web analytics

DOK – Democracy is OK

„Ja, zwykły, szary człowiek, taki jak wy, wzywam was wszystkich – nie czekajcie dłużej. Trzeba zmienić tę władzę jak najszybciej, zanim doszczętnie zniszczy nasz kraj; zanim całkowicie pozbawi nas wolności”. – Piotr Szczęsny, "szary człowiek" (19.10.2017)

Wypad z baru, czyli miłość nad Adriatykiem

Kadr z filmu „Io sono Li” w reżyserii Andrei Segre (2011), którego akcja dzieje się w Chioggii nad Adriatykiem, 50 km na północ od Gorino. Jej bohaterami jest dwójka uchodźców, z Chin i Jugosławii.

Kadr z filmu „Io sono Li” w reżyserii Andrei Segre (2011), którego akcja dzieje się w Chioggii nad Adriatykiem, 50 km na północ od Gorino. Jej bohaterami jest dwójka uchodźców, z Chin i Jugosławii.

24 października mieszkańcy osiedla Gorino w gminie Goro nad Adriatykiem, w prowincji Ferrara, zachęcani przez swojego burmistrza i polityków szowinistycznej Ligi Północnej, zabarykadowali drogi dojazdowe do Gorino drewnianymi paletami i żelaznymi koszami na śmieci. Dlaczego? Do zarekwirowanej przez prefekta policji Ferrary części (pięć pokojów na górnym piętrze) miejscowej gospody-baru miała przyjechać mała grupka uchodźców,składająca się z jedenastu kobiet, wśród nich jednej w ciąży, i ośmiorga dzieci. Pochodzą z Nigerii, Wybrzeża Kości Słoniowej i Gwinei. Jak wyjaśnił prefekt, zajęcie części gospody było podyktowane potrzebą chwili i miało być tymczasowe. Dzielni mieszkańcy do zajęcia schroniska jednak nie dopuścili. Po negocjacjach z policją, burmistrzem Ferrary i innymi urzędnikami, osiągnięto „kompromis”: uchodźców rozwieziono do innych miejsc w dolinie delty Padu. Nie ujawniono, gdzie konkretnie, ze strachu przed przedsiębiorczymi obywatelami. Lokalna gazeta, „La Nuova Ferrara”, kreśli wstrząsający obraz zagrożenia społecznej harmonii po decyzji prefekta, cytując jedną z mieszkanek: „To jedyny bar, jaki pozostał w mieście, w którym można zjeść śniadanie. My, kobiety, spotykamy się tutaj rano, żeby poplotkować. Przychodzą tu też starsi, żeby po śniadaniu pograć w karty. Teraz, gdy to miejsce zostało skonfiskowane, dokąd pójdziemy?”

Gorino ma niewiele ponad sześciuset mieszkańców. Cała gmina Goro cztery tysiące. Nie jest jasne, jak ugoszczenie kilkunastu osób miałoby przeszkodzić w codziennym obrządku mieszkańców osiedla.

Burmistrz Ferrary, Tiziano Tagliani, powiedział po prostu: „Wstyd mi”, zaś Mario Morcone, szef Departamentu Praw Obywatelskich i Imigracji we włoskim Ministerstwie Sprawiedliwości (obaj z rządzącej Partii Demokratycznej), oświadczył: „To gorzkie świadectwo będzie ciążyło tym mieszkańcom jeszcze długo. Włosi, którzy odmawiają pomocy potrzebującym kobietom i dzieciom, są zacietrzewieni. Wstydzę się, że to moi rodacy. Jeżeli nie chcą żyć w miejscu, w którym przyjmujemy uchodźców uchodźcom, niech zamieszkają na Węgrzech. Bez nich będzie nam lepiej”.

Politycy Ligi Północnej natychmiast ogłosili „obrońców” Gorino „nowymi bohaterami Ruchu Oporu”, nawiązując do partyzantów włoskich z czasów drugiej wojny światowej. To tak jak nazywać polskie wygolone łby żołnierzami wyklętymi…

Źródła: La Repubblica, Il Corriere della Sera, Il Giornale

(oprac. bh)

KOMENTARZ

O wydarzeniu informują wszystkie gazety we Włoszech. W uchodzącej za umiarkowanie lewicową „La Repubblica”, która przedstawiła tylko suchą relację, najbardziej wstrząsające są komentarze czytelników: pierwsze dziesięć, bez wyjątku, popierające akcję mieszkańców Gorino. „Nareszcie, miejmy nadzieję, że to dopiero początek”, „Oznaki życia na planecie Włochy zdominowanej przez politycznie poprawnych katokomunistów”, „inwazja nielegalnych imigrantów”. Jakiś idiota w komentarzu na forum gazety „Il Giornale” pisze o wojnie domowej i o tym, że rządzący wolą strzelać do Włochów niż do obcokrajowców. Chociaż nikt do nikogo nie strzelał, nikt nawet nie został aresztowany… Odechciewa się czytać następne opinie.
Włosi też mają swoich orbanów, kukizów, wszechpolaków i tym podobną tandetę ludzką, rozlewającą się coraz szerszymi falami. Zatroskanym mieszkańcom już nie są potrzebni politycy z Ligi Północnej czy faszystowskiej Forza Nuova, którzy niedawno inspirowali podobne akcje m.in. w Ligurii. Moc została wyzwolona. Jedno jest pewne: mieszkańcy Gorino bezpowrotnie stracili okazję na wspólne „poplotkowanie” z obcymi, na okazanie człowieczeństwa. Aha, „obroniony” przed „inwazją” murzyńskich kobiet i dzieci bar-schronisko nazywa się „Amore e natura” – „Miłość i natura”.

Bartosz Hlebowicz

 

(Visited 273 times, 1 visits today)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kategorie

Najpopularniejsze:


License:

This work is licensed under a Creative Commons Attribution-NoDerivatives 4.0 International License.

W blog Democracy is OK D.OK zamieszczamy teksty, których tematyka jest zgodna z ideami wyrazonymi w naszym Manifescie, jednak za tresc artykulow i wyrazone w nich opinie odpowiedzialni są tylko i wylącznie ich autorzy.