web analytics

DOK – Democracy is OK

„Ja, zwykły, szary człowiek, taki jak wy, wzywam was wszystkich – nie czekajcie dłużej. Trzeba zmienić tę władzę jak najszybciej, zanim doszczętnie zniszczy nasz kraj; zanim całkowicie pozbawi nas wolności”. – Piotr Szczęsny, "szary człowiek" (19.10.2017)

Przewodnicy nienawiści

SKĄD WZIĄŁ SIĘ SUKCES SKRAJNEJ PRAWICY W NIEMCZECH.

PRZEGLĄD NIEMIECKIEJ PRASY

Oprac. Ignaz Wróbel


Niezadowoleni

Timo Steppat, Merkel und die Koalition der Zufriedenen (Merkel i koalicja zadowolonych), „Frankfurter Allgemeine Zeitung“

42 proc. wyborców AfD z różnych powodów czuje się pokrzywdzonymi. Okazuje się, że wielu wyborców AfD najbardziej obawia się uchodźców, globalizacji, islamu i terrorystów – wszystko to, jak dobitnie widać, postrzegane jest przez nich jako największe zagrożenie dla utraty ich własnego stanu posiadania. Wyborców AfD można spotkać we wszystkich warstwach społecznych. Wśród lepiej wykształconych obywateli jest to co prawda tylko około 9 proc., jednak wśród tych o niższym poziomie wykształcenia już 16 proc. Ale na AfD głosowało nawet do 22 proc. bezrobotnych oraz około 21 proc. robotników. Dla dwóch trzecich wyborców AfD głównym motywem wyboru partii przy oddawaniu głosu było niezadowolenie z dotychczasowej działalności wszystkich pozostałych ugrupowań politycznych – jedynie jedna trzecia przyznaje, że głosowała na AfD z przekonania do jej programu i do partii jako takiej. Jak banalnie by to nie zabrzmiało: są to w większości wyborcy, którzy na znak protestu zagłosowali po prostu na inną niż dotychczas partię. Tradycyjne partie mają więc teoretycznie szansę na odzyskanie tych wyborców – przynajmniej wtedy, jeśli uda im się „odczarować” AfD, oraz w szczególności, jeśli będą w stanie dotrzeć do tych środowisk z własnymi programami, które przekonałyby do siebie utraconą co dopiero klientelę.

 

Gniewni, sfrustrowani mężczyźni ze wschodu

Die Sorgen der Männer im Osten – „Integriert doch erst mal uns“ (Zmartwienia mężczyzn na wschodzie), „Die Welt“

Tym, kim dla Donalda Trumpa był gniewny biały mężczyzna z Appalachów, tym dla AfD stał się gniewny enerdowski mężczyzna z masywu Rudawy (niem. Erzgebirge): jedynie zwykłą masą przysparzającą głosów wyborczych. Przeprowadzone już w 2007 r. badania ujawniły istnienie na wschodzie Niemiec fenomenu nowej dolnej warstwy społecznej – „mężczyzn cierpiących” – która wedle badań powstała po 1990 r. na skutek… masowej emigracji młodych kobiet na zachód Niemiec. Doszło do sytuacji, że poziom deficytu kobiet na wschodzie Niemiec jest bezprecedensowy w całej Europie.

Zwraca uwagę duży odsetek sfrustrowanych mężczyzn. Ci głosowali na AfD na znak protestu, a nie z powodu programu tej partii. Wielu z tych mężczyzn, którzy pamiętają jeszcze czasy NRD i fakt nieistnienia wtedy zjawiska bezrobocia, po zmianie systemu utraciło swoje nisko wykwalifikowane miejsca pracy. Poczucie przegranej nie opuściło ich do dziś. Są słabo wykwalifikowani, bez pracy i „bez kobiety u boku” – a to nie jest dobrą mieszanką na starość. Wśród tych wyborców uczucie wściekłości narastało od wielu lat, od zjednoczenia Niemiec. Mają w sobie duże pokłady rozgoryczenia, choćby z powodu „poczucia niesprawiedliwości” związanego z wysokością ich emerytur – które uważają za zbyt niskie w porównaniu do emerytur na zachodzie kraju (…). A gdy mieszkańcy Saksonii słyszą o uchodźcach, wielu z nich reaguje słowami: „zintegrujcie najpierw nas!”.

