web analytics

DOK – Democracy is OK

„Ja, zwykły, szary człowiek, taki jak wy, wzywam was wszystkich – nie czekajcie dłużej. Trzeba zmienić tę władzę jak najszybciej, zanim doszczętnie zniszczy nasz kraj; zanim całkowicie pozbawi nas wolności”. – Piotr Szczęsny, "szary człowiek" (19.10.2017)

Dzień Niepodległości – parodia święta

Paweł Kasprzak, 11 LISTOPADA – POKÓJ WG FASZYSTÓW

Pochód narodowców pozostaje nadal marszem polskich faszystów. Było ich w Warszawie 70 tysięcy. I na cały dzień przejęli władzę w mieście. Nasz opór niewiele znaczył – ale byliśmy jedynymi, którzy otwarcie się temu przeciwstawili. 45 osób.

Staliśmy na trasie dorocznego marszu narodowców grupą 45 osób. Miejscem protestu było Rondo De Gaulle’a. Celem było wykazanie, że Marsz Niepodległości jest jawnym propagowaniem faszyzmu, że cała jego treść i cała forma są jednym wielkim przestępstwem. I choć Błaszczak oraz współpracująca z bojówkami ONR policja zrobili wszystko, by odizolować i zmarginalizować nasz protest, a także by udaremnić próby ujawnienia bandytyzmu szerzącego się w Święto Niepodległości w samym centrum Warszawy, ów pochód kilkudziesięciu tysięcy ludzi nie da się opisać inaczej, jak tylko właśnie jako bandycki.

screen0

Nie ma niewinnych

Wielokrotnie powtarzano tezę, która wydaje się na pierwszy rzut oka prawdopodobna. W takim tłumie ludzi, w pochodzie,w którym nierzadko idą matki z dziećmi na rękach, nie da się podobno opisać uczestników jedną kategorią. Otóż da się.

Powody są z grubsza trzy. Pierwszy wiąże się z tym, co wielokrotnie sam słyszałem od wielu osób, w tym takich, które skądinąd szanuję. „Byłam na Marszu Niepodległości wielokrotnie” – brzmi typowy komunikat tego rodzaju – „moi synowie zawsze tam chodzą. Nikt z nas nie jest ani bandytą, ani faszystą, a te określenia nas obrażają. Nikt z nas nie widział wkoło siebie niczego, co mogło być przestępstwem. Dopiero potem w telewizji widzieliśmy sceny, które podobno rozegrały się w miejscach, w których byliśmy”.

Cóż, należy przypomnieć, że również Niemcy w sporej większości nie mieli bladego pojęcia, na czym polegała koszmarna codzienność faszystowskiej rzeczywistości. O wszystkim mieli się dowiedzieć dopiero po fakcie.

„Nie jestem faszystą. Co złego jest w haśle ‘Polska dla Polaków’? A niby dla kogo ma być? Dla Eskimosów?” – to drugi z typowych komunikatów. I drugi powód, dla którego nie ma jak udawać niewiniątka, kiedy się coś takiego wykrzykuje – zwłaszcza na tym marszu. Po co wrzeszczeć o sobie Polak, skoro to tak oczywiste? Jaki cel mają te wrzaski poza wskazaniem, że inni Polakami nie są?

Nie wszyscy rzucali w nas flaszkami, racami i petardami. Nie wszyscy wywrzaskiwali te potworne bluzgi, które słychać zawsze, kiedy się w jednym miejscu zbierze grupa narodowców. Nie wrzeszczeli więc np. ci, którzy akurat pociągali z gwinta. Nie rzucali racami ci, którzy trzymali na rękach dzieci. Staliśmy tam tym razem od początku do końca. Patrząc i rejestrując uczestników marszu od pierwszego do ostatniego. Race i bluzgi leciały w naszą stronę przez cały czas. Nie dało się iść w takim miejscu pochodu, żeby tego nie widzieć i nie słyszeć. Zresztą na całej długości pochodu widzieliśmy również rodziców z małymi dziećmi. Każdy pojedynczy człowiek, który w tym pochodzie szedł, uczestniczył w odrażającym spektaklu przemocy i nienawiści. Wszyscy z 70 tysięcy uczestników. Niech nikt nie ma złudzeń.

Policja, prawo i bezpieczeństwo

Nasza demonstracja była legalnie zgłoszona. Była niezakazana, jak to określa prawo o zgromadzeniach, uznając zgodniez Konstytucją i prawem międzynarodowym, że legalna z założenia jest każda demonstracja, że nie ma powodu wydawać na nią zezwolenia, a władze mogą jej jedynie zakazać, jeśli mają ważne powody.

