„Ja, zwykły, szary człowiek, taki jak wy, wzywam was wszystkich – nie czekajcie dłużej. Trzeba zmienić tę władzę jak najszybciej, zanim doszczętnie zniszczy nasz kraj; zanim całkowicie pozbawi nas wolności”. – Piotr Szczęsny, "szary człowiek" (19.10.2017)
„Powinniście dziś siedzieć w więzieniu, pakujcie się i wynoście się z Polski, bo już niedługo po was przyjdziemy” – usłyszał legendarny działacz „Solidarności” Jan Rulewski od dyskutanta w TVP Info. Prowadzący dziennikarz nie tylko nie interweniował, ale przyłączył się do ataku na Rulewskiego. Oglądałem to widowisko ze zgrozą.
(…)
To w imię rozwiązywania trudności, w imię naprawiania Rzeczypospolitej, po 27 latach wolności i budowania demokracji doszła do władzy partia Jarosława Kaczyńskiego, niewątpliwie dzięki rozbudzeniu nadziei szerokich kręgów społeczeństwa. Przy walnym poparciu ze strony hierarchów kościelnych, kandydaci PiS-u wygrali w zeszłym roku wybory prezydenckie i parlamentarne. Rozbudzanie nadziei na poprawę losu jest w demokracji dobrym prawem polityków. Ale dlaczego teraz – mając pełnię władzy – psują demokrację, obrzucając inwektywami inaczej myślących, przeinaczając historię, zamiast informacji serwując propagandę, zamiast budować poczucie wspólnoty rozbudzając złe emocje?
(…)
Rulewski wyjaśniał spokojnie, że w 1989 roku byliśmy pionierami przemian i trwał jeszcze Układ Warszawski, że Solidarność była ruchem chrześcijańskim, który od początku z zasady wyrzekał się odwetu, że kardynał Glemp błagał w stanie wojennym o uniknięcie za wszelką cenę przelewu krwi, że potem Kościół mediował i był świadkiem porozumienia przy Okrągłym Stole, a święty Jan Paweł II chwalił polską drogę dialogu i kompromisu. Oponenci byli głusi na wszelkie argumenty.
To tylko mała próbka tego, jak wygląda „dobra zmiana” w mediach publicznych, szumnie zwanych narodowymi. Czy „misją” miałoby być prostackie manipulowanie historią i niewybredne szczucie jednych obywateli na drugich? Czy promowanie małości może być drogą do budowania „wielkości”?
Fragment tekstu Cezarego Gawrysia Wielkość i małość Polaków, „Laboratorium Więzi”, 6/6/2016,
dzięki uprzejmości Wydawcy
No cóż, spełnia się powiedzenie „kto ma władzę, ten ma rację” a w wersji bardziej dokładnej przysłowie: kogo władza, tego religia.
Megalomania zwycięzców wyborów 2015 zasadza się na silnym przekonaniu (graniczącym z pewnością), że oto NARÓD wręczył im insygnia władzy. A tu przydała by się refleksja i zamiana uzyskanych procentów w liczby bezwzględne w odniesieniu do Narodu, jako całości. Wtedy okaże się, jak mocny mandat mają w rękach zwycięzcy, mimo iż wg D’Hondta mają przewagę w Parlamencie, to jednak gdzieś od spodu rozlega się niepokojące stukanie. I czas zacząć słuchać tego stukania, bo przebudzenie z oparów megalomanii może być dość przykre. I oby jak najszybciej!