„Ja, zwykły, szary człowiek, taki jak wy, wzywam was wszystkich – nie czekajcie dłużej. Trzeba zmienić tę władzę jak najszybciej, zanim doszczętnie zniszczy nasz kraj; zanim całkowicie pozbawi nas wolności”. – Piotr Szczęsny, "szary człowiek" (19.10.2017)
Przywódca mówił nie tylko do nas, których już miał po swojej stronie. Te wypowiedzi ważne były także dla wątpiących, niezdecydowanych, takich co polityką się nie interesują. Krytyka władzy, jeśli równie mocna co rzeczowa, miała szanse trafić na podatny grunt i sprawić, by coraz więcej obywateli dostrzegło rozmiar tej gigantycznej pomyłki, jaką są rządy PiS.
Brak lidera obezwładnia. W sobotę 27 maja okaże się, kto nim zostanie, tymczasem przedwyborcze chóry brzmią gromko; jeden głosi drugą szansę i wybaczanie błędów, inny stawia na doświadczenie gwarantujące, że tych błędów nie będzie. Jest jeszcze trzeci z pieśnią żałobną ”KOD się skończył”.
Krzysztof Łoziński wśród swych sprzymierzeńców ma Dobiesława Pałeczkę, który na łamach portalu Studio Opinii wypowiedział się tekstem „Popieram Łozińskiego”
Musimy odbudować wizerunek naszej organizacji. Przegrupować się. KOD potrzebuje sprawnego urzędnika systematycznie organizującego przestrzeń dla oddolnych inicjatyw; a nie wywołującej skrajne emocje gwiazdy rocka, nie mającej czasu ani na strategię, ani na sprawy organizacyjne, bo ciągle jest w trasie koncertowej; a tym bardziej nie potrzebna jest primadonna obrażająca się, gdy ktoś zwraca jej uwagę na błędy, niezdolna do usunięcia się ze światła reflektorów narażając na klapę cały zespół.
Krzysztof Łoziński jest o wiele dojrzalszym człowiekiem, o wiele większym doświadczeniu. Dla niego KOD nie jest pierwszym eksperymentem. Wbrew pozorom Łoziński jest też o wiele bardziej barwny i charyzmatyczny od Kijowskiego. Miałem okazję wysłuchać ich wystąpień na manifestacji w Poznaniu. Krzysztof Łoziński był jedyną osobą, która mówiła ciekawie, zabawnie i inteligentnie. Był jedyną osobą, tak naprawdę chciało się słuchać. Ewidentne było, że dysponuje o klasę lepszym warsztatem językowym.
Program Krzysztofa Łozińskiego jest bardzo dobrze przygotowany. Widać, że jest to dokument nad którym zespół osób spędził dłuższy czas. Program Mateusza wygląda jak napisany w marszu, gdzieś na jakimś lotnisku. Przypomina on bardziej przemówienie na kolejną manifestację.
Mateusza Kijowskiego popiera murem za nim stojąca grupa, której jednym z przedstawicieli jest Przemysław Wiszniewski:
O Mateuszu wszyscy wiedzą wszystko, a nawet znacznie więcej. Wiemy jak ma w domu, jakie ma rodzinne perturbacje, znamy go od podszewki. Zaryzykuję twierdzenie, że znamy kilka jego podszewek, niekoniecznie prawdziwych.
Bo opozycjonistów – to taka tradycja systemów totalitarnych, żeby opluć skutecznie, należy opluć plwociną, która spodoba się nie tylko władzy, ale też współpracownikom opozycjonistów. Dlatego należy poszukiwać rewelacji obyczajowych albo finansowych. Poszukiwać albo sprowokować i sprokurować.
Według Łozińskiego w organizacji demokratycznej nie powinno być dyscypliny, gdyż dyscyplina jest charakterystyczna dla autorytarnych struktur. W KODzie jest już porządek w papierach dzięki morderczej pracy członków zarządu, tych samych, którzy wcześniej zaprowadzili bałagan w organizacji. Teraz, dzięki temu, że posprzątali, należy im się uznanie. (…) Media powinny być wpuszczone, zdaniem Łozińskiego, na Walne Delegatów, chociaż niekoniecznie, bo mogą zdeformować obraz. W demokracji – jak zapewnił nas prelegent – nie wpuszcza się mediów wszędzie, tylko tam, gdzie wiadomo, że nie przeinaczą. Żadna demokracja nie wpuszcza mediów wszędzie. Na marginesie powiem, że do Sali Kolumnowej Sejmu PiS też nie wpuścił mediów w grudniu, żeby niczego nie popsuły.
