„Ja, zwykły, szary człowiek, taki jak wy, wzywam was wszystkich – nie czekajcie dłużej. Trzeba zmienić tę władzę jak najszybciej, zanim doszczętnie zniszczy nasz kraj; zanim całkowicie pozbawi nas wolności”. – Piotr Szczęsny, "szary człowiek" (19.10.2017)
Na wstępie krótki osobisty komentarz. Jako że moje dziecięce lata przypadły na schyłkowy okres PRLu, wychowywałem się na Kapitanie Klossie i Czterech Pancernych. Oglądało się złych Krzyżaków w serialu „Gniewko, syn rybaka”, a przynajmniej raz w roku cała szkoła szła do kina na „Krzyżaków” Aleksandra Forda. Do tego historia rodziny nie nastrajała do przyjaznych uczuć w stosunku do zachodniego sąsiada.
Dziadek Władysław wywieziony na roboty do bauera, babcia Maria w obozie koncentracyjnym, dziadkowie ze strony ojca ograbieni z majątku. A jednak im bardziej dorastałem, tym mniej czarno-biały był dla mnie obraz Niemców. Babcia Jadwiga, 40 lat po wojnie potrafiła zrugać mnie i brata po niemiecku, gdy za bardzo broiliśmy. Dziadek Antoni odmówił podpisania volkslisty, mimo że ta mozliwość była mu oferowana jako szefowi cechu cukierników w Toruniu.
Nie pokochałem Niemców, ale przestałem ich postrzegać tylko jako zbrodniczych nazistów po przeczytaniu „Na Zachodzie bez zmian”, czy poezji Rilkego i Goethego w oryginale. Do tego licealne wymiany z klasami ze Stuttgartu pozwoliły na poznanie młodych Niemców, dla których wojna była takim samym abstrakcyjnym zdarzeniem, jak dla mnie. Do dzisiaj pamiętam rozdawane na plebanii w zimę stanu wojennego, paczki z odzieżą i żywnością wysyłane przez kościelne wspólnoty ze złego Erefenu. Odwiedziny u znajomych w Niemczech, którzy uciekając przed obowiazkową służbą wojskową starali się o niemiecki paszport.
Moje osobiste spojrzenie na Niemcy zmieniało się tym bardziej, im bardziej miałem okazję poznać Niemcy i Niemców. I raczej zmieniało się pozytywnie. Myślę, że przede wszystkim dlatego, że zawsze rozumiałem okropieństwa II Wojny jako szaleństwo całej ludzkości, nie tylko Hitlera i jego ziomków.
Dziś mamy zupełnie inne czasy. Niemcy już dawno zrobili rachunek sumienia i rozliczyli się ze swoją przeszłością. Oczywiście, że mają swoją Erikę S. i jej Związek Wypędzonych, tak jak i my mamy swoich moczarowców i pogrobowców Stowarzyszenia Grunwald. Ale świat nie stoi w miejscu wpatrzony wstecz. Po wojnie światli ludzie postanowili nie dopuścić do powtórzenia jej okropności. Konrad Adenauer, Joseph Bech, Johan Willem Beyen, Winston Churchill, Alcide De Gasperi, Walter Hallstein, Sicco Mansholt, Jean Monnet, Robert Schuman, Paul-Henri Spaak i Altiero Spinelli – uznawani za Ojców Założycieli Unii Europejskiej – odkurzyli pomysł z 1923 r., gdy austriacki książę Coudenhove-Kalergi założył Ruch Paneuropejski.
Dzięki temu połączeniu i pojednaniu cieszymy się od 70 lat pokojem w Europie. Swobodny przepływ towarów i usług zmienił kontynent europejski, a dołączenie Polski do wspólnoty państw europejskich zmieniło także i nasz kraj. Nie będę nawet wspominał jak bardzo zmieniła się infrastruktura Polski dzięki środkom z Unii. Kto nie zauważa lub neguje ten wkład, nie jest w ogóle godzien zabierać głosu w dyskusji. Fakty są niezaprzeczalne: więcej środków od Unii dostajemy, niż do wspólnej puli wpłacamy. Polacy stanowią największą grupe migrantów w każdym państwie Unii. Nasze firmy prężnie działają na europejskich rynkach i z biednego sąsiada staliśmy się może wciąż troszkę biedniejszym od innych, ale poważnym partnerem.
Po tym przydługim wstępie czas na ocenę sytuacji obecnej. Czy tego chcemy, czy nie, naszymi sąsiadami zawsze będą Rosja i Niemcy. Historia stosunków z oboma państwami nie jest usłana różami. Z obydwoma narodami zawieraliśmy alianse i walczyliśmy na śmierć i życie. Jednak historia powojenna ustawiła nasz kraj na kursie zbliżenia do swiata Zachodu, a ze względu na mocarstwową politykę Rosji – w konflikcie ze wschodnim sąsiadem. Również ekonomicznie jesteśmy bardziej związani z Unią, podczas gdy w zasadzie żaden z rządów wolnej Polski nie potrafił ocieplić i ożywić kontaktów ze wschodnim sąsiadem.
