„Ja, zwykły, szary człowiek, taki jak wy, wzywam was wszystkich – nie czekajcie dłużej. Trzeba zmienić tę władzę jak najszybciej, zanim doszczętnie zniszczy nasz kraj; zanim całkowicie pozbawi nas wolności”. – Piotr Szczęsny, "szary człowiek" (19.10.2017)
W artykule na stronie GMF (German Marshall Fund of the United States) Michael Leigh porównuje prawicowych zwolenników opuszczenia Unii Europejskiej przez Wielką Brytanię do amerykańskiego populisty, republikańskiego kandydata na prezydenta. „Są głośni, populistyczni i oportunistyczni; nigdy nie pozwalają, aby fakty i liczby stanęły im na drodze. Głośno mówią to, co ich zdaniem przeciętny wyborca chce usłyszeć i uciekają się do wykrętów i oczerniania innych, gdy ktoś wskaże ich błędy”.
Co napędza ich kampanię? “Coraz większy rozdźwięk między przychodami najbogatszych i najuboższych, strach przed imigrantami, rozczarowanie politykami głównego nurtu, nagły przypływ nacjonalizmu, szczególnie wśród niższej warstwy klasy średniej i biedniejszych robotników. Chętnie wplatają do swojej narracji walutę euro i kryzysy migracyjne”. A niedawno Donald Trump raczył wypowiedzieć się na temat Brexitu: “Moim zdaniem Brytyjczykom lepiej być poza Unią. Ale to nie jest moja rada, tylko moje odczucie”.
Autor dalej wyjaśnia, dlaczego – wbrew opinii kasynowego błazna – sprawa Wielkiej Brytanii jest ważna nie tylko dla Unii i samych Brytyjczyków, ale i dla USA. „Leży w interesie Amerykanów, aby Europa była silna i na tyle zjednoczona, by stanowić przeciwwagę dla niestabilnej sytuacji w Afryce Północnej i na Bliskim Wschodzie, agresywnej Rosji i międzynarodowym siatkom terrorystów (…). Europie, mniej atlantyckiej i bardziej rusofilskiej, bez Wielkiej Brytanii trudniej będzie użyć siły militarnej albo sankcji gospodarczych, gdy będzie taka potrzeba. Amerykanie stracą cennego sojusznika w Unii Europejskiej i to na nich spadnie większy ciężar utrzymywania pokoju w Europie i wokół niej”.
Co więcej, podkreśla autor, oderwanie się Wielkiej Brytanii może dać asumpt do wysunięcia podobnych żądań w Szwecji, Francji, Włoszech, Holandii, na Węgrzech i w Polsce, może też podsycić separatyzmy w Szkocji, w Katalonii i we Flandrii. „Nowe granice między Wielką Brytanią a Republiką Irlandii podkopałyby ducha Porozumienia wielkopiątkowego [Good Friday agreement, 1998], które przyniosło pokój Irlandii. Ostre negocjacje dotyczące secesji Wielkiej Brytanii odwróciłyby uwagę Unii Europejskiej od ratowania euro, uśmierzania kryzysu uchodźców i mierzenia się z problemem Ukrainy (…)”.
Cały tekst na stronie GMF
Tak się zupełnie przypadkowo składa, że Nigel Farage, największy zwolennik opuszczenia UE przez Wielką Brytanię, to wielbiciel Putina – „lidera światowego, którego ceni najbardziej”. Farage krytykuje też Unię za doprowadzenie do rozlewu krwi na Ukrainie (!). Z kolei w niedawnym wywiadzie przetłumaczonym we włoskim „Corriere della Sera” (18-06-2016) Putin chwali Trumpa („przytomny facet”) i cieszy się z jego zapowiedzi, że jako prezydent przywróci pełne relacje między Stanami Zjednoczonymi a Rosją. Trump ma szansę zostać dobrym kumplem Putina, jak niegdyś Bush czy Berlusconi. To była paka…
Ale dzisiejsza grupa przywódców o dyktatorskich zapędach, w większości też kumpli Putina (byłych, obecnych lub przyszłych), tworzy wcale nie gorszy układ. W Syrii al-Asad, w Turcji Erdoğan, we Włoszech Grillo, w USA Trump, na Węgrzech Orbán, w Polsce Kaczyński i Kukiz, za ich plecami Robert „Waluś” Winnicki, Marian „Kastet” Kowalski i zastępy brunatnych pacanów. A w Rosji ich ideowy guru, car Putin po wsze czasy, ten, który wskazuje drogę, uśmiecha się i zawija w sreberka.
Czy Brytyjczycy się ockną, czy pociągną na dno nas wszystkich?
Bartosz Hlebowicz
Najnowsze komentarze