„Ja, zwykły, szary człowiek, taki jak wy, wzywam was wszystkich – nie czekajcie dłużej. Trzeba zmienić tę władzę jak najszybciej, zanim doszczętnie zniszczy nasz kraj; zanim całkowicie pozbawi nas wolności”. – Piotr Szczęsny, "szary człowiek" (19.10.2017)
Czekam na niego z nadzieją, że znajdzie słowo, które wstrząśnie, skaleczy i uleczy. Że będzie surowy. Że powie, po co się umiera. Że otrze czyjąś gorzką łzę albo zastąpi ją łzą wyzwolicielską, szczęśliwą. Że będzie serdeczny, istotny. Że przywróci poczucie tego, co ważne. Że będzie samym sensem, zostawiając za sobą całą politurę.
Na Jasnej Górze na przykład, że powie jasno, bez „ą” i „ę”, że chrzest, którego konsekwencją nie jest ewangeliczny stosunek do drugiego człowieka, jest nieważny.
Chciałbym, żeby powiedział – słowem, gestem – że to, co uprawia się w Polsce w 1050. rocznicę chrztu, to nie jest chrześcijaństwo, tylko powtarzalny, rutynowy rytuał zakurzonych formuł.
Chciałbym, żeby z całą surowością spojrzał w oczy politykom PiS-u – właśnie im, bo to oni rządzą i powołują się na katolicką inspirację – i powiedział, w czym błądzą. W jakiej tonacji mowy, w jakich konkretnych wypowiedziach, w jakim braku odwagi i lizusostwie, w jakiej obojętności na nieszczęście. W jakim skłócaniu wzajemnym tych, którzy opłakują poległych, z tymi, którzy opłakują zmarłych. W niedelikatności, z jaką tych pierwszych i tych drugich skazują na dyskomfort żałoby.
Oczekuję, że arcybiskupom każe arcysłużyć, a arcysługi wywyższy lub przynajmniej przywróci parafiom. Mam nadzieję, że znajdzie dla młodzieży słowa, które pielgrzymkową nadgorliwość wzbogacą o zastanowienie, mocny uścisk dłoni, czułą przyjaźń. A wesołość zmienią w radość. Że skarci księży za lekceważenie zakonnic. Że powie hodowcom, by poszerzyli zagrody.
Proszę o informację, czy i jak mogę tu wklejać grafiki z pozycji komentatora. Nie chodzi o powielanie cudzych treści. Rzeczy są moje, ale utrwalone w postaci obrazów.