„Ja, zwykły, szary człowiek, taki jak wy, wzywam was wszystkich – nie czekajcie dłużej. Trzeba zmienić tę władzę jak najszybciej, zanim doszczętnie zniszczy nasz kraj; zanim całkowicie pozbawi nas wolności”. – Piotr Szczęsny, "szary człowiek" (19.10.2017)
Naukowiec i Teolog
Tam byłem i nektar z ust Vetulaniego piłem. On powinien być refundowany przez NFZ, jako niezbędnik higieny umysłowej. Najznakomitszy polski neurobiolog, farmakolog i biochemik, niezrównany gawędziarz i bon vivant („Czerwone wino, głodówki i seks” to jego recepta na długowieczność) natychmiast zjednał sobie salę, która raz po raz wybuchała śmiechem.
Ale choć śmiech to zdrowie, ważniejsze jeszcze to, by zrozumieć, jak sterują nami chemia i biologia. A wiedza o tym jest u naszych współczesnych zatrważająco niska i widać tego opłakane skutki, zwłaszcza w Polsce, choć te dyscypliny, na czele z neurobiologią, wykonują dziś milowe skoki, obalając niemal co dzień stare przesądy i pewniki. Profesor skądinąd zauważył, że w środowisku naukowym, stosunkowo najwięcej wierzących (choć też niedużo) jest wśród matematyków i fizyków, a najmniej – wśród biologów i chemików. Gdyż ci ostatni są znacznie bliżej życia i człowieka, przez co dużo lepiej dzisiaj wiedzą „skąd to się wszystko wzięło i jak to działa”.
Jego sparringpartner, teolog ks. Grzegorz Strzelczyk (ich dialog wydał właśnie ZNAK*) znacznie mniej miał do powiedzenia. Gdy np. przekonywał, że do mistycznych olśnień, stanów nadświadomości czy halucynacji dochodzi się powoli, drogą długich poszukiwań i medytacji, Vetulani ironicznym sztychem psuł mu efekt, stwierdzając, że dokładnie takie same stany osiągnąć dziś można w pięć minut, łykając pigułkę. Ktoś mógłby oponować, że nie o to chodzi, by złapać króliczka, ale by gonić go… Każdy robi, co chce. Ale dialog Naukowca z Teologiem moim zdaniem nie ma wielkiego sensu. To „niekompatybilne magisteria”, a ja cenię tylko jedno z nich.
Mowa była o śmierci i doświadczeniach „life after life”, o duszy i o wolnej woli, które są, choć ich nie ma, jedna w tę, druga w tę, pół na pół… Zapytałem o definicję „duchowości”, ale jak zwykle nie dostałem dobrej odpowiedzi. Powiedziałem, mrożąc prowokacyjnie atmosferę, że duchowość religijna to bajki dla naiwnych przedszkolaków lub dla ciemnych pasterzy kóz z Synaju sprzed paru tysięcy lat. Dodałem, że w sztuce, literaturze, filozofii, muzyce Bacha czy Mozarta, a nade wszystko w samej naturze i badającej ją nauce „bajki” są nieskończenie bardziej złożone, bogate i piękne niż we wszystkich teologiach razem wziętych.
Wystarczy zajrzeć przez mikroskop w głąb komórki czy oka, obserwować kota lub ptaka, zgłębić tajniki kwiatu czy drzewa, albo zapuścić żurawia w Kosmos… Nikt tego piękna i bogactwa nie ukazał chyba lepiej, niż Dawkins w „Rozplataniu tęczy” czy w „Ślepym zegarmistrzu”. Wielcy romantycy, jak William Blake, nie mogli wybaczyć Newtonowi, że „rozplótł tęczę”, niwecząc jej piękno i czar. Mali ignoranci naszej ery nie widzą już nawet piękna tęczy, a o tym, co pod spodem, nie mają zielonego pojęcia. I tak ze wszystkim. Mity i przesądy światło ćmiące zawładnęły znów umysłami, w świecie, który nigdy nie był równie zdominowany przez naukę i technikę.
Jak mówi Nancy Huston, wszystko, co ludzkie, jest ulepione z FIKCJI. Albowiem nasz mózg jest wyłącznie producentem fikcji – wszystko, co widzimy, słyszymy, odczuwamy jest „cyfrowym przetworzeniem”, czyli swoistą halucynacją, która daje nam narzędzia do przeżycia lub nie. Te fantazmaty, wizje i omamy są nieuniknione i wręcz nieodzowne, ale trzeba o nich wiedzieć i znać ich mechanizm, by bronić się przed tymi, które mogą być zabójcze.
Skazani na fikcje (mity, bajki, pseudo-tożsamości, religie, ideologie, etc…) możemy tylko wybrać fikcje LEPSZE. Jak by to ująć najkrócej? Sprzyjające społecznej harmonii i powszechnemu szczęściu. Szczęście czy dobrostan, jak wszystko, są statystyczne. Czy nam się to podoba, czy nie. I bez oparcia w nauce i wiedzy nigdy świata nie uda się poprawić. W szczególności bez wiedzy o emocjach, popędach, traumach, gratyfikacjach, urazach, atawizmach… – gdyż wszystkim, włącznie z inteligencją i rozumem, sterują emocje od chwili, gdy otwieramy oczy i budzimy się dla świata. Od pierwszych, najważniejszych lat życia. Albowiem tu się wszystko decyduje. Tu jest kuźnia emocji i fabryka przyszłości, psucia lub naprawy świata.
Zaś indywidualnie, każdy może sobie wybrać inny wariant szczęścia. Wolnoć Tomku. Byle nie według formuły Kisiela: „Każdemu wedle tego, na czym mu mniej zależy”. I byle nie kosztem innych.
Stefan Rieger
Najnowsze komentarze