 

Dziesięciu azylantów z Wilsdruff

Heike Klovert, „Der Spiegel”

W miasteczku Wilsdruff, pół godziny drogi samochodem na południe od Drezna, 36 proc. wyborców głosowało na AfD… mimo że wiele z partyjnych postulatów AfD tych samych głosujących nie przekonało. Jednak według wielu ludzi żyjących tutaj „coś się w końcu musi zmienić”. Ludzie są zdania, że „Merkel powinna była przyznać się, że błędem było wpuszczenie tylu obcych przez granicę. Za te pieniądze, które teraz pochłonie ich integracja, trzeba było lepiej poremontować szkoły i pobudować przedszkola”.

Ani ten emeryt, ani sprzedawczyni, z którymi rozmawiam nie opowiadają jednak, jakoby w miasteczku były jakiekolwiek konkretne problemy z uchodźcami. Według urzędu miasta w Wilsdruff mieszka 13.900 ludzi, w tym raptem 10 azylantów. Mimo tego 36 proc. wyborców głosowało tu na AfD.

Burmistrz Ralf Rother wielokrotnie słyszał już to samo, ciągle ponawiane pytanie: „dlaczego gdy mowa o uchodźcach, naraz w budżecie państwa znajduje się mnóstwo pieniędzy, a jeśli chodzi o poprawę edukacji i zatrudnienie nowych nauczycieli, pieniędzy brakuje?”

Inni mieszkańcy Wilsdruff mówią:

– Wielu ludzi tutaj tego nie rozumiało. Głosowanie na AfD to kwestia postawienia się CDU. Ten Region w Saksonii był przez dziesięciolecia bastionem CDU, lecz ta w ostatnim czasie nie jest już wcale tak konserwatywna, jak jeszcze dziesięć lat temu.

Brakuje mi rzeczowego odniesienia się do postulatów AfD. Jeśli tylko powie się cokolwiek przeciwko uchodźcom, od razu dostaje się łatkę prawicowego ekstremisty.

 

Wykalkulowana prowokacja

Benedikt Peters, Warum die AfD so gut abgeschnitten hat (Dlaczego AfD tak dobrze wypadła), „Süddeutsche Zeitung”

Strach przed uciekinierami: AfD ostro krytykowała politykę przyjęcia uciekinierów, przez co stała się niejako głosem oburzonych. Walczyła z poprawnością polityczną: Alice Weidel powiedziała na zjeździe partii w Kolonii, że „nie pozwolimy sobie dłużej kneblować ust” oraz że „poprawność polityczna powinna wylądować na śmietniku historii”. AfD postulowała, że „powinno się znów móc otwarcie wyrażać dumę narodową” oraz krytykowała wprowadzenie małżeństw homo­seksualnych. W kampanii wyborczej partia zatrudniła amerykańską agencję Harris Media, znaną z ekstremalnego zaostrzania kampanii internetowych poprzez tzw. „negative campaigning” – rodzaj kampanii, który w Niemczech jest potępiany, gdyż polega na mocnym wykrzywianiu rzeczywistości i atakach ad personam na politycznych konkurentów. Ponadto AfD udało przedstawić się jako ofiara establishmentu, który to „wszystkimi sposobami przeszkadza w realizacji demokratycz­nie gwarantowanych praw jej członków”. Wmówili wyborcom, że „sposób obchodzenia się z AfD dowodzi, że demokracja w Niemczech jest zagrożona”.

AfD to także dobrze wykalkulowana prowokacja. Jej politycy dali się poznać z retorycznego łamania tabu: „strzelania do imigrantów na granicy – jeśli będzie trzeba” – słowa Frauke Petry; „to musi dotyczyć również kobiet i dzieci” – dodała Beatrix von Storch; „pomnik Holokaustu w centrum Berlina jest haniebnym pomnikiem” – Björn Höcke; „ofiary zamachu w Berlinie to ofiary Merkel” – Marcus Pretzell, itp. Teraz już wiemy, że prowokacje te były w pełni zamierzone i miały przynieść partii medialny rozgłos. Niestety większość mediów dała się w to wciągnąć i szeroko relacjonowała tego typu łamiące tabu wypowiedzi członków AfD.