Debata trwająca od stycznia, kiedy to miało miejsce niebywale niesmaczne wystąpienie odkrywców słynnych faktur, angażuje mocno wszystkich zwolenników KOD. O przeciwnikach nie wspominając…
A teraz policzmy; w marszach biorą (no, może brały) udział tłumy, które w wariancie optymistycznym potrafiły jednorazowo sięgnąć liczby 250 tysięcy osób. Facebook skupia w grupie Sympatycy Komitetu Obrony Demokracji około 60 tysięcy członków. Są też grupy regionalne, ale zakładam, że tam większość też należy do grona Sympatyków. Członków Stowarzyszenia KOD są podobno około dwa tysiące. Grupa FB Członkowie Komitetu Obrony Demokracji ma ich około 1500.
W wyborach na przewodniczącego KOD brać będą udział członkowie Stowarzyszenia, zarejestrowani, akceptujący statut, płacący składki i czynnie działający między wydarzeniami jak marsze czy inne protesty. Tak więc w najlepszym razie nowy lider KOD zostanie wybrany przy frekwencji wynoszącej dwa tysiące osób. Wydaje się jednak, że głosować będą tylko delegaci, reprezentujący wybór swoich okręgów. Trudno znaleźć w internecie zasady samego głosowania.
Tak czy inaczej, my, którzy tak żywotnie interesujemy się, kto zostanie przewodniczącym, nie mamy na to wpływu. To wielka szkoda, że tak mało osób zdecydowało się przystąpić do ruchu KOD. Tu na marginesie dodam, że swoją deklarację członkowską wysłałam w lutym. W marcu ją potwierdzono zapewniając, że jest rozpatrywana, i nic, cisza… Chyba w plotkach o bałaganie jest jednak ziarno prawdy…
Zakładam, i mam nadzieję, że wśród głosujących – po tylu ważnych wydarzeniach, dyskusjach, debatach, dziesiątkach tekstów – panuje przekonanie, że głosować trzeba. Nie jestem jednak pewna, czy wszyscy już wiedzą, na kogo oddadzą swój głos. Dla jednych wybór jest oczywisty, dla innych trudny, o czym świadczy chociażby wciąż trwająca debata. My, którzy „zaledwie” chodzimy w marszach, propagujemy, wspieramy moralnie i finansowo, będziemy musieli ten wybór zaakceptować.
I po to jest ten tekst. Trzymajmy kciuki za uczestników Wyborów by głosowali „za”, a nie „przeciw”. By stawiając swój krzyżyk mieli na uwadze fakt, że ich faworyt będzie twarzą, głosem, sylwetką reprezentującą nas wszystkich, największą (i oby rosnącą) opozycję w Polsce. Do biurowej roboty i administracji znajdą się inni. Może z czasem i my, dziś jeszcze niezrzeszeni. Teraz najważniejsze jest wyraźne przesłanie, że KOD się nie kończy, ale zaczyna, że ma silnego lidera, i że wszyscy, mimo niedawnych podziałów stoimy za nim murem, a od poniedziałku zaczynamy nowe życie. I nikt nam nie podskoczy.
Byłem sympatykiem KOD i gdy planowałem przystąpienie do tegoRuchu mając nadzieję, że narodził się wspaniały zjednoczony komitet tworzący WSPÓLNOTĘ ludzi sprzeciwu wobec wszystkiego co tworzy PIS.Przypomniałem sobie czasy Solidarności – myślałem, może powtórka? Niestety, zmarnowany entuzjazm i zaangażowanie. Magiel, magiel i jeszcze raz magiel! Dobrze, że nie przystąpiłem – mniejszy kac. Dzisiejszy dzień wyborów to potwierdza.