„Ja, zwykły, szary człowiek, taki jak wy, wzywam was wszystkich – nie czekajcie dłużej. Trzeba zmienić tę władzę jak najszybciej, zanim doszczętnie zniszczy nasz kraj; zanim całkowicie pozbawi nas wolności”. – Piotr Szczęsny, "szary człowiek" (19.10.2017)
W Krakowie wszystko jest już prawie zapięte na ostatni guzik. Na Rynku stoi Zegar Dni Młodzieży i odlicza godziny do rozpoczęcia uroczystości. Na polu, na którym papież Franciszek będzie odprawiał mszę, prowadzone są jeszcze intensywne prace, żeby wszystko było gotowe punktualnie. Mieszkańcy Krakowa, ludzie z całej Polski i ze świata pomagają, prawie każdy jest w jakimś stopniu zaangażowany.
„Cieszę się, że on przyjeżdża. Ja go lubię i wysoko cenię to, co robi. On jest taki otwrty i taki nezwykły. Całkiem inny niż jego poprzednicy. On jest skromny i kieruje się w swoim życiu własnymi regułami”.
„Jasne, że jestem na Światowych Dniach Młodzieży, cieszę się na papieża. On jest po prostu fantastyczny! Ja jeszcze nigdy w życiu tak pozytywnie myślącego człowieka nie widziałem“, … mówi Piotr, trzydziestoletni pracownik naukowy i praktykujący katolik. Ale on wie, że nie wszyscy Polacy mają takie same zdanie. Doskonale zdaje sobie sprawę, że wielu ludzi jest bardzo sceptycznych. Jedni uważają, że Franciszek rozwadnia katolickie doktryny, inni twierdzą, że dopuszcza do zniszczenia Europy przez islam. To tylko niektóre z zarzutów.
Na krakowskich ulicach wiszą flagi i małe portrety papieża. Ale na tych portretach widoczny jest Jan Paweł II. Mówi się, że to dlatego, że on był pierwszym organizatorem tych uroczystości, tak jakby założycielem. Ale może nie tylko dlatego.
Parada Równości w Polsce (2015) © Kampania Przeciw Homofobii
Miłosierdzie idące za daleko
Ponad połowa Polaków uważa, że seks przedmałżeński jest w porządku, polscy katolicy akceptują też jego wyroumiałość dla osób rozwiedzionych. Ale nie mogą zaakceptować papieskiego miłosierdzia wobec uchodźców, ani jego tolerancji dla lesbijek i gejów.
Kwestionowanie słów papieża jest dla Polski czymś nowym, mówi ksiądz Tomasz Jaklewicz, zastępca redaktora naczelnego gazety „Gość Niedzielny“, który dodaje:
„W redakcji także sprzeczamy się na temat Franciszka. To papież, który wzbudza duże emocje. Jedni mówią, że on jest tym, na którego już długo czekali, inni się od niego dystansują. W Polsce wielu wierzących i księży jest zdezorientowanych. Oni nie wiedzą, w jakim kierunku papież kościół prowadzi“.
Oficjalnie papież ma pełne poparcie. Episkopat nawet wydał niedawno oficjalne oświadczenie, że katolicy w Polsce kochają papieża i są mu posłuszni. „Jeżeli musi być wydawane takie oświadczenie, to znaczy, że coś nie gra” – mówi Adam Szostkiewicz, publicysta, który już od trzydziestu lat obserwuje działania Kościoła katolickiego. „Stosunek Polaków do Franciszka jest schizofreniczny“, uważa Szostkiewicz.
Odradzający się faszyzm w Polsce
Zbyt postępowy
Jego spontaniczność, otwartość i serdeczność, za które wielu Polaków go kocha, jest dla innych podstawą ataków, przede wszystkim w internecie. „Zdrajca“, „fałszywy prorok“, „lewak“ – takich określeń używają jego przeciwnicy.
Zdaniem księdza Jaklewicza, dla sporej grupy nie istnieje nic, co by papież dobrze robił. Najbardziej krytykowana jest postawa Franciszka wobec uchodźców, ale także jego postępowość. Może uda się te nieporozumienia i napięcia ułagodzić podczas spotkania w Krakowie. To będzie zależało do tego, jak otwarci będą Polacy i od tego, co on powie – mówi zastępca redaktora naczelnego „Gościa Niedzielnego“.
Inaczej widzi to Piotr: „Polscy katolicy powinni się wreszcie otworzyć dla przyszłości i pojąć, że polski Kościół nie jest pępkiem katolickiego świata. To było wspaniałe, że mieliśmy papieża Polaka, ale to minęło. Teraz mamy Franciszka i jeżeli jesteśmy katolikami, to powinniśmy iść za nim”.