Do tych powodów należy zagrożenie bezpieczeństwa, kiedy demonstracja napotyka kontrdemonstrację. Wtedy o tym, któraz nich się odbywa, a która nie, decyduje zgodnie z ustawą kolejność zgłoszeń. My byliśmy pierwsi. ONR wszedł na nasz teren. Mimo to marszu nikt nie odważył się zakazać, a policja nie wykonała ani jednej próby, by choćby zmodyfikować jego trasę. Zamiast tego, stosując niesłychaną presję i systematycznie, codziennie nas nękając, policjanci usiłowali spowodować, byśmy odstąpili od zamiaru demonstrowania w wybranym przez nas miejscu.

Przewidując trudności, dyżurowaliśmy na Rondzie de Gaulle’a przez noc z 10 na 11 listopada, obawiając się, że możemy potem mieć kłopot, by w ogóle dotrzeć na miejsce, zająć je zgodniez prawem i przywieźć potrzebny nam sprzęt. Te obawy potwierdziły się w całej rozciągłości. Od wczesnych godzin porannych próbowano zablokować wstęp uczestnikom pikiety. Uniemożliwiano nam wjazd pojazdami ze sprzętem. Równocześnie ONR jeździł czym chciałi robił co chciał bez żadnych przeszkód. Nie widzieliśmy np. ani jednego przypadku, by jakiś policjant interweniował w sprawie środków pirotechnicznych, których jak zwykle wszędzie było pełno – również przed rozpoczęciem marszu. Opowiadano coś o akredytacjach dziennikarskich – jakby ktokolwiek miał ich prawo żądać w publicznym miejscu – i nie dopuszczano do nas przedstawicieli mediów, a tych, którzy zdołali się przedostać, usuwano z pogwałceniem prawa. Robiła to policja.

Policjanci interesowali się szczególnie wysokością naszych transparentów. Przyczyna tych dziwnych pytań stała się jasna, kiedy na nasz teren policja wprowadziła bojówkę ONR, która ogrodziła nas kilkumetrowej wysokości parawanem z czarnej tkaniny. Była to uzgodniona akcja – wspólny pomysł komendantów policji i straży ONR. W ten sposób nie tylko ONR, ale również państwowa policja naruszyła nasze konstytucyjne prawa, dopuszczając się wykroczenia, o którym mowa w prawie o zgromadzeniach publicznych.

Celem tej operacji było osłonięcie nas przed atakiem. Zza parawanu uczestnicy marszu nie bardzo mogli celnie w nas rzucać. Trochę mniej też ich prowokowaliśmy. To jest jednak dziwna strategia. Równie dobrze można nas było dla naszego bezpieczeństwa zamknąć w areszcie, albo np. w getcie, co akurat w tych okolicznościach wydaje się trafniejszym porównaniem.

Policjanci – co oświadczali nam otwarcie – opracowali strategię wobec marszu narodowców. Polega ona na tym, że żaden z nich nie pokazuje się uczestnikom. Żeby nie prowokować. Policja z pełną premedytacją oddaje władzę w mieście bojówkarzom z ONR.

Uważamy te działania nie tylko za bezprawne, ale również haniebne. Są nie tylko przestępstwem, ale również sprzeniewierzeniem się przysiędze na wierność konstytucji i obrazą państwowego godła, które widnieje na policyjnych mundurach.

Treść marszu

Było jak zwykle. Tym razem – podobnie jak rok temu – nikt nie został pobity poza strefą marszu i niczego nie zdemolowano. Ten spokój – zwłaszcza względny spokój wobec nas, których tylko niegroźnie obrzucono i zbluzgano – jest niewątpliwie sukcesem ONR. Nas jednak nie cieszy taktyczne powstrzymanie przemocy ze strony bojówek. Mamy wciąż nadzieję, że nie nabierze się na to również opinia publiczna.

Bo, niezależnie od braku strat w ludziach i mieniu, pochód narodowców pozostaje nadal marszem polskich faszystów. Było ich w Warszawie 70 tysięcy. I na cały dzień przejęli władzę w mieście. Nasz opór niewiele znaczył – ale byliśmy jedynymi, którzy otwarcie się temu przeciwstawili. 45 osób.

Paweł Kasprzak, 15-11-2016

Relacja filmowa

Tekst pochodzi ze strony Konstytucjarp.org

 

(Visited 235 times, 1 visits today)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Information

This entry was posted on 15 listopada 2016 by in FB, obyczaje, Z ZIEMI WOLSKIEJ and tagged , , , .

Kategorie

Najpopularniejsze:


License:

This work is licensed under a Creative Commons Attribution-NoDerivatives 4.0 International License.

W blog Democracy is OK D.OK zamieszczamy teksty, których tematyka jest zgodna z ideami wyrazonymi w naszym Manifescie, jednak za tresc artykulow i wyrazone w nich opinie odpowiedzialni są tylko i wylącznie ich autorzy.