Hotel Ameryka

Katarzyna Wenta-Mielcarek, 9-11-2016

Ambasador Francji w USA, Gérard Araud, twittował dziś o 5 rano, że po Brexicie i wygranej Trumpa świat rozpada się na naszych oczach (twitt został w międzyczasie skasowany z jego konta, ponoć przez niego samego). Dla Arauda oznacza to koniec epoki neoliberalizmu.
Przerażenie, jakie wśród demokratycznej części świata budzi wybór Donalda Trumpa na prezydenta Stanów Zjednoczonych jest jednoznaczne. Giełda w Tokio leci na łeb na szyję.
Strona internetowa jak wyemigrować z USA jest najbardziej odwiedzaną stroną od wczoraj, od kiedy zaczęło zarysowywać się zwycięstwo Trumpa. W tej chwili jest już zresztą przeciążona.

Nie dziwi ten wybór. Żyjemy w epoce, w której potrzeba „silnej ręki” jest coraz bardziej widoczna w społeczeństwie. Mimo rasistowskich wypowiedzi, mimo pogardy wobec kobiet, mimo ksenofobii, burakowatości i pogardy dla wartości demokratycznych wygrał oligarcha Trump, 70-letni mężczyzna występujący w kampanii z żoną, byłą modelką, pełniącą do tej pory jedynie dekoracyjną funkcję u jego  boku. Wygrał facet, który umie robić biznesy, nie dalej jak parę tygodni temu inaugurował swój dziesiąty już z kolei luksusowy hotel, gdzie jedna noc w suite kosztuje 20 tys dolarów, a w zwykłym standarcie 700 dolarów. „Taka będzie Ameryka, bogata i świetnie prosperująca, jak ten hotel” – taki był komunikat podczas ceremonii otwarcia. Odnieść sukces finansowy jest w Ameryce jedną z największych wartości. Jest czynnikiem, który daje wielkie nadzieje Amerykanom, który zainspirował ich do oddania głosu na Trumpa.

Wybór Trumpa to samoosłabienie się Zachodu, w co nikt z nas nie wierzył jeszcze wczoraj, stało się faktem. O jego wygranej zaważyło to, że przeciwniczką była kobieta. Czas kobiet jeszcze nie nadszedł, choć można było sądzić, że po prezydencie o afrykańskich korzeniach, ten kraj stać będzie na odwagę.

Katarzyna Wenta-Mielcarek