„Ja, zwykły, szary człowiek, taki jak wy, wzywam was wszystkich – nie czekajcie dłużej. Trzeba zmienić tę władzę jak najszybciej, zanim doszczętnie zniszczy nasz kraj; zanim całkowicie pozbawi nas wolności”. – Piotr Szczęsny, "szary człowiek" (19.10.2017)
W wypowiedzi opublikowanej w „Haaretz” 27 lutego 2017 roku dr Grzegorz Berendt, historyk i pracownik Instytutu Pamięci Narodowej – mianowanego przez państwo polskie „kustosza” pamięci historycznej – wyraził swoje zastrzeżenia wobec artykułu Ofera Adereta z 10 lutego dotyczącego roli pewnych segmentów polskiego społeczeństwa w eksterminacji Żydów polskich w czasie Holokaustu. Ponieważ artykuł Adereta dotyczył mojej książki Judenjagd. Polowanie na Żydów 1942-1945, która właśnie ukazała się w języku hebrajskim nakładem Yad Vashem, oraz obszernie nawiązywał do jednego z udzielonych przeze mnie wywiadów, czuję się w obowiązku odpowiedzieć na insynuacje i przeinaczenia Berendta.
Berendt przekonuje, że zarówno polskie elity, jak i przywództwo państwa polskiego (na uchodźstwie, w Londynie) współczuło Żydom w ich niedoli. Nie wspomina jednak o tym, że rzadkie publiczne deklaracje wsparcia ze strony polskiego rządu na uchodźstwie spotykały się z nieskrywaną wrogością polskiego ruchu oporu i miejscowej ludności. Generał Stefan Rowecki, głównodowodzący ruchem oporu, uciekł się nawet do ostrzeżenia władz w Londynie, że jeśli nie ograniczą swoich wypowiedzi na temat Żydów, to zrażą do siebie polski lud. Jeszcze dalej posunął się Jan Karski, podziemny kurier, którego słowa często się cytuje. Powiadomił władze, że „rozwiązanie kwestii żydowskiej” mogło być prawdopodobnie „jedynym pomostem pomiędzy niemieckim okupantem a większością społeczeństwa polskiego”.
(…)
Stosunek decydentów do Żydów w okupowanej Polsce można nazwać w najlepszym przypadku obojętnym, a w najgorszym: nieskrywanie wrogim. Roman Knoll, jeden z najwyżej postawionych członków cywilnych władz podziemnych, jeszcze w lecie 1943 roku pisał, że w niepodległej Polsce nie będzie miejsca dla Żydów – nawet tych nielicznych, którym uda się przetrwać Holokaust: „masowe mordowanie Żydów w Polsce prowadzone przez Niemców zmniejszy problem żydowski, ale nie usunie go całkowicie” – pisał Knoll. Deklarację Knolla powielała polska prasa podziemna i z lewej, i z prawej strony – przykłady są zbyt liczne, by tu cytować. Z punktu widzenia umierających Żydów rzadkie wyrazy wsparcia z Londynu nie miały żadnej wagi; liczyła się postawa przywódców miejscowego ruchu oporu, jak również wysokich funkcjonariuszy polskiego Kościoła katolickiego. Obie te strony dotkliwie zawiodły Żydów. Szczególnie dojmujące było milczenie Kościoła.
(…)
Symptomatyczny jest fakt, że wielu Polaków uhonorowanych medalem Sprawiedliwego wśród Narodów Świata zwróciło się do Yad Vashem z prośbą o zachowanie anonimowości z obawy przed sąsiadami. (W konsekwencji, niektórzy odznaczeni otrzymali medale podczas cichych ceremonii w ambasadzie izraelskiej w Warszawie albo na inne, podobnie „bezpieczne” sposoby).
(…)
w moich badaniach odkryłem między innymi zaskakujący stopień własnej inicjatywy polskich policjantów, samodzielnie zabijających Żydów – nie tylko bez bezpośredniego zaangażowania Niemców – a czasem bez ich wiedzy. Jeszcze ważniejszym odkryciem (nic dziwnego, że nieobecnym w polemice Berendta) był stopień zaangażowania innych polskich sprawców – tysięcy ochotniczych strażaków, młodzieży ze Służby Budowlanej (Baudienst) oraz niezliczonych „gapiów” i sąsiadów, którzy wzięli udział w brutalnych likwidacjach lokalnych gett i następujących po nich polowaniach na ocalałych Żydów.
(…)
Gdyby Berendt postanowił przekuć swoje oburzenie w coś dobrego, jeśli jest naprawdę zainteresowany najnowszym stanem badań w dziedzinie historii stosunków polsko-żydowskich, to powinien pouczyć swojego przełożonego, dr. Jarosława Szarka, dyrektora IPN, na temat prawdziwej tożsamości sprawców masowego morderstwa Żydów w Jedwabnem. Dr Szarek, jak dowiedzieliśmy się z jego zeszłorocznego oświadczenia, uważa, że za tę zbrodnię odpowiadali Niemcy. Berendt mógłby także zbadać sprawę oburzającej wystawy w niedawno otwartym Muzeum Polaków Ratujących Żydów w Markowej, wytworze jego instytucji, która bezwstydnie przeinacza historię Szoah. Wreszcie, mógłby oświecić polską minister edukacji, która do dziś nie jest wstanie przyznać, że to Polacy dokonali mordu na Żydach w niesławnym pogromie kieleckim w 1946 roku. Berendt mógłby też zająć się licznymi innymi skandalicznymi insynuacjami, przeinaczeniami i wprost kłamstwami, które zaśmiecają dziś media w Polsce. Jednak taka próba – ze względu na obecny klimat polityczny – wymagałaby pewnej odwagi.
przeł. Ola Paszkowska. Jest to tłumaczenie tekstu, który ukazał się 19 marca w „Haaretz”.
Przerażająca prawda,której nigdy w pełni nie przyjmiemy.
Tak, wiem o tym wszystkim. To było straszne, ale takie postawy nadal są. Trzeba mówić jak najwięcej, może ktoś przyswoi.