 

Żegnaj, tolerancjo

Michael Lühmann, Das sächsische Leiden (Saksońska choroba), „Die Zeit“

Tym samym została obalona dotychczasowa narracja, jakoby Saksonia była uodporniona na prawicowych ekstremistów. Wielu polityków jeszcze do niedawna twierdziło przed kamerami, że Saksończycy są co prawda dosyć oporni, ale w żadnym wypadku nie są ślepi na prawe oko. Kiedyś Saksonia była kolebką liberalnej emancypacji i dumnych bojowników o konstytucję. Dziś upadła do poziomu kraju, w którym wrogość do demokracji i konstytucji najwyraźniej znajduje wielu zwolenników. Tam, gdzie dziś straszenie „mieszanym narodem” wywołuje satysfakcję słuchaczy, niegdyś rządziła tolerancja religijna. Tu, na tych obszarach, w zupełnie wyjątkowy sposób spotykają się dziś dwie postawy: nieżyciowy, nienawidzący świata, nadęty ewangelikalizm, który całkowicie oddał się tzw. ochronie życia, nienawiści wobec islamu oraz walce z seksualnością, oraz właśnie ten gotowy do stosowania przemocy, prawicowy ekstremizm, który co raz wybucha na nowo, tak jak we Freitalu, w Heidenau, w Clausnitz, w Budziszynie czy w Saskiej Szwajcarii. Zbyt długo ludzie polityki, mediów i nauki ostrzegali przed stygmatyzacją wyborców, przez co… zduszono w zarodku próby podjęcia racjonalnej publicznej debaty na temat tej „saksońskiej choroby”. Tym samym przytłaczające zwycięstwo AfD w Saksonii, które bez liberalnego miasta Lipska byłoby jeszcze większe, wyjdzie może jednak wszystkim tutaj na dobre.

Zważywszy na to, że w szeregu wschodnioniemieckich komunach AfD niewiele zabrakło do progu 50 proc., od teraz nawet saksońska „partia państwowa” – jaką do tej pory zawsze była CDU – nie będzie już mogła dłużej udawać, że w Saksonii nie ma problemu z radykalną prawicą. Tego wszystkiego, przy całym ostrożnym podejściu, Saksonii, mojej Saksonii, nie wolno puścić płazem.

 

Idylla bez obcych

Sören Kittel, Die Gemeinde, in der fast jeder Zweite die AfD wählte (Gmina, gdzie prawie co drugi głosował na AfD), „Hamburger Abendblatt“

Wieś Dorfchemnitz, 1.564 mieszkańców, 1.200 osób uprawnionych do głosowania, 865 poszło do urn, z czego 47,4 proc. głosowało na AfD. Najwyższy procent w całych Niemczech. Odsetek obcokrajow­ców we wsi nad potokiem Chemnitz wynosi 0,4 proc. Można równie dobrze powiedzieć: w Dorfchemnitz nie ma żadnych obcych. Skąd więc bierze się ta wściekłość na tradycyjne partie, skąd rozczarowanie?

Opowiada jeden z mieszkańców:

– AfD urządziło u nas spotkanie wyborcze. Zupełnie nic nie mówili o uchodźcach. Opowiadali o niemieckim charakterze narodowym, o tym, co stanowi o poczuciu naszej wspól­noty. Słuchali tego, co mieliśmy do powiedzenia. Chętnie witalibyśmy u nas też inne partie, ale żadna z nich się nie pofatygowała. Wiele domów we wsi należy do dobrze prosperujących rzemieślników, mamy tu stolarza, fryzjera, piekarnię, rzeźnika, dekarza, ogrodnika. Bezrobotnych we wsi nie mamy. Ale połączenie autobusowe jest złe, ulice są od dziesięcioleci w złym stanie, sieć komórkowa i łącza internetowe działają bardzo wolno, ostatni sklep zamknięto dwa lata temu, a kasa oszczędnoś­ciowa przyjeżdża do nas autobusem – co dwa tygodnie i tylko na 45 minut. Największym ciosem dla mieszkańców było zamknięcie lokalnej szkoły.

