„Ja, zwykły, szary człowiek, taki jak wy, wzywam was wszystkich – nie czekajcie dłużej. Trzeba zmienić tę władzę jak najszybciej, zanim doszczętnie zniszczy nasz kraj; zanim całkowicie pozbawi nas wolności”. – Piotr Szczęsny, "szary człowiek" (19.10.2017)
Wybory z 4 czerwca 1989 roku to jeden z największych sukcesów polskiej opozycji antykomunistycznej. Jednak wtedy, 25 lat temu, nikt nie myślał o świętowaniu. Wszyscy byli przerażeni. Komuniści perspektywą utraty władzy. Opozycja faktem, że tę władzę będzie musiała objąć.
Krzysztof Kozłowski (wówczas kandydat na senatora): „5 czerwca około czwartej nad ranem obudził mnie telefonicznie Jan Maria Rokita. „Słuchaj, mamy pierwsze dane, na razie z okręgów zamkniętych (wojsko, milicja). To jest lawina. ” Jeśli tak jest w tych okręgach, to szykuj sweter i szczoteczkę do zębów. Przed świtem powinni nas wygarnąć, jeśli mają olej w głowie’. Jan Rokita rozumował precyzyjnie, jednak oni nas nie wygarnęli” .
Wynegocjowane podczas Okrągłego Stołu wybory czerwcowe niekiedy określa się mianem „wolnych”. To mylące, bo wolności było tyle, na ile pozwolili komuniści. W każdym okręgu z góry podzielono mandaty między partie koalicji rządzącej i opozycję. Komuniści mieli zagwarantowane 299 sejmowych mandatów z 460. O resztę „Solidarność” miała walczyć z kandydatami bezpartyjnymi (często wspieranymi przez PZPR) i innymi partiami opozycyjnymi (KPN Leszka Moczulskiego, czy, a jakże, zalążki UPR Korwin-Mikkego). Prócz tego 35 mandatów znajdowało się na liście krajowej, na którą głosowano w całej Polsce. „Solidarność” nie wystawiła na nią swoich kandydatów, więc wszystkie miejsca zajęła wierchuszka PZPR, na czele z Czesławem Kiszczakiem, Stanisławem Kanią czy Stanisławem Cioskiem. O wolnych wyborach można było natomiast mówić w przypadku Senatu. Tu rywalizacja toczyła się w pełni demokratycznie.
źrodło: Portal Opinii Tok Fm, blog „Political Faction”
Najnowsze komentarze