„Ja, zwykły, szary człowiek, taki jak wy, wzywam was wszystkich – nie czekajcie dłużej. Trzeba zmienić tę władzę jak najszybciej, zanim doszczętnie zniszczy nasz kraj; zanim całkowicie pozbawi nas wolności”. – Piotr Szczęsny, "szary człowiek" (19.10.2017)
WYWIAD Z AGNIESZKĄ ABÉMONTI-ŚWIRNIAK, DZIENNIKARKĄ GAZETY „FAKTYCZNIE”, LAICZKĄ, FEMINISTKĄ
Strona z książki „Marta i lekcja religii” Agnieszki Abémonti-Świrniak.
Katarzyna Wenta-Mielcarek: Kim jest Marta?
Agnieszka Abémonti-Świrniak: To bohaterka serii opowieści, obecnie wydanych w książeczce dla światłych dzieciaków, pt. „Marta i lekcja religii”. Marta odkrywa świat i ważne w życiu wartości. W domu i w szkole, z wielu stron, dostaje różne informacje, które rewiduje. Na przykład taką, że dzieci daje Bóg albo że Bóg zabrania powstawania dzieci ze szkiełka…
Dopiero rodzice wyjaśniają jej, że tak nie jest i mówią, jak jest naprawdę.
KWM: Jesteś autorką przygód Marty, ale również i dziennikarką oraz dyrektorką własnego wydawnictwa. Całkiem nieźle jak na jedną osobę.
AAŚ: Jestem dziennikarką, to mój zawód. Założyłam i prowadzę też Nieco-Dziennik Etyczny oraz bloga Rodzicielska Biblioteczka Laicka…
Książeczkę wydałam, gdyż nie było podobnych propozycji na rynku. Jest nisza, którą dostrzegłam i staram się ją wypełnić. Piszę takie książeczki, jakie sama chciałabym czytać swoim dzieciom… Zaczęło się od tego, że szukałam tekstu niereligijnie przedstawiającego Wielkanoc. Nie znalazłam, więc napisałam sama. Szybko stwierdziłam, że najlepiej by było, gdyby stworzyć postać i jej kolejne przygody, bo to najbardziej przemawia do dzieci.
A założenie wydawnictwa było odpowiedzią na obojętność wydawnictw istniejących na rynku na moje teksty.
KWM: Nikt się nie zainteresował twoją propozycją?
AAŚ: Nie, i co gorzej, próbowano tłumaczyć mi, jak mam pisać o Bogu.
KWM: A więc założyłaś swoje wydawnictwo, Renesans?
AAŚ: Dokładnie tak. Mam głębokie przekonanie, że historie Marty znajdą czytelników, bo od kiedy wychodzą najpierw w gazetach i blogu, a teraz „Tygodniku Faktycznie”, cieszą się dużą popularnością.
KWM: Powiedziałaś „Nie trzeba być katolikiem, by przekazywać swoim dzieciom wartości, bo one istnieją niezależnie od religii, są uniwersalne”. Czy uważasz, że temat laickości jest w naszych czasach istotny?
AAS: Bardzo. Jesteśmy zalewani przekazem katolickim, bo od zawarcia konkordatu Kościół ma ustawowo zagwarantowane, że może posiadać media. Tworzy się dezinformacja, mieszamy wiedzę z informacjami związanymi z wyznawaniem katolicyzmu. Największą dezorientację obserwuję u dzieci. Ważne jest, żeby stworzyć przeciwwagę.
Rodzice często nie mają argumentów, by walczyć z retoryką kościelną. Potrzebują jej, a książeczki o Marcie świetnie się do tego nadają – tak w każdym razie oceniają je czytelnicy.
KWM: Czy możesz podać jakiś przykład?
AAŚ: Książkowa koleżanka Marty, Hania, twierdzi, że ludzie po śmierci idą do nieba. Rodzice wyjaśniają, że wcale tak nie jest: ludzie, jak każde inne stworzenie, wracają do przyrody.
Wierzący wyobrażają sobie, że idą do nieba, a ateiści posiadają wiedzę, że po śmierci człowiek, jako cząstka przyrody, wraca do niej.
KWM: Czy oprócz tematyki świeckiej, „Marta i lekcja religii” wyróżnia się czymś na polskim rynku?
AAŚ: Po pierwsze, rodzice odpowiadają na jej pytania poprzez pryzmat swojego racjonalizmu, humanizmu, nawet ateizmu. Po drugie, ze świeckością wiążą się tematy tabu, niechętnie podejmowane przez wierzących, a nawet w ogóle jakichkolwiek autorów. Jak in vitro, poronienie, profilaktyka raka piersi. Marta takie pytania zadaje i od rodziców dostaje rzetelne odpowiedzi. Po trzecie, moi Czytelnicy podkreślają humor i ciepło historyjek (np. w „Marta i szkiełko na dzidzię”), ale to logiczna ciągłość w mojej pracy – przetłumaczyłam (wyd. Mamania) serię „Rodzicielstwo bliskości”, której jestem fanką.
