„Ja, zwykły, szary człowiek, taki jak wy, wzywam was wszystkich – nie czekajcie dłużej. Trzeba zmienić tę władzę jak najszybciej, zanim doszczętnie zniszczy nasz kraj; zanim całkowicie pozbawi nas wolności”. – Piotr Szczęsny, "szary człowiek" (19.10.2017)
5 lipca „zaKODowani” białostoczanie wsparli w milczącym happeningu Trybunał Konstytucyjny, do którego kastracji dąży niemiłościwie nam panująca partia trzymająca władzę.
To był przygnębiający happening. Po pierwsze, bo dotyczył dramatycznej sytuacji Trybunału Konstytucyjnego, którego partia trzymająca władzę za wszelką cenę chce się pozbyć z naszego systemu prawnego. Po drugie dlatego, że zgromadził niewiele osób: w ogródkach knajpianych tuż obok siedziało więcej ludzi. Sam dziwnie się czuję, gdy mam brać udział w demonstracjach: ostatni raz wziąłem udział w proteście zorganizowanym przez KPN w Białymstoku – już nawet nie pamiętam przeciwko czemu. Musiało to być bardzo dawno temu. Potem nie miałem potrzeby uczestniczenia w protestach i demonstracjach – bo nigdy po 1989 roku nie było tak niefajnie jak teraz. A ja nie lubię działać w grupie. Czasem jednak trzeba się przemóc. Dlaczego?
Bo bez Trybunału, albo z fasadowym, pisowskim Trybunałem, nie będzie państwa prawa. A bez państwa prawa nie będzie demokracji. To szalenie proste. Dlatego tak bardzo przygnębia, że niewiele osób przyszło wyrazić poparcie dla Trybunału. Obudzimy się, gdy go już nie będzie.
Prócz garstki KOD-owców i miłośników demokracji, zgromadzenie przed białostockim ratuszem zwabiło pijaczka, który cierpliwie odczytywał hasła na transparentach, oraz kilku smętnych wszechpolaczków, z których uwagę zwracał jeden, świecący glamrockową błękitną marynarką. Rozumieli z tego wszystkiego zapewne jeszcze mniej, niż pojął pijaczek. Ten przynajmniej usiłował coś przeczytać.
Wracając, skręciłem na skwer na rogu Białówny i Malmeda, żeby złożyć milczący hołd Ludwikowi Zamenhofowi, którego popiersie tam stoi. Zamenhof, najwybitniejszy białostoczanin w dziejach, to był piękny marzyciel: wychowany w mieście, w którym mieszały się języki polski, rosyjski, niemiecki i jidysz, chciał dać ludziom narzędzie do lepszego porozumiewania się. Ale to było bardzo dawno temu. Coraz częściej obawiam się, że tamten Białystok zamienił się w miasto-widmo, w którym porozumienie, demokracja, tolerancja przestały mieć jakiekolwiek znaczenie.
Rzeczywiście smutny, bo smutna jest rzeczywistość. Oglądany kabaret w komisji sejmowej w celu ustalenia nowej starej ustawy o TK – koszmar. Tylko Krysia królowała na parkiecie…