– Zebraliśmy 700 podpisów sprzeciwu – mówi inny z mieszkańców Dorfchemnitz – ale nikt ich nie wziął pod uwagę. A wraz z zamknięciem szkoły umiera część naszej kultury. Byliśmy klasycznym bastionem CDU, ale ludzie stracili poczucie, że ktokolwiek bierze nas jeszcze na serio. Nie mamy tu żadnych nazistów we wsi, ja nie głosowałem na AfD. Musiałoby się wiele wydarzyć, żebym to zrobił. Ale dobrze się stało, że wreszcie ktoś zaczął nas słuchać. Może już tylko dlatego głosowanie na AfD się opłaciło?

– Oczywiście, że mamy tu idyllę – twierdzi inny. – Ale też chcemy, żeby tak pozostało – dlatego głosowałem na AfD.

 

Kampania plugawości i prowokacji

Benedict Neff, Ein wilder Haufen zieht in den Bundestag (Dzika zgraja wchodzi do Bundestagu), „Neue Zürcher Zeitung“

Z żadną inną partią w Niemczech nie wiąże się tylu nadziei i obaw, co z AfD. Swój triumf zawdzięcza konsekwentnej krytyce polityki przyjmowania uchodźców przez dotychczasową koalicję CDU i SPD. Alexander Gauland [jeden z liderów partii] domagał się usunięcia jednej z ministr do Anatolii. Medialne przerażenie było ogromne. Potem gazety donosiły o aferze Alice Weidel, która zatrudniła na czarno sprzątaczkę z Syrii. Potem gazety pisały o skandalicznej wypowiedzi Gaulanda, domagającego się nowej kultury historycznej, w której Niemcy mogliby być „dumni z dokonań i wielkich wyczynów niemieckich żołnierzy”. AfD znalazła się tam, gdzie chciała się znaleźć: na czołówkach gazet… Dyktowała całą kampanię wyborczą plugawością i prowokacjami – na które odpowiadało politycznie poprawne echo pozostałych partii. AfD wstrząsa tym, co do tej pory wydawało się być wyryte jak w skale, i wskakuje na tematy polityczne, które zostały opuszczone przez inne partie polityczne lub których te partie nie chciały dotykać.

Sigmar Gabriel, minister spraw zagranicznych w dotychczasowym rządzie z ramienia SPD, ostrzegał: „jeśli AfD wejdzie do Bundestagu, to pierwszy raz od ponad 70-ciu lat naziści będą przemawiać w Reichstagu”. Zważając na to wszystko, wygląda na to, że AfD nie jest zjawiskiem, które samo zniknie w niedługim czasie, mimo że partia ta do tej pory nie proponuje wyborcom jakiejkolwiek koherentnej polityki i de facto jest jedynie dzikim konglomeratem niezadowolonych: pod szyldem AfD politykują zwolennicy Putina, ślepi miłośnicy USA, nacjonalistyczno-rasistowscy ultrakonserwatyści, antysemici, zwolennicy ultraliberalnej gospodarki, islamofobi oraz zwolennicy teorii spiskowych. Jednak najbardziej AfD powinna bać się sama siebie: jej samodestrukcyjny potencjał jest co najmniej tak samo duży, jak ten do jej długofalowego sukcesu.

 

Żadnych układów z nazistami

Gereon Asmuth, Soll man sie eine Nazipartei nennen? (Czy powinniśmy nazywać ich partią nazistów?), „taz“

Czy nazistów powinno nazywać się nazistami? Oczywiście, cóż za pytanie! Czy nazistów w AfD powinniśmy nazywać nazistami? Bezsprzecznie! Ale czy dlatego AfD powinniśmy nazywać partią nazistów? Ależ tak. Co oczywiście nie oznacza, że wszyscy członkowie AfD są nazistami. Na szczęście nie wszyscy. I już na pewno nie wszyscy wyborcy tych prawicowo-ekstremistycznych populistów. Problem trzeba jednak nazywać po imieniu. AfD nie jest stawiana w prawicowym kącie przez jakichś tam liberalnych idealistów. Ona tam już dawno stoi – z rozbudzonymi chęciami osiągnięcia władzy totalnej, tak jakby niewiele jej już do tego brakowało. Owszem, w AfD są też tacy ultrakonserwatyści, od których zajeżdża stęchlizną lat 1950-tych. I za każdym nowym zrzuceniem następnej warstwy skóry z tej brązowej cebuli, AfD coraz wyraźniej pokazuje, co w niej w środku siedzi.

