„Ja, zwykły, szary człowiek, taki jak wy, wzywam was wszystkich – nie czekajcie dłużej. Trzeba zmienić tę władzę jak najszybciej, zanim doszczętnie zniszczy nasz kraj; zanim całkowicie pozbawi nas wolności”. – Piotr Szczęsny, "szary człowiek" (19.10.2017)
Werter od dziecka był cierpiętnikiem i właściwie, tak naprawdę, nigdy nie był ani dzieckiem, ani Młodym Werterem. Odkąd zaczął stawiać pierwsze kroki przepychał się łokciami i rozdawał razy drobnymi piąstkami a jeśli ktoś nieopatrznie stanął mu na drodze, jak czołg radziecki, przechodził mu przed nosem depcząc przy okazji po odciskach. Już we wczesnym dzieciństwie, a później w okresie wczesnoszkolnym, miał do wszystkich wokół wieczne pretensje, wszędzie wietrzył podstęp, zmowę i w każdym człowieku widział potencjalnego wroga. Dzieciństwo i młodość spędzał u boku mamusi, a właściwie pod jej spódnicą. Tam czuł się najbezpieczniej. Dlaczego nigdy nie był młody i nie korzystał z przywilejów młodości? Po prostu ze starego malutkiego przepoczwarzył się od razu w Starego Wertera. Na własne żądanie.
Stary Werter jest nikczemnego wzrostu, dlatego jego współpracownicy noszą za nim drabinkę, taką co ma trzy stopnie, dla dobrego samopoczucia Pańcia, który z tej drabinki ma zwyczaj przemawiać do ludu, ciemnego ludu, jak mu się wydaje…
Być może bywał uroczy i śmieszny jako dziecko, kiedy został aktorem filmowym jednej roli, ale teraz pozostał tylko śmieszny. Przysłowie powiada „każda potwora znajdzie swego amatora”, ale w przypadku Wertera się nie sprawdziło. Stary Werter nigdy się nie uśmiecha. Czasem śmieje się jednak głośno, a właściwie ohydnie rechocze, ukazując dziąsła z wyraźnymi ubytkami. Rechot Wertera rozlega się zawsze wtedy, wtedy, kiedy robi komuś przykrość, bo robienie przykrości bliźnim sprawia mu największą radość. Każda wyrządzona komuś krzywda wywołuje u Wertera ekstazę. Innych powodów do ekstazy Werter nie miał nigdy w życiu. Nie miał dziewczyny, narzeczonej ani żony. Nie ma dzieci, nawet nieślubnych. Nie zasadził dębu, nie zbudował domu, nie spłodził syna. Taki, powiedzmy, dziewiętnastoprocentowy mężczyzna.
Stary Werter nie ma też prawa jazdy. Gdyby miał, musiałby sam prowadzić auto, a do tego przecież by się nie zniżył. Zresztą, bałby się: drogi są pełne niebezpieczeństw.
Nie wiadomo, czy Stary Werter kochał kogokolwiek w życiu poza kotem i bardzo, bardzo, ale to bardzo szkoda mi niewinnego kota, bo ja też koty lubię. Jestem w przybliżonym do Starego Wertera wieku ale nawet jako rozbitek na bezludnej wyspie rzucałabym w niego kokosami żeby tylko się do mnie nie zbliżał …
Najgorsze jest to, że Stary Werter za swoje cierpienia, na które – powiedzmy szczerze – sam usilnie pracował, obwinia wszystkich dookoła i wszystkich za nie karze.
Czekam, aż znajdzie się jakiś mały chłopiec albo jakaś mała dziewczynka (dzieci są teraz bardzo rezolutne) i krzyknie na cały głos: „Stary Werter jest łupi i zły, nie słuchajcie go, przecież każdy z Was jest od niego lepszy i mądrzejszy!”
Ewa Oranowska-Wróbel
Najnowsze komentarze