„Ja, zwykły, szary człowiek, taki jak wy, wzywam was wszystkich – nie czekajcie dłużej. Trzeba zmienić tę władzę jak najszybciej, zanim doszczętnie zniszczy nasz kraj; zanim całkowicie pozbawi nas wolności”. – Piotr Szczęsny, "szary człowiek" (19.10.2017)
Kadr z filmu „Fuocoammare” G. Rossiego
Gian Carlo Perego, prezes Fondazione Migrantes:
Oby ten dzień stał się okazją, żebyśmy wyrazili nie tylko nasze oburzenie, ale i chęć tworzenia korytarzy humanitarnych i mechanizmów prawnych, które pomogą migrantom i ich rodzinom, pozwolą na wpuszczenie do Włoch i każdego innego kraju europejskiego, bez kolejnych niewinnych ofiar. Europy nie zbuduje się odrzuceniem, nowymi murami ani obserwowaniem, jak dno Morza Śródziemnego wypełnia się trupami. Europę można budować tylko chroniąc godność każdego człowieka, dbając o sprawiedliwość społeczną, współpracując …
Telewizja włoska uczciła ten dzień pokazem nagrodzonego Złotym Niedźwiedziem w Berlinie filmu Fuocoammare (Ogień na morzu) w reżyserii Gianfranco Rossiego, oddającego hołd mieszkańcom Lampedusy – pierwszego miejsca, z jakim stykają się ci, którzy przeżyli przeprawę przez morze. Kamera towarzyszy lampeduskiej rodzinie w jej codziennych czynnościach, a zwłaszcza najmłodszemu jej członkowi, Samuele, który ćwiczy się w strzelaniu z procy do ptaków. Babka opowiada o wojnie („Wyglądało, jakby był ogień na morzu. Morze stawało się czerwone”), matka przygotowuje spaghetti z gęstym sosem z ośmiorniczek, a po obiedzie kawę dla siebie i męża. Mąż, rybak jak prawie wszyscy na wyspie, naprawia przed domem sieć. Didżej w lokalnym radio puszcza zakochanym słuchaczom piosenki o miłości.
… Przybywają uchodźcy. Ci z Nigerii opowiadają o tym, jak uciekali przez pustynię do Libii, tam trafiali do więzień, głodowali, widzieli śmierć towarzyszy. Idąc przez pustynię, pili własny mocz, tylko tak zdołali przeżyć.
Kadr z filmu „Fuocoammare”
Włoscy ratownicy wyciągają z przepełnionych łodzi uchodźców najpierw zmarłych i tych, którzy z odwodnienia stracili przytomność.
Pietro Bartòlo, lekarz z Lampedusy, którego polski czytelnik zna już z książki Jarosława Mikołajewskiego Wielki przypływ, bada każdego nowo przybyłego. Pokazuje zdjęcia nieprzytomnych ludzi – zatruci benzyną, zwłaszcza ci, którzy płynęli na dolnym pokładzie, gdzie czuć benzynę najmocniej. Przedostaje się ona zresztą do ubrań, a przez nie, do ciała. Bartòlo mówi:
OBOWIĄŻKIEM KAŻDEGO CZŁOWIEKA – JEŚLI NAPRAWDĘ JEST SIĘ CZŁOWIEKIEM – JEST IM POMAGAĆ.
Don Mimmo, ksiądz z Lampedusy, wyznał Mikołajewskiemu:
Mówię [wiernym]: jakie to szczęście, że uchodźcy są właśnie tutaj, że możemy ich widzieć, spotykać. Bo myślenie o kimś, kogo się nie zna, wystawia na pokusę potwornego grzechu. Grzechu rasizmu. Kiedy myślimy o przybyszach mających inny kolor skóry, inną religię i obyczaje, którzy do naszych problemów dorzucają własne, a przy tym wyrywają nas ze świętego spokoju, łatwo jest myśleć o nich z nieprzyjaźnią. A kiedy widzisz tonącą matkę z dzieckiem na rękach, nie masz w sobie miejsca na rasizm. Stajesz się nimi. Współczujesz, czyli czujesz tak samo jak oni. Ratujesz ich jak własną rodzinę.
A premier naszego strategicznego sojusznika (w rozwalaniu Unii Europejskiej), organizuje referendum, żeby zasięgnąć rady narodu w kwestii: pomagać bliźnim czy nie? Rodacy, którym chciało się w haniebnej ustawce uczestniczyć, zadecydowali: „Nie pomagać”, a więc premier naszego strategicznego sojusznika „nie ma wyjścia”: nie może pomagać, nawet jeśliby chciał. No ale przecież nie chce, więc wszystko gra. Zaś nasza pani premier mówi… a zresztą, kogo to obchodzi, co ona mówi.
W jednej z ostatnich scen Fuocoammare Samuele już nie strzela do ptaków. Gwiżdże do ptaszka, który siedzi obok na gałęzi, a potem go lekko głaszcze.
Proudly powered by WordPress Theme: Suburbia by WPSHOWER.
Najnowsze komentarze