„Ja, zwykły, szary człowiek, taki jak wy, wzywam was wszystkich – nie czekajcie dłużej. Trzeba zmienić tę władzę jak najszybciej, zanim doszczętnie zniszczy nasz kraj; zanim całkowicie pozbawi nas wolności”. – Piotr Szczęsny, "szary człowiek" (19.10.2017)
Dwie sprawy. Pierwsza: wczorajsza próba zablokowania wjazdu na Wawel Kaczyńskiego i jego akolitów oraz obrzucenie jajkami jego samochodu. Wszystkim oburzonym, zgorszonym, broniącym zasad i cywilizowanych norm pragnę przypomnieć, że nikt by nie przeszkadzał wizycie Jarosława, także z obstawą, na grobie brata: starczy przejść paręset metrów pod górkę – i już. Natomiast wjazd kawalkady samochodów (Jarosław plus współpracownicy), już po zamknięciu wzgórza dla turystów, w miesięcznicę pogrzebu (! – czy ktoś w ogóle słyszał o takim zwyczaju gdziekolwiek, od pingwinów antarktycznych, po arktyczne niedźwiedzie polarne?) nie jest gestem brata-żałobnika, tylko bezczelną manifestacją polityczną i tak właśnie powinien być traktowany. Poza tym: miejsce szczątków Marii i Lecha Kaczyńskich nie jest na Wawelu, tylko w Świątyni Opatrzności i pewien jestem, że taki transfer – z całym szacunkiem dla sarkofagu i ze stosowną oprawą religijną oraz świecką – zostanie kiedyś dokonany. Nie wiem, czy tego dożyję – ale, przyznam, chciałbym. Zakończyłoby to comiesięczne bezczeszczenie wzgórza ważnego dla mnie i dla innych, na przykład dla niejakiego Wyspiańskiego.
I sprawa druga – sprawa zastrzelenia w Ankarze ambasadora Rosji. Jestem bezwzględnym wrogiem ślepego terroru wymierzonego w przypadkowe osoby, niezależnie od tego, jakie racje powodują terrorystami. Natomiast indywidualny zamach na konkretną osobę to trochę co innego – zasadniczo nie pochwalam, ale potrafię zrozumieć. Andriej Karłow, rosyjski ambasador w Ankarze, nie był raczej dziewicą konsekrowaną. Starszy ode mnie o rok, spędził wiele lat w Korei Północnej, a do Turcji przyjechał – bądź co bądź blisko sześćdziesiątki – jako doświadczony dyplomata, zapewne ze specjalną misją. Więc jeśli ktoś mnie wzrusza, to raczej ten młody i przystojny zabójca, którego też zaraz zabito. Nie wiem, czy jego tłumaczenie, że chodziło mu o Aleppo i o Syrię, było prawdziwe – jeśli jednak tak, to niechże spocznie w pokoju, a ambasador Karłow niech trafi do piekła. W pokój wieczny i piekło nie wierzę zarówno, ale wpis ten niech zechce przyjąć Jacek Dehnel 🙂Tomasz Fiałkowski, 20-12-2016
Najnowsze komentarze