„Ja, zwykły, szary człowiek, taki jak wy, wzywam was wszystkich – nie czekajcie dłużej. Trzeba zmienić tę władzę jak najszybciej, zanim doszczętnie zniszczy nasz kraj; zanim całkowicie pozbawi nas wolności”. – Piotr Szczęsny, "szary człowiek" (19.10.2017)
Przede wszystkim pamiętajmy, że wybory decydują, kto zdobywa władzę, a nie kto mówi prawdę. Nieuczciwość kampanii Trumpa była bez precedensu; nie zapłacił on politycznej ceny za swoje łgarstwa, przeciwnie: zdobył nimi więcej zwolenników, ale nie sprawia to, że przestają być one łgarstwami. Nie, nasze śródmieścia nie są strefami wojny. Nie, nie jesteśmy państwem z najwyższymi na świecie podatkami. Nie, zagrożenie klimatyczne nie jest wymysłem Chińczyków. Kłamstwa to kłamstwa, niezależnie od tego, jak bardzo ludzie przy władzy się wysilają, by je szerzyć.
Niestety, nie mówimy jedynie o czterech złych latach. Wtorkowy wybór położy się cieniem na całe dekady, może całe pokolenia.
Trumpizm stosowany nie pomoże tym, którzy na Donalda Trumpa głosowali – w istocie, ich sytuacja znacznie się pogorszy. Ale prawdopodobnie następować to będzie stopniowo. Polityczni oponenci nowego reżimu zdecydowanie nie powinni liczyć na potwierdzenie swych racji w niedalekiej przyszłości. W takim razie, co dalej? Co, my, zaangażowani i przerażeni obywatele, mamy robić?
Jedną z naturalnych reakcji byłoby wyciszenie się, kompletne odwrócenie się od polityki. Czy, zdawszy sobie sprawę, że świat idzie do diabła, a my nic na to nie możemy poradzić, zajmiemy się uprawą własnego ogródka? Kusząca perspektywa. Sam większą cześć „Dnia po” unikałem wiadomości, zajmując się swoimi sprawami – coś w rodzaju wewnętrznych wakacji.
Jednak, koniec końców, dla obywateli demokracji, którymi wciąż jesteśmy, nie jest to sposób na życie. Nie mówię, że wszyscy powinniśmy na ochotnika ginąć na barykadach; nie sądzę, że aż do tego będzie musiało dojść, chociaż wolałbym być pewien. Ale nie wyobrażam sobie, jak można mieć szacunek do samego siebie, nie stając w obronie prawdy i podstawowych wartości Ameryki.
Czy takiej postawie uda się wygrać? Żadnych gwarancji nie ma. Amerykanie, jak świeccy by nie byli, mają tendencję do myślenia o sobie jako o obywatelach szczególnie chronionych boską opatrznością; która nawet jeśli zboczy z kursu, znajduje właściwą drogę, a tam sprawiedliwość zawsze w końcu zwycięża.
To wcale nie musi być prawda. Może Ameryka nie jest niczym szczególnym – po prostu jedna z wielu republik, która miała swoje momenty świetności, lecz teraz przechodzi proces degenerowania się w skorumpowane państwo kierowane przez dyktatorów.
Paul Krugman, NYT, 11.11. 2016
Opracowanie i tłumaczenie kk. oraz bh.
Najnowsze komentarze