadła: od lipca do końca września było ich 21 tys., podczas gdy w zeszłym roku w tym samym okresie aż 75 tys.
W tym roku utonęło w Morzu Śródziemnym niespełna 2,5 tys. uciekinierów z Afryki i Bliskiego Wschodu. W zeszłym roku liczba ta przekroczyła trzy tysiące.
We Włoszech żyje ponad pięć milionów obcokrajowców (ponad osiem procent populacji), z czego ponad 3,5 miliona to imigranci spoza Unii Europejskiej. Około 5,5 miliona Włochów żyje za granicą. Według przewidywań Idos, rzymskiego ośrodka zajmującego się statystykami imigrantów, za czterdzieści lat liczba obcokrajowców we Włoszech wyniesie 14-15 milionów. To od nich zależy przyszłość włoskiego społeczeństwa: w dużym stopniu to imigranci opiekują się starszymi Włochami, a w starzejącym się społeczeństwie włoskim zależność od nich będzie tylko rosła. Dzisiaj Italię bez obcokrajowców mogą sobie wyobrażać tylko najbardziej zatwardziali ksenofobi.
Źródła: „La Repubblica”, „Corriere della Sera”, „LeNius”, Idos.
Patrz też: Przyjmowanie uchodźców powinno być oczywistością
Nieszczęsne Włochy. A jeszcze parę lat temu był to wspaniały kraj i zamożne społeczeństwo, wymarzony kierunek do emogracji dla wielu Polaków. Teraz ci co jeszcze mają do czego wracaja do Polski bo nawet tu jest lepsze zycie niz we Włoszech z perspektywa 15 milionow imigrantów pozaunijnych
Ajaj, nie zrozumiała Pani tego artykułu. Ale to nie szkodzi, proszę przeczytać jeszcze raz (albo dwa, do skutku). Z jednym się zgadzam: dobrze, że buraki wyjeżdżają.
A życie we Włoszech jest zupełnie OK. Najlepsze są ranki, kiedy odprowadzam swojego syna do przedszkola, a w szkole zamiast samych ponurych białych twarzyczek widzę uśmiechnięte buzie we wszelkich odcieniach ludzkiej skóry. Tak się składa, że najładniejsze są czarne dzieci.
p.s. Ostatnie zdanie tekstu, „Dzisiaj Italię bez obcokrajowców mogą sobie wyobrażać tylko najbardziej zatwardziali ksenofobi”, dedykuję specjalnie dla Pani.