Stosunek Polaków do Papieża Franciszka jest wynikiem poglądów dostojników kościelnych i
obecnych władz polskich.Religijność Polaków jest płytka.Wielbili Jana Pawła2 ale nie słuchali tego co mówił.Są księża wspaniali, ale nie są dopuszczani do głosu.Hierarchowie
są ksenofobiczni,brakuje im empatii,tolerancji i prawdziwej miłości bliżnego.Razem z władzami myślą tylko bogactwie.Wszyscy razem okłamują Unię ,Komisję Wenecką,i teraz
przygotowują kłamstwa dla Papieża Franciszka
Dla mnie, częściowo biorąc rzecz na intuicję, to ktoś jak Michaił Gorbaczow.
Funkcjonariusz imperium, stojącego na paru prawdach i milionie kłamstw, który próbuje lub tylko deklaruje uchylenie niektórych z kłamstw oraz przywrócenie niektórych wolności, przedtem na długo odebranych w oparciu o ortodoksję lub – częściej jeszcze – późniejsze sfałszowanie oryginalnej doktryny. Czyli taką jakby Głasnost i Pieriestrojkę. Tamten zwrot Michaiła była bardzo częściowy, nie zlikwidowano ani cenzury, ani łagrów etc. etc., ale najpierw wywołał dużo zamieszania, i po stronie aparatu, i po stronie poddanych systemu, a na koniec dołożył się do jego krachu.
Tak czy siak, nawet w tej umyślnie miarkowanej, samoograniczonej formie i wymiarze zmiana okazała się dla systemu nie do przełknięcia.
Trochę jak kuracja, której pacjent nie przeżył, może dlatego, że była mocno spóźniona? Może gdyby ją przeprowadzono wcześniej, pacjent pożyłby jeszcze kolejnych 20 czy 30 lat? Może gdyby jej w ogóle nie robiono, pacjent pożyłby jeszcze 5 – byle jak, ale zawsze?
A przedtem, co też charakterystyczne, rozmaicie zareagowała na nią kolonialna administracja – lokalni aparatczycy w poszczególnych dominiach. W takiej Polsce okna trochę otwarto (uwaga – w niektórych sprawach, np. wolności gospodarczej, nigdy przedtem ani potem okno nie było otwarte szerzej… nawet za liberałów co rusz trochę je przymykano). W Rumunii domknięto je jeszcze mocniej i obwieszono kocami, żeby się nawet wiadomość o pieriestrojce nie przedostała do środka….
Jak to będzie z tą Franciszkową „pieriestrojką”?
Najpierw kwestia proporcji.
Gorbi w chwili „konklawe” miał krzepkie 54 lata. A system, choć niewiele starszy od niego, zdążył już mocno zmurszeć, zardzewieć i popękać w głównych węzłach konstrukcyjnych.
Chwilę później, kiedy się przewrócił ideowo i organizacyjnie, rozpadł się też terytorialnie na odrębne lokalne struktury – tutaj wyszła z tego lekko kulejąca demokracja, tam satrapia, ówdzie taka czy inna hybryda tego i tamtego, a w wielu miejscach zygzaczek pijanego – od lewego krawężnika do prawego.
Franciszek, autor i spiritus movens obecnych przymiarek do zmian w Kościele (bo przecie jeszcze nie głębszych zmian!) ma dużo lat, za to mało już sił witalnych.
A system ma 2000 lat i mimo poważnych trudności trzyma się jeszcze całkiem krzepko, choć jego strefa wpływów ponosi spore straty i terytorialne, i wizerunkowe.
Tu też, podobnie jak u czerwonych, Słowo jest traktowane głównie jako narzędzie władzy i rodzaj wewnętrznego esperanto czy innego kodu – pozwalającego zachować jaką taką spójność albo chociaż łączność i dodatkowo środek dyscyplinujący.
Narzędzie jest używane w różny sposób w różnych miejscach Imperium, bo też różne są interesy i układ sił popytu i podaży. Księża polskiego chowu, eksportowani za granicę (w wielu krajach brak powołań), napotykają na rozmaite rozczarowania i inne przykrości, kiedy próbują przeszczepić polski styl duszpasterski nawet do małych wioskowych parafii w Austrii czy gdzie indziej.
Jednak opór materii, mam na myśli tych różnych lokalnych bonzów i aparatczyków różnych szczebli, jeśli nawet nie wszędzie, to co najmniej lokalnie, może wcale nie być mniejszy niż ten sowiecki. Są miejsca, gdzie już widać wyraźnie, że przyjęto strategię na przetrwanie w myśl zasady „dłużej klasztora niż przeora”.
Rosjanie mówią „Pożiwiom – uwidim”.
Ci znający życie dodają „-skazał sliepoj głuchomu”.
Szkoda, że nie ma tu funkcji korygowania. Ja tak nie umiem. Jestem z tych, którym jako tako wychodzi dopiero za n-tym razem. To zniechęcające, kiedy nie można poprawić nawet wrednej literówki lub niespójności gramatycznej w wyniku zmiany jakiegoś wyrazu…