Podawane przez GUS dane z 12.07.2017 pokazują, ze udział krajów rozwiniętych w polskim eksporcie ogółem wyniósł 86,5% (w tym UE 79,4%), a w imporcie – 66,6% (w tym UE 59,4%), wobec odpowiednio 87,1% (w tym UE 80,4%) i 68,8% (w tym UE 61,8%) w analogicznym okresie ubiegłego roku. Przy czym polski eksport do Niemiec zwiększył się o 6,6% r/r i wyniósł 22 199,1 mln euro w okresie styczeń-maj br., zaś import w tym czasie wzrósł o 6,7% r/r do 18 210,1 mln euro. Gospodarka Niemiec jest ważnym partnerem dla naszej i tylko ignorant tego nie dostrzeże.
Oczywiście narracja prawicy pokazuje ten związek między gospodarkami naszych państw jako przykład bezwzględnego wyzysku polskich przedsiębiorstw przez niemieckich okrutników. Ale tak jak jedni widzą szklankę do połowy pustą, tak ja widzę bogatego, życzliwego sąsiada, który inwestuje w naszą gospodarkę kanałami instytucjonalnymi i poprzez kapitał prywatny. Nie oszukujmy się – oczywiście, że Niemcy nie robią tego bezinteresownie. W ich interesie jest Polska związana ekonomicznie z Zachodem.
Polska bogacąca się, rozwijająca się ekonomicznie i duchowo w sferze wpływów chrześcijańskiego Okcydentu, a nie dryfująca w stronę wpływów azjatyckich dyktatur. Któryś z moich znajomych przytoczył wspaniały przykład bogatego gospodarza, któremu bardziej się opłaca dawać pracę i pomagać biedniejszemu sąsiadowi, niż czekać aż ten przymuszony głodem zacznie okradać jego gospodarstwo (zjawisko tzw. jumy w latach 90tych).
Ja dodam własne spostrzeżenie. Pamiętacie umowę na Caracale? Większość komentatorów skupiła się głównie na ekonomicznym aspekcie kontraktu. Ale ta sprawa miała bardziej znaczący wymiar polityczny. Oto konsorcjum fancusko-niemieckie przemysłu strategicznego oferowało nam partnerską pozycję w europejskim konglomeracie przemysłu zbrojeniowego. Dziś MON wysyła do USA listy domagające się transferu technologii związanego z pociskami Patriot – Airbus Helicopters oferował nam bezpłatne przekazanie 45 technologii związanych z produkcją śmigłowca.
To nie była tylko transakcja handlowa. To był ważny gest dwóch największych państw Europy: popatrzcie, doceniamy wasze postępy, teraz doceniamy was jako partnera i okazujemy wam zaufanie zapraszając do wspólnego budowania ekonomicznej i wojskowej siły Europy. Bez wątpienia na taki gest latami pracowały po cichu i bez rozgłosu dziesiątki polskich dyplomatów, urzędników państwowych i przedstawicieli firm.
I wszystko to wyrzucone na śmietnik dzięki opinii mało komu znanego Wacka. W atmosferze skandalu i zupełnie infantylnego obrażania naszych partnerów.
Niemcy nie chcą Polski biednej i zacofanej. Są pragmatyczni. Chcą prosperującego i przewidywalnego sąsiada na Wschodzie. Chcą z nami robić interesy i chcą żeby największy kraj Europy Wschodniej pokazywał mniejszym krajom, że dzięki współpracy i solidarności miedzy krajami Europy wszyscy są wygrani i nikt nie traci.
Artur Osiński
Bardzo trafne obserwacje I komentarze na temat naszego kraju AD2017. Jestem dzieckiem wojennym. Strach przed Niemcem wyssałam z mlekiem matki. Powojenna propaganda tego strachu nie łagodziła. Pisemko dla dzieci, Świerszczyk, opublikowało historię o obozie koncentracyjnym. Ilustracja przedstawiała niemieckiego żołnierza w chełmie, z karabinem maszynowym i owczarkiem alzackim na smyczy, rwacym się do ataku, w domyśle, na polskie dzieci. Ten obraz całymi latami prześladował mnie we snach. Gdy dorosłam, ten koszmarny sen mnie opuścił, ale pozostało uprzedzenie do Niemców, z którym musiałam sobie jakoś poradzić. Udało mi się je wykorzenić w wieku sześćdziesiat kilka lat.
Dzisiejsi młodzi ludzie maja szanse poznać inne nacje. Podróżować, zaprzyjaźniać się z odmiennymi rasowo i kulturowo obywatelami innych krajów. Wydawałoby się, że nie istnieje przestrzeń, w której da się rozniecać niechęć, czy wręcz nienawiść do INNYCH. A jednak PiSowi się to udaje. Smutne to bardzo. Czas na mobilizację wszystkich środków do uświadamiania narodu.