„Ja, zwykły, szary człowiek, taki jak wy, wzywam was wszystkich – nie czekajcie dłużej. Trzeba zmienić tę władzę jak najszybciej, zanim doszczętnie zniszczy nasz kraj; zanim całkowicie pozbawi nas wolności”. – Piotr Szczęsny, "szary człowiek" (19.10.2017)
Wiedeński satyryk Karl Kraus bezlitośnie krytykuje dziennikarzy, że mimo najlepszych zamiarów – osłabiają demokrację, bo strony gazet muszą być zapełniane, muszą się sprzedawać. W pierwszych dziesięcioleciach XX-tego wieku mówi się już o społeczeństwie masowym i mediach masowych, w których jest pełno treści demagogicznych, a czytelnicy gazet karmieni są uproszczeniami, bo tylko takie uproszczenia są w stanie zrozumieć.
W ten sposób, co dzieje się po dziś dzień – stajemy się mniej wrażliwi i nie używamy umysłu … Potrzeba nam hałasu, podniety … Idźmy dalej …
Już Nietzsche przepowiada, że świat oparty na wartościach duchowych zniknie. Wartości równości, sprawiedliwości społecznej, równych szans zostaną wypaczone. Ideał równości nie będzie niczym innym jak przekonaniem, że każdy powinien dostać wszystko (to słowa Maxa Schelera), a słowo elita stanie się wyzwiskiem. Wszystko, co dotyczy kultury społecznej będzie miało tendencję kierowania się ku najniższemu punktowi, ponieważ tam zawsze znajduje się najwyższy wspólny mianownik. Największą niechęć czuje się do tego, co trudne. Nawet cytowanie myślicieli jest tematem tabu. Zamiast wartości absolutnych mamy siebie, bo „sam wiem najlepiej”.
Takie nihilistyczne społeczeństwo pozbawione moralnych i kulturowych podstaw, opętane pospolitością, jest niezwykle podatne na demagogię, na resentymenty i strach. I tu zacytuję kolejnego myśliciela.
Menno ter Braak pisze w eseju z 1937 roku „Narodowy socjalizm jako nauka o animozjach”, że polityka stanie się w takim momencie „sprawą agitatorów, którzy nie znają innych motywów niż utrzymanie i poszerzanie władzy. Władzy w najbardziej wulgarnym tego słowa znaczeniu”. Według ter Braaka, ruch polityczny usidlający ludzi zajmuje się jedynie stymulowaniem agresji i złości, eksploatując resentymenty. Nie szuka żadnych rozwiązań, nie ma idei, ale potrzebuje nieporozumień, by móc znieważać i nienawidzić. Znieważanie dla samego znieważania, nienawiść dla samej nienawiści. Społeczny resentyment wyładowuje się na „koźle ofiarnym”, którego obarcza się winą o wszystko, żywiąc jednocześnie niechęć do intelektualistów, kosmopolitów i wszystkiego co inne.
Zdaniem ter Braak’a ta polityka żywi się nie tyle głupotą, co półkulturą, połowicznym wykształceniem, co rozpoznawalne jest po używaniu sloganów i fraz. Ta reakcyjna polityka zakłada, że wszystko będzie lepsze, gdy własny naród zostanie oczyszczony z obcych elementów, które zawsze wszystko psują. Ruch ten pokłada niezłomną wiarę w przywódcę, który nigdy nie udowodnił, że jest przywódcą lecz bez którego – nie ma przyszłości. To słowa z lat 30-tych ubiegłego wieku…
Z tego, co przytoczyłam, jasno wynika, że to, co dzieje się w danym momencie, to sprzężenie zwrotne, pomiędzy społeczeństwem a politykami rządzącymi tym społeczeństwem, albo pretendującymi do rządzenia. Wystarczy wykorzystać odpowiedni moment, odpowiednie nastroje, by nagle zaczął wokół nas rosnąć faszyzm. Słowo, które omija się łukiem, bo cóż to takiego jest? Słowo to nawet nie ma definicji, ale ale bez wątpienia oznacza zaniechanie miłości.
W nihilistycznym społeczeństwie kiczu – faszyzm może na nowo rozkwitać. Faszyzm nie ma definicji, faszyzm nie ma formy. Faszyzm wykorzystuje rzeczywistość i można go rozpoznać po pewnych charakterystycznych cechach.
Robert Paxton, amerykański historyk w swoim dziele Anatomia faszyzmu wymienia takie oto cechy faszyzmu:
Tyle wielki historyk, ale co z tego wynika dla nas, w naszej rzeczywistości i w tym momencie?
Wszystkie partie, które znamy z historii jako faszystowskie, przejęły władzę dzięki demokratycznym wyborom i dopiero później i tylko dlatego zyskiwały więcej, że lekceważono wszystkie niepokojące sygnały. Cała reszta, która nie zgadzała się z tym, co mówią i robią jej przedstawiciele, była leniwa, ludzie myśleli, że to nie będzie miało wpływu na dalsze losy ich krajów. Okazało się, że miało i okazuje się, że faszyzm nie umiera, a jedynie czeka na odpowiedni moment.
Wydaje mi się, że jesteśmy na początku tej drogi. Na razie to jedynie preludium, ale takie, które zapowiada właściwy utwór. Wszystko, co powyżej opisałam już zaczyna być widoczne, a groźne jest dlatego, że w innych krajach partie takie jak Prawo i Sprawiedliwość są ciągle marginalne i głośno piętnuje się ich sposób działania. Tu, w Polsce – partia ta jest partią rządzącą, to ona nadaje ton, nie tylko debacie publicznej, która już zanika, ale również nadaje ton zachowaniu ludzi, którzy czują się coraz bardziej bezkarni.
Grażyna Olewniczak
Świetna analiza, choć temat mroczny i groźny.
Potwierdzam, bo sam wcześniej doszedłem, iż podobne zagrożenie istnieje. Dziś, po pogrzebie sanitariuszki Inki widzę że nie tylko istneje, ale zaczyna być realne.