web analytics

DOK – Democracy is OK

„Ja, zwykły, szary człowiek, taki jak wy, wzywam was wszystkich – nie czekajcie dłużej. Trzeba zmienić tę władzę jak najszybciej, zanim doszczętnie zniszczy nasz kraj; zanim całkowicie pozbawi nas wolności”. – Piotr Szczęsny, "szary człowiek" (19.10.2017)

Niemieccy Turcy za Erdoganem

PRÓBA ANALIZY


Kolonia, 31.07.2016, demonstracja poparcia dla Erdogana zgromadziła ok. 50 tysięcy osób,  fot. Andreas Trojak, Flickr 

Żyją w demokracji, a chcą więcej władzy dla Erdogana: znacząca większość Turków w Niemczech, która wzięła udział w referendum, zagłosowała za reformą konstytucji…

Po opublikowaniu wyników tureckiego referendum konstytucyjnego pośród niemieckiej opinii publicznej zapanowało spore wzburzenie. Pojawiły się komentarze w stylu: „Cieszyć się demokracją, ale wybierać despotę” czy choćby: „Co tam się, do licha, dzieje?”. Komentator „Spiegel-Online” Hasnain Kazim również podkreśla zdziwienie „osobliwym zachowaniem niemieckich Turków podczas wyborów”. Wyniki wyborów rzeczywiście zastanawiają. Podczas gdy w Niemczech 63,1% Turków, biorących udział w referendum, głosowało za wprowadzeniem przez Erdogana autorytarnego systemu prezydenckiego, w samej Turcji „za” było jedynie 51,4%. Ale dlaczego akurat niemieccy Turcy bardziej sympatyzują z Erdoganem, niż ich rodacy żyjący w samej Turcji? Dlaczego tutaj Erdogan posiada więcej zwolenników niż choćby w Stambule czy Izmirze?

Wyjaśnijmy na początku dwie kwestie:

Nie można interpretować wyników w ten sposób, jakoby większość z prawie trzech milionów obywateli tureckiego pochodzenia, żyjących w Niemczech, była zwolennikami Erdogana. Tylko 1,4 miliona z nich było w ogóle uprawnionych do głosowania, bo posiadają jeszcze turecki paszport, a z tej liczby zaledwie 46 proc. poszło do urn (w Turcji aż 85%).

Po drugie, wyniki referendum nie są chyba dla nikogo kompletnym zaskoczeniem, gdyż podczas ostatnich tureckich wyborów parlamentarnych, w listopadzie 2015 r., na rządzącą w Turcji partię AKP głosowało w Niemczech 60% wyborców, a do urn poszło wtedy jeszcze mniej uprawnionych do głosowania niż w referendum konstytucyjnym.

Mimo wszystko trudno zrozumieć, dlaczego 416 tys. osób – które na co dzień korzystają z demokracji i wolności, oferowanych przez państwo niemieckie – zagłosowało za wprowadzeniem systemu autorytarnego w ojczyźnie.


Ankara, stare miasto. ©DOK


Z powodu braku wiarygodnych danych statystycznych o grupach wiekowych i zawodowych, jak również o motywach, jakimi kierowali się wyborcy przy podejmowaniu decyzji, poniżej spróbujemy znaleźć wyjaśnienie wyniku referendum, odwołując się do empirycznych doświadczeń Turków mieszkających w Niemczech, przeprowadzanych wśród nich badań społeczno-kulturalnych oraz ocen przekonań płynących bezpośrednio z ust niemiecko-tureckiej społeczności.

Aby wyjaśnić motywy, którymi kierowali się wyborcy, można sformułować kilka hipotez:

Kwestia dyskryminacji, czyli odczucie, do którego przyznaje się większość niemiecko-tureckiej społeczności: głosowali za systemem prezydenckim w Turcji, bo czują się w Niemczech źle traktowani. Ten aspekt podnosi również Gökay Sofuoglu z TGD (tur. Almanya Türk Toplumu), czyli związku gmin tureckich w Niemczech: „Chcieli zaprotestować przeciwko temu, czego – z ich punktu widzenia – doświadczają tutaj od dziesięcioleci”.


Niemcy, Uetersen, turecki festyn dla dzieci, fot. Huhu Uet, Wikimedia Commons 


Jednak Cemile Giousouf, parlamentarzystka CDU w Bundestagu, nie uznaje takiego argumentu: „Jedno z drugim nie ma nic wspólnego. To nie może być wytłumaczenie tego, że głosuje się za systemem autorytarnym w kraju, w którym samemu się nie żyje”. Poseł SPD do Bundestagu Mahmut Özdemir widzi to podobnie: „Od ludzi, którzy w Niemczech korzystali z przedszkoli, szkoły, kształcenia zawodowego czy studiów uniwersyteckich, oczekuję wdzięczności” i „jasnego opowiedzenia się za niemiecką konstytucją oraz [podjęcia] wysiłków na rzecz własnej integracji ze społeczeństwem tego kraju”.

Poczucie dyskryminacji świadczy jedynie o nieudanej integracji – bez względu na to, komu przypiszemy winę. Rzeczywiście, problemy z integracją wśród niemieckich Turków są szczególnie duże. Szef niemieckiej partii Zielonych Cem Özdemir wyjaśniał na antenie Deutschlandfunk, że ten, kto chciałby, aby liczba zwolenników Erdogana [w Niemczech] się zmniejszała, powinien „zastanowić się nad tym, co trzeba zmienić w niemieckim systemie nauczania, żeby dzieci chodzące do szkół w Niemczech miały większe szanse odniesienia później sukcesu w życiu”.

