„Ja, zwykły, szary człowiek, taki jak wy, wzywam was wszystkich – nie czekajcie dłużej. Trzeba zmienić tę władzę jak najszybciej, zanim doszczętnie zniszczy nasz kraj; zanim całkowicie pozbawi nas wolności”. – Piotr Szczęsny, "szary człowiek" (19.10.2017)
„Süddeutsche Zeitung” (27-06- 2016, wydanie sieciowe – streszczenie artykułu)
Kto co najmniej pięć lat w Wielkiej Brytanii żyje, pracuje, płaci podatki, ma prawo ubiegać się o brytyjski paszport. Kosztuje on jednak ponad 1100 funtów na osobę.
Ponad 850-tysięczna „kolonia” polska stanowi największą grupę narodową, oczywiście poza Anglikami, wśród 2,1 miliona obywateli Unii Europejskiej mieszkających na Wyspach. Więcej niż połowa przeprowadziła się do Wielkiej Brytanii w ciągu ostatnich pięciu lat, dlatego właśnie prawie trzy czwarte polskich emigrantów martwi się o swoją przyszłość.
W obiegu są już antypolskie ulotki
Na polskich forach internetowych i na łamach gazet wydawanych przez polonijne organizacje coraz częściej można spotkać głosy wystraszonych Polaków. Powodem ukazanie się antypolskich ulotek w zamieszkiwanej przez Polaków dzielnicy miasteczka Huntingdon: „polski motłochu – idź do domu”. Brytyjscy politycy zapewniają jednak, że Polacy mieszkający na Wyspach nie mają powodów do troski: „Nie będzie żadnych masowych deportacji: Polacy są ważnym filarem brytyjskiej gospodarki”.
Kto nie ma możliwości otrzymania brytyjskiego paszportu, może złożyć wniosek o „wizę na pracę”, albo liczyć na dalszy rozpad Wielkiej Brytanii i przeprowadzić się do Szkocji albo innych krajów Unii Europejskiej – komentuje największa polska gazeta codzienna Fakt.
Z masowymi powrotami do kraju Polska miałaby problemy
Około jednej czwartej Polaków żyjących w Zjednoczonym Królestwie myśli o powrocie do Polski. Przedstawiciele polskiego rządu oficjalnie cieszą się, że setki tysięcy Polaków chcą do kraju wracać. Ale jeżeli rzeczywiście do tego dojdzie, to polski rząd będzie miał problemy.
Polacy, którzy wyemigrowali na Wyspy, nie pochodzą z dobrze gospodarczo stojących miast jak Warszawa, Gdańsk, Kraków czy Wrocław. Przeważnie wywodzą się z biedniejszych regionów kraju. W przypadku masowych powrotów, rząd musiałby stworzyć dla tych osób miejsca pracy. „Jeśli nie da rady, to upadnie”, przepowiada już teraz bliska rządowi gazeta „Rzeczpospolita”.
Najnowsze komentarze