KWM: A propos rodzicielstwa, czy sami rodzice Marty są inni od standardowego polskiego rodzica?
AAŚ: Staram się, żeby byli zarazem właśnie blisko dzieci i nowocześni. Mają z nimi dobry kontakt, serdeczny, oparty na partnerstwie, a nie na autorytaryzmie.
Bardzo świadomie umieściłam w moich tekstach ich nastroje i komentarze. Np. mama i tata w „Marta i piersi” złoszczą się, z trudem powstrzymują się od użycia brzydkich słów, bo babcia woli pójść się modlić, niż odebrać wnuczkę (zaznaczam – jest to historia oparta na faktach!). Chodzi mi o to, że katolikom wszystko wolno w naszej kulturze, a my – ludzie świeccy i ateiści jesteśmy stale „uprzejmie” proszeni o wyrozumiałość wobec wierzących. Konkretnie, jeśli dziadkowie nawtykają nam, że nie ochrzciliśmy naszych dzieci, to my musimy się zamknąć. Dlatego rodzice Marty, gdy babcia nie chce im pomóc, bo idzie do kościoła, mają „najświętsze” prawo się wkurzyć. I to właśnie chciałam przekazać laickim, ateistycznym, agnostycznym rodzicom: macie prawo wychowywać dzieci w waszych wartościach. A wasz, przepraszam za wyrażenie, „wkurw” jest normalny i dzieci mają prawo wiedzieć, za co się na dziadków gniewacie. Raz, bo jest to naturalne i naprawdę takie sytuacje nas w życiu spotykają. Dwa, bo nie możemy akceptować pogardy dla nas i naszych poglądów.
KWM : Oprócz zbudowania przeciwwagi dla dyskursu wyznaniowego, i sukcesu opowiadań o Marcie, czego jeszcze byś sobie życzyła?
AAŚ : Edukacji do Świeckości od małego, Świeckiej Szkoły, demokratycznego Państwa.
KWM: I ja nam tego życzę!
Agnieszka Abémonti-Świrniak i Barbara Nowacka
Super! Choć jestem babcią, bardzo brakowało mi takiej bohaterki. Jakoś dałam radę, ale to było bolesne i dla nas rodziców (wiecznie pod pręgierzem opinii publicznej i rodziny), i dla mojej córki, która była jedynym dzieckiem nie uczęszczającym na lekcje religii. Miała miejsce taka sytuacja, że katechetka modliła się z cała klasa za moją córkę. Możecie sobie wyobrazić, jak potem traktowały ją inne dzieci.
Dla dzieci liczą się koledzy, grupa, więc my krzywdziliśmy córkę, bo byliśmy wierni własnym wartościom. I wszyscy (teoretycznie świeckie państwo) również byli przeciwko nam, lub byli obojetni.
Teraz zbieramy owoce Konkordatu.
Trzeba się temu przeciwstawić. Od dawna myślę jak to zrobić, co ja mogę zrobić. Miałam podobny pomysł, ale brak mocy przerobowych. Teraz mam wnuczkę, i czas goni.
Choć córka jest rozsądną mamą i jest mądra. Mimo to, ponieważ żyje w Polsce, a czasy mamy określone, nie wiem czy będzie równie nieugięta jak byłam ja. No i „twardość” nie wystarczy. Kościół zawłaszczył uniwersalne wartości. Kiedy gdzieś mówię o czymś w kontekście wartości etycznych i moralnych, mają mnie za „mohera” lub za „swoją”, a kiedy wyjaśniam, że nie wierzę, nie rozumieją. Niestety, ateiści podobnie jak katolicy, biorą mnie za osobę religijną. Niewierzący oddali Wartości, oddali duchowość w zarządzanie kleru. To duży błąd. Teraz za to płacimy.
Gdybym mogła coś podpowiedzieć, to proszę nie poprzestawać na problemach doczesności. Proszę „odbić” pole wartości dla naszych dzieci i wnuków.
Dobro, moralność, wieczność, nieskończoność to nie jest domena religii (żadnej, choć każda uzurpuje sobie do nich wyłączne prawo). To człowiek powinien być dobry, moralny i żyć tak, żeby jako cząstka przyrody służył innym cząstkom, a nie szkodził. By nie szkodził sam sobie. By czuł, że ta przynależność do przyrody jest jedynym prawdziwym gwarantem Wieczności i Nieskończoności, że jest ważna.