Jednym z powodów takiego wyniku referendum jest fakt, że obóz zwolenników Erdogana był lepiej zorganizowany, miał duże wsparcie finansowe tureckiego rządu i propagandowe tureckich mediów, popierających władzę.

– Brakowało też apolitycznych możliwości dowiedzenia się czegoś więcej o zbliżającym się referendum” – twierdzi Cemile Giousouf. – Większość wyborców, wszystko jedno z którego obozu, nie była dobrze zorientowana w meritum samego referendum.

– Nie wolno też nie doceniać roli konserwatywnych gmin muzułmańskich – mówi z kolei Lale Akgün, była parlamentarzystka SPD z Kolonii.

Dochodzą do tego społeczno-kulturalne różnice w obrębie gmin imigrantów, wyraźnie widoczne między Berlinem a Zagłębiem Ruhry. Widać to dobrze po wynikach. W Berlinie środowiska krytyczne wobec Erdogana są dużo lepiej zorganizowane, istnieje tam też filia tureckiej partii CHP, związanej z opozycją – nic więc dziwnego, że było tam najmniej wyborców popierających autorytarne zmiany w Turcji [głosy rozłożyły się tu pół na pół, podczas gdy na przykład w Dortmundzie i Düsseldorfie ponad 70 proc. głosujących poparło antydemokratyczny projekt Erdogana – patrz zestawienie poniżej].

Jak głosowali Turcy w referendum prezydenckim w poszczególnych miastach niemieckich. Źródło: Türkische Wahlkommission


Bülent Arslan, były przewodniczący niemiecko-tureckiego forum CDU, dodaje jeszcze jeden argument: – Turcy w Niemczech wywodzą się z kultury, w której istnieje bardzo mocna emocjonalna identyfikacja z ojczyzną. W Niemczech, przeciwnie, o własnym kraju myśli się zazwyczaj w kategoriach racjonalnych.

– Państwo niemieckie takiej emocjonalnej więzi nie stwarza. To wcale nie oznacza, że Niemcy powinny zmienić swoje racjonalne podejście – zastrzega Arslan. – To tylko analiza faktów.

Inni jednak uważają, że dokładnie w tym leży sedno problemu:

– „Potrzebujemy strategii, która miałaby na celu dotarcie do niemieckich Turków i pozyskanie ich głów i serc” – twierdzi szef zielonych Cem Özdemir. Psycholog Kazim Erdogan, który prowadzi w berlińskiej dzielnicy Neukölln grupy tureckich ojców, życzyłby sobie, aby politycy niemieccy organizowali spotkania, podczas których zwolennicy i przeciwnicy zmian wprowadzanych w Turcji mogliby ze sobą dyskutować.


Kolonia, 15.06.2013, jedna z demonstracji przeciwników polityki Erdogana,  popierająca protest trwający jednocześnie w Stambule na Placu Taksim. W samej Kolonii manifestowało ponad 30 tysięcy osób, protesty miały też miejsce w innych miastach Niemiec, fot. Raimond Spekking, Flickr 


Wszystko to pokazuje, że przyczyny takiego a nie innego wyniku wyborów są dosyć złożone, a głosujący kierowali się różnymi motywami. Jednak to, jak zagłosowali niemieccy Turcy, nie pozostało bez echa w przedwyborczej kampanii do niemieckiego Bundestagu. Na przykład Stephan Mayer, ekspert CDU do spraw wewnętrznych wezwał do zaostrzenia regulacji kwestii podwójnego obywatelstwa. Wypowiedź ta spotkała się natychmiast ze sprzeciwem ze strony Bilkay Öney z SPD, byłej minister do spraw integracji w rządzie landu Badenii-Wirtembergii:

– Nie interesuje mnie to, że ludzie posiadają dwa paszporty, ale to, że niektórzy imigranci nawet w trzecim pokoleniu mają tak autorytarne nastawienie. Potrzebujemy w naszych szkołach więcej edukacji na temat zasad demokracji.

Inni z kolei opowiadają się za zaostrzeniem kontroli nad zrzeszeniem islamskich gmin wyznaniowych DITIB, za wyrzuceniem z niemieckich meczetów tureckich imamów czy za cofnięciem związkowi UETD, popierającemu rządową partię AKP, statusu organizacji użyteczności publicznej w Niemczech.

Posłanka CDU Cemile Giousouf żąda też od samych partii politycznych większego zaangażowania i „zwrócenia w kampanii do Bundestagu większej uwagi na społeczność niemieckich Turków, bezpośredniego zwrócenia się do nich i lepszego, bardziej ofensywnego włączenia ich w politykę uprawianą przez niemieckie partie. Ludzie ci powinni znaleźć swoją polityczną ojczyznę w jednej z niemieckich partii”.

Oprac. Ignaz Wróbel na podstawie artykułu „Aus Deutschland für Erdogan” Anny Reimann, „Spiegel Online”

Patrz też:

Orhan Pamuk: „Milczenie oznaczałoby utratę szacunku do samego siebie”

Bartosz Hlebowicz, Mleko wierzącej matki jest lepsze

 

 

(Visited 437 times, 1 visits today)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Information

This entry was posted on 8 czerwca 2017 by in FB, ŚWIATOWO and tagged , , , , , .

Kategorie

Najpopularniejsze:


License:

This work is licensed under a Creative Commons Attribution-NoDerivatives 4.0 International License.

W blog Democracy is OK D.OK zamieszczamy teksty, których tematyka jest zgodna z ideami wyrazonymi w naszym Manifescie, jednak za tresc artykulow i wyrazone w nich opinie odpowiedzialni są tylko i wylącznie ich autorzy.