„Ja, zwykły, szary człowiek, taki jak wy, wzywam was wszystkich – nie czekajcie dłużej. Trzeba zmienić tę władzę jak najszybciej, zanim doszczętnie zniszczy nasz kraj; zanim całkowicie pozbawi nas wolności”. – Piotr Szczęsny, "szary człowiek" (19.10.2017)
Klaskałam chyba najgłośniej. Nic mnie tak nie cieszy, jak świadomość, że szczególnie w mikro społecznościach potencjalnie niesprzyjających coming outom, a zwłaszcza ich konsekwencjom, kochający się ludzie znajdują normalność. Raduje, że te społeczności zamiast wykluczającego zbrzydu innością, skutecznie uczą się respektowania prawa do realizowania życia na pełnym oddechu. Po prostu.
Wszystkim rechoczącym przy rubasznie wylewającym się z paszczy „pedałku” chętnie zaserwowałabym kilka czy kilkanaście lat życia w bańce kłamstwa i autocenzury. Kłamstwa, które należy zaserwować sobie i swojemu partnerowi/partnerce; by nie być przedmiotem nienawiści, przemocy, by móc utrzymać pracę, spokojnie zrobić zakupy, pójść do kina. Getto we własnej głowie. Uważność na każdy publiczny krok, który może zdradzić prawdę. Splecione dłonie, spojrzenie, całus – co to, to nie.
Siedzieli w norach [auto]wykluczenia właśnie dlatego, że otaczał ich społeczny klimat okołopedałkowego rechotu, nietolerancji, często przemocy – słownej i fizycznej.
Znam wiele takich historii; to są historie dewastacji życia dojmujące i nie do wyobrażenia dla przeciętnego hetereseksualnego człowieka, który ma wszystko to, co w przestrzeni prywatnej i publicznej jest dla niego oczywiste jak tlen, a więc nie czuje się zobowiązany do wysiłku intelektualnego nad tymi oczywistościami…
Kiedy wymawiasz rechotliwie „pedałka”, a „pedałek” będzie miał pecha, że znajdzie się w twojej okolicy, miej świadomość, że w jego odbiorze co najmniej okażesz się niemądry. W najgorszym razie – przyczynisz do poczucia wykluczenia, wyobcowania. No i dasz świadectwo tego, co masz pod sufitem.
Szlag mnie trafia i smuta ogarnia, kiedy ludzie pozornie światli lub zwyczajnie porządni[?] i otwarci namawiają mnie do poszerzenia marginesu tolerancji dla „pedałka”. Dla rechotu. Wymownych, porozumiewawczych spojrzeń. Dla niezdrowego rumieńca wyobrażeń, co tam sobie robią i niech to się dzieje jak najdalej, najlepiej w innej galaktyce. Nie twój, nie mój, nie nasz interes, tak jak niczyim interesem są heterozabawy, póki nie dzieje się przemoc.
„Niech sobie żyją, ale nie zbliżają do mnie”.
Uwaga, jesteście tylko niewielki dystans od PiS-owskiej retoryki – „to trzeba leczyć”, „to nienormalne”. Gdzieś bardzo daleko, ale jednak majaczy, oenerowski dres, który tęczowych widziałby powywieszanych na gałęziach.
Ewka Błaszczyk
Tekst ukazał się na profilu FB Autorki. Bardzo dziękujemy za udostępnienie.
Gdyby ludzie w polityce byli tak mądrzy jak Pani Ewa, może wyszlibyśmy w końcu z przeszłości, w której się babramy i ruszylibyśmy do przodu,ku nowemu. Myślenie życzeniowe, wiem.