Żyjąc tu i teraz zostawiamy ślad. Każdy z nas zamienia się w proch, który wchłonie Natura – w taki sposób osoba zamienia się we Wszechświat. Po większości z nas zostaje tylko nagrobek, który rozpada się z biegiem czasu. Niektórzy zostawiają Dzieło, ono „karmi” potomnych, jest dla nich latarnią i drogowskazem. Jest kluczem do Tajemnicy Wszechświata, tarczą i bronią w trudnych czasach. Życzę, aby Pani książki nabrały mocy Dzieła. Trzymam kciuki.
Ps. proszę o e-mail, może będę mogła jakoś pomóc.
Dziękuję za tem piękny komentarz. Serce rośnie widząc, że mądrzy ludzie są wśród nas.
I przepraszam za błąd w pisowni – nie zauważyłam go.
Ps. przepraszam za błędy. Przegapiłam je, poprawiając komentarz.
Dziękuję za ten cudny komentarz! „Kościół zawłaszczył uniwersalne wartości.” To bardzo dobrze powiedziane. I dziękuję za podpowiedź, spróbuję coś o wartościach napisać. Pisałam o takim wychowaniu do dobra i zła niedawno w „Tygodniku Faktycznie”: http://www.tygodnikfaktycznie.pl
Prawdą jest, że wiele zależy od ludzi, którzy są obojętni, prezentują „tumiwisizm” i „jakoś-to-będzizm”… A tyle zależy od tego, co powiemy naszym dzieciom – kościół aż nadto dobrze zrozumiał, że czym skorupka za młodu nasiąknie…
Podaję mój adres : kontakt@renesansmedia.pl
Dziękuję raz jeszcze i pozdrawiam
Agnieszka Abemonti-Świrniak
„Zaczęło się od tego, że szukałam tekstu niereligijnie przedstawiającego Wielkanoc”,
Czy się udało ? Niereligijne przedstawienie największego religijnego święta. Zabawne…
Kościół zawłaszczył wartości uniwersalne ? On je niestety stworzył i krzyk wszystkich demokratów świata nic tu nie zmieni.
Szanowna Pani, więcej wyobraźni i odwagi. Po co walczyć o świecką szkołę, wystarczy zlikwidować Ministerstwo Edukacji wprowadzić szkoły prywatne. Każdy pośle dziecko do jakiej zechce, taniej i ciekawiej. Tylko wtedy poziom będzie wyższy i gdzie Pani znajdzie chętnych na swoje teksty ?
wszystko ok, oprócz: „bo babcia woli pójść się modlić, niż odebrać wnuczkę”
pewnie chodzi o odebranie wnuczki z zajęć/szkoły itp.
sorrryyy!!!!, ale babcia może woleć iść do kościoła, do pagody, na łąkę, albo na rower obojętne gdzie i naprawdę nie musi się z tego tłumaczyć! to obowiązek rodziców zająć się dzieckiem, a dobra woli babcia – w jej wolnej chwili – ewentualnie pomóc. i tyle.
Nie zrażajmy dziecka do babci, bo „ona woli kościół niż Ciebie”, w ten sposób zrażacie dzieci do Was samych.
Bądźmy feministkami do końca naszych dni, kochane mamusie 😛
Żeby komentować, trzeba przeczytać. I bez przesady z wykrzyknikami, no ale to najwyraźniej bardziej feministyczne 😉
Odmowa pomocy w obliczu choroby (przez babcię, siostrę, przyjaciółkę, męża, teścia czy kogokolwiek, nie udawajmy, że w naszym wieku czytamy tylko literki,a nie sens) jest nieetyczna to raz i będę takową piętnować, bo etyka jest dla mnie wyznacznikiem drogi życiowej.
Po drugie, dla mnie osobiście, pójście do kościoła zamiast pomocy rodzinie jest po prostu także nieetyczne, wychodzę z humanistycznego punktu widzenia,że człowiek jest ważniejszy od chodzenia do kościoła.
Dodam tylko, że ta historia jest autentyczna, a nawet lekko ulepszona, żeby nie wydawała się nieprawdopodobna – w oryginale, a zdarzyło się to wśród moich bliskich, matka odmówiła opieki nad wnuczką, gdy córka szła na badania onkologiczne. No ale skoro babcia może modlić się lub jeździć na rowerze…
Kościół stworzył wszystkie uniwersalne wartości?! A co powiesz np. o starożytnej Grecji, jej filozofach i ich rozważaniach, które towarzyszą nam po dziś dzień?! To było dłuuugo zanim KK powstał.
Naprawdę świat i ludzie istnieli przed powstaniem KK i błędem jest uważanie, że to początek wszystkiego, a niektórym się tak zdaje, niestety.
A kto napisał, ze wszystkie ? Co do Grecji, to o którego filozofa albo szkołę chodzi ? Jedno jest pewne, likurgijskie wychowanie marzy się oszalałym feminazistkom, normalni ludzie starają się jednak żyć według dekalogu.