„Ja, zwykły, szary człowiek, taki jak wy, wzywam was wszystkich – nie czekajcie dłużej. Trzeba zmienić tę władzę jak najszybciej, zanim doszczętnie zniszczy nasz kraj; zanim całkowicie pozbawi nas wolności”. – Piotr Szczęsny, "szary człowiek" (19.10.2017)
Słówko w kwestii widelca i Francuzów.
„Trwał od początków panowania Augusta III zwyczaj, iż dworzanie i towarzystwo, a nawet wielu z szlachty domatorów, nosili za pasem nóż, z widelcami…”, notował nieodżałowany Jędrzej Kitowicz. Nie był zatem już wówczas w Polsce widelec rarytasem, ale zwyczajnym sprzętem codziennego użytku.
Gdy czerwcową nocą 1574 roku Henryk Walezjusz umykał z Krakowa do Paryża, unosił ze sobą dwa przedmioty: futrzaną czapę i widelec. Obu wcześniej nie znał, oba uznał za godne propagowania w swoim kraju. Zwolennicy Walezego zaczęli odtąd używać widelców przy stole, co zresztą wystawiło ich na krytykę kleru, który postrzegał to narzędzie za szatańskie (przy stole Pańskim były wszak jedynie nóż i łyżka). A skąd ów widelec wziął się w Polsce? Przywiózł go z sobą dwór królowej Bony. I w ten chyba sposób wygląda kulturowa trajektoria widelca: Italia-Rzeczpospolita-Francja… Co wcale nie znaczy, iżby ulegać narodowej megalomanii, a już na pewno nie dyplomatycznemu wzdęciu.
Najnowsze komentarze