„Ja, zwykły, szary człowiek, taki jak wy, wzywam was wszystkich – nie czekajcie dłużej. Trzeba zmienić tę władzę jak najszybciej, zanim doszczętnie zniszczy nasz kraj; zanim całkowicie pozbawi nas wolności”. – Piotr Szczęsny, "szary człowiek" (19.10.2017)
Po stylu rządzenia, jaki PiS prezentowało w swym pierwszym wcieleniu, oraz dwóch sromotnie przegranych na rzecz Platformy wyborach, po pokazie próbki IV RP w 2006 r. w wydaniu Antoniego Macierewicza i Zbigniewa Ziobry, wydawało się, że PiS jest trupem i już się nie podniesie. Donald Tusk pewnie też tak myślał. Platforma – nie wiem czemu, czy z litości, czy z przekory – utrzymywała partię Kaczyńskiego przy życiu, pewnie dla postrachu, nie przywiązując kompletnie wagi do skutecznego osądzenia jej ówczesnych animatorów za wcale nie takie małe podłości, jakich się dopuścili.
Nie chodzi mi o to, by jakimś politycznym kluczem wywierać wpływ na ówczesną prokuraturę, ale – tak uważam – były podstawy, by postawić kilku jej polityków przed Trybunałem Stanu. Tego nie zrobiono i to teraz mści się nie tylko na samej Platformie, ale i na sporej części społeczeństwa.
Do momentu wyborów prezydenckich w 2015 roku, i późniejszych parlamentarnych, polscy wyborcy byli w miarę przewidywalni. Znali zasady przedwyborczej gry. Wybaczali swoim politykom bardzo wiele. Wybaczali zdrady, kłamstwa, pijaństwo, głupotę, a nawet korupcję. Nie wybaczali jednego: chamstwa! Zwłaszcza chamstwa połączonego z „cnotami” wymienionymi wcześniej. Tak właśnie przepadły bez wieści i nie podniosły się AWS i SLD. W 2015 roku Polacy zapomnieli o chamstwie i wybrali je w pełni świadomie, pomni tego, czym ich wybór może się skończyć, gdyż silniejszy był… strach przed obcymi.
W 2015 roku Polacy zapomnieli o chamstwie i wybrali je w pełni świadomie.
Jarosławowi Kaczyńskiemu uchodźcy spadli jak dar z nieba. Potrzebował czegoś, czego Polacy baliby się najbardziej. Boga najwyraźniej się nie bali, z podatkami i krwiopijczym ZUSem jakoś sobie radzili, bezrobocie też nie było większym problemem, za to przestraszyli się imigrantów i rzekomego zalewu islamu na Europę. Polska gospodarczo radziła sobie dobrze, malało bezrobocie, były inwestycje, kraj się zmieniał na lepsze. Platforma była spokojna o kolejne zwycięstwo.
Gdy narastający terroryzm na zachodzie Europy i wiosna ludów arabskich przybrała na sile, a wojna w Syrii rodziła coraz większe rzesze uchodźców, Polacy przestraszyli się nie na żarty. Zresztą nie tylko my. Nie pomogły apele części Kościoła o pomoc i współczucie. Nawet Papieża w tej kwestii polscy katolicy potraktowali z politowaniem i lekceważeniem. Owszem, kochają go dalej bardzo, gdy mówi o różnych rzeczach – tylko nie wtedy, gdy przypomina o ewangelicznym obowiązku pomagania uchodźcom, czyli bliźnim. Bardziej kochają Papieża Polaka, gdyż ten o nich nie mówił nic, a przecież jest święty.
Jarosławowi Kaczyńskiemu uchodźcy spadli jak dar z nieba.
Dzisiaj około 75 procent wyborców w Polsce otwarcie deklaruje niechęć do przyjmowania uchodźców. Jarosław Kaczyński o tym wie.
I to jest właśnie kapitał wyborczy Prawa i Sprawiedliwości. Precz z poprawnością polityczną, do głosu wreszcie doszli ludzie, którzy mówią to, co chcą usłyszeć ich wyborcy! Niezbicie o tym świadczy retoryka polityków PiSu. Utrzymują ten ciągły stan wrzenia, cynicznie wykorzystują każdy zamęt i zamach w Europie przeprowadzony przez dżihadystów. W tych 75 procentach około 60 procent na słowo „uchodźca” czy „imigrant” reaguje wręcz alergicznie i nie widzi żadnej alternatywy. NIE dla imigrantów!!! Tak po prostu.