Nie da się już bardziej demonizować samego demona. Można zamknąć oczy i mieć nadzieję, że sam zniknie. Tylko że on tego nie uczyni. I dlatego najwyższy czas nazywać AfD partią nazistów. Nie dlatego, żeby walić prawicowców hasłem niczym młotem. Ale aby zwalczyć demona, trzeba wyznaczyć sobie klarowną granicę: z nazistami żadnych targów i żadnych układów nie robimy. To musi być i pozostać demokratycznym konsensusem, zarówno politycznym, jak i społecznym. A już na pewno w tym momencie, w którym AfD – krok po kroku – wchodzi do coraz większej liczby parlamentów, zarówno w krajach związkowych, jak i w Bundestagu.

 

Bezpieczeństwo za ogrodzeniem z prętów

Caroline Fetscher, Die verspätete Wutabfuhr (Spóźnione wyzbywanie się wściekłości), „Der Tagesspiegel“

Jak negatywy przy naświetlaniu, za wizjami, które sprzedaje AfD, pojawiają się prawdziwe obrazy. Widzimy cały pejzaż projekcji. W wypowiedziach o niezdolnych do niczego, źle wykształconych azylantach z autorytarnych reżimów można rozpoznać… nie radzących sobie z rzeczywistością obywateli ze wschodu. Kiedyś byli zdani jedynie na propagandę państwowych organów, nie mogąc nic na nią poradzić. Dziś hasła o „kłamliwej prasie” i „systemowych mediach” służą im do spóźnionego wyzbywania się wściekłości. Kiedyś rządziła partyjna nomenklatura, która miała w nosie potrzeby społeczeństwa. Dziś można bezkarnie żywić się nienawiścią wywodzącą się z tej spuścizny i skandować: „Merkel musi odejść”. Kiedyś ciężko strzeżona granica otaczała teren, na którym można było bezpiecznie żyć w kleszczach przytulnego ucisku totalitarnego państwa. Dziś obsesja zamkniętych granic uwidacznia tęsknotę za swojskim poczuciem bezpieczeństwa za ogrodzeniem z prętów.

Na wschodzie, najbardziej rzucającym się w oczy bastionie niezadowolonych, wielu czuje się wyobcowanymi lub wręcz nawet obcymi. Nic więc prostszego, by ulżyć sobie posługując się projekcją na innych „obcych”, na uciekinierów, na imigrantów. Tak jak i oni, obywatele ze wschodu też musieli zawierać kompromisy z reżimem, czego efektami często bywały złość i urazy, nienawiść so siebie samego, jak również i do innych. Fenomen AfD ma więc przyczyny ekonomiczno-socjalne, jak również i psychiczne.

Poza warstwą otrzymującą pomoc socjalną, istnieje również warstwa społeczna „niższa emocjonalnie”, gorzko zatwardziała, do której mogą należeć nawet bogatsi ludzie. Tej warstwie w całej swojej rozciągłości elita AfD oferuje się jako przewodnik nienawiści. Kanalizuje ona spiętrzone afekty do swoich biologicznie-rasistowskich i czysto nacjonalistycznych celów, podczas gdy prawdziwymi troskami, lękami i traumami obywateli prawdopodobnie i tak nikt nigdy się nie zajmie.

 

(Visited 183 times, 1 visits today)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kategorie

Najpopularniejsze:


License:

This work is licensed under a Creative Commons Attribution-NoDerivatives 4.0 International License.

W blog Democracy is OK D.OK zamieszczamy teksty, których tematyka jest zgodna z ideami wyrazonymi w naszym Manifescie, jednak za tresc artykulow i wyrazone w nich opinie odpowiedzialni są tylko i wylącznie ich autorzy.