W lutym jeden z niemieckich brukowców, „Die Bild”, pokusił się o makabryczny żarcik, że oto imigranci we Frankfurcie zbiorowo napastowali Niemki podczas nocy sylwestrowej (w co łatwo było czytelnikom uwierzyć, biorąc pod uwagę wypadki w Kolonii rok wcześniej). Ruszył antyislamski hejt. Obserwowałem to i przecierałem oczy ze zdumienia – jeszcze nie wiedząc wtedy, że to głupi żart – jak trafił na podatny grunt w Polsce. Na nic wezwania do okazania empatii. Taki właśnie klimat partia Kaczyńskiego uwielbia i wykorzystuje jako swoje paliwo.
By móc rządzić, PiS przez cały czas prowadzi wojnę z „wrogami”. Wrogiem jest każdy, kto nie jest z PiSem. Także kraje sojusznicze. Partia ta, jako jedyna, zdecydowanie i od początku deklaruje swą opozycję do tego, do czego Polska zobowiązała się w traktacie akcesyjnym do Unii Europejskiej. Myślę jednak, że ta twarda postawa „dobrej zmiany” jest oszustwem. To typowe zagranie pokerzysty, który mając beznadziejne karty w dłoni, gra nadzieją, że mu sie uda podbić stawkę i oszukać współgraczy.
By móc rządzić, PiS przez cały czas prowadzi wojnę z „wrogami”.
Kaczyński umie liczyć pieniądze i wie, że Polska bez Unii pójdzie na dno, a on skończy jak Caucescu w Rumunii. Liczy na „jakieś” ekstra-porozumienie z władzami Unii, czeka, co zrobią Węgry i Austria, które podobnie jak Polska nie chcą imigrantów i żadnych transz czy limitów [Austria od 2015 roku przyjęła około 150 tysięcy uchodźców i tym tłumaczy niechęć do przyjmowania kolejnych w ramach uzgodnionych przez państwa UE relokacji imigrantów z Włoch i Grecji. Węgrzy i Polacy zasadniczo nie chcą żadnych uchodźców – przyp. DOK]. Pohukuje trochę za pomocą swojej „lwicy”, by przestraszyć przywódców innych państw, usiłując sprawić wrażenie, że Polska to silny, poważny i liczący się kraj na arenie międzynarodowej. Do tego uprawiając żałosną propagandę sukcesu w byłych mediach publicznych, zagarniętych przez swoją partię. Podejrzewam, że niebawem wymyślą jakieś korytarze humanitarne, tymczasowe obozy i cuda na wiankach, ale do sankcji nie dojdzie. Najważniejszym przekazem będzie, że Polska „postawiła na swoim” i pokonała głupią Europę. Już pan Kurski nad tym myśli. Tego chce także ten przestraszony elektorat, chce usłyszeć, że Polska pokonała islam.
Ostateczny wniosek nie napawa optymizmem. Według mnie, choć chciałbym się mylić, PiS długo jeszcze będzie okupować Sejm RP. Polacy właśnie z powodu tego strachu będą dalej popierali PiS i partię Kukiza (jedno i to samo). I nie pomogą kolejne, coraz większe, wpadki Prezydenta, ministra Macierewicza, Szyszki, Zalewskiej, Ziobry… długo by wymieniać. Strach przed obcymi paraliżuje umysły Polaków na tyle, że nie wybiorą lawirującej PO ani tym bardziej ostatnio jednoznacznie prouchodźczej Nowoczesnej.
Dziś wyborcy zaakceptowali chamstwo i wprowadzili je do powszedniego dnia, jako pewną normę społeczną. Nie ma świętości i autorytetu moralnego, do którego mogliby sie odwołać. Jest nim tylko paniczny strach i obawa, że islam i prawa szariatu staną się prawem obowiązującym nad Wisłą za lat kilkadziesiąt. Nie 500+ i inne programy prospołeczne pchają ten rząd na czoło sondaży. Dopóki Państwo Islamskie będzie istnieć i przypominać gdziekolwiek na świecie, że jest, dopóty Prawo i Sprawiedliwość będzie mogło eksperymentować w rządzeniu krajem. A jak zabraknie Państwa Islamskiego, to się wymyśli co innego: „obcych” i „wrogów” nigdy nie zabraknie.
Jarosław Kobzdej, Birmingham UK
Najnowsze komentarze