„Ja, zwykły, szary człowiek, taki jak wy, wzywam was wszystkich – nie czekajcie dłużej. Trzeba zmienić tę władzę jak najszybciej, zanim doszczętnie zniszczy nasz kraj; zanim całkowicie pozbawi nas wolności”. – Piotr Szczęsny, "szary człowiek" (19.10.2017)
„Znowu w siodle”, Krysia Kierebinski, licencja CC-BY-NC-ND
Przyznaję, aż do dzisiaj nie doceniałem jego rozlicznych talentów. Nie padałem na twarz w obliczu jego potężnego talentu pisarskiego (dla niewtajemniczonych: Wildstein pierwszorzędnym pisarzem jest; robi w gatunku sensacyjno-milicyjno-moralizatorskim), nie robiła też jakoś – do tej pory! – na mnie wrażenia niezłomność jego charakteru (Prezes mianował go szefem telewizji, potem go odwołał, ale Wildstein niezłomnie, bez żadnych kalkulacji, nadal służy Prezesowi – to przecież wymaga charakteru… albo w każdym razie jego braku). Teraz padam, teraz jestem pod wrażeniem, więcej: teraz jestem wrażeniem porażony.
Czas zmienić zdanie i przyznać: Wildstein ma nie tylko talent pisarski, ale i komiczny. Błazeński wręcz. Napisał oto rewelacyjny błazeński tekst z gatunku political fiction. W natchnionej wizji (jako źródło natchnienia obstawiałbym butelkę lub dwie smakowitego zapewne wina Karp – daję słowo, widziałem kiedyś takie na dolnej półce supermarketu Auchan w Krakowie, jedyne 5 PLN), wylanej na łamach straceńczo niezłomnego pisma rządowego „wPolityce”, załatwił się ze wszystkimi (no, prawie wszystkimi) wrogami Srawa i Srawiedliwości naraz: Platformą, Rzeplińskim, TVNem i Niesiołowskim. Zwłaszcza Niesiołowskim. Otóż wywołana nadmiarem karpia wizja zapędziła świetnego tego pisarza na tajne obrady klubu Platformy, odbywające się w nieodległej przyszłości (tak jak dla samego Zbasława, tak i dla niezłomnych dziennikarzy rządowych podróżowanie w czasie jest dziecinną zabawą). Z prześmiesznego (daję słowo!) zapisu z tegoż posiedzenia, przekazanego wiernej i niezłomnej gazecie „wPolityce” przez autora, wynika, że politycy Platformy biegają do prezesa Trybunału Konstytucyjnego po instrukcje, jak obalić Srawo i Srawiedliwość, a przede wszystkim zaś, jak obalić twórcę SiS, Zbasława. Sposób jest prosty: dowieść, że do oczywiście oczywistej choroby psychicznej Niesiołowskiego doprowadził osobiście Zbasław! A to przecież nieładnie.
Co za pyszny koncept dramaturgiczny! Sprawa się komplikuje, gdy platformiacy przypominają sobie, że choroba psychiczna Niesiołowskiego zaczęła się dawno dawno temu i że sami – wiedząc o niej – wprowadzili go do sejmu. A zatem, jak by nie patrzyć, winna jest PO: to ona wykorzystuje psychicznego niedorajdę. Zbasław jest czysty, PO musi to przyznać. Ale nie ma tego złego, co by… Wildstein-narrator podsłuchuje dalej zalęknione szepty platformersów: zawsze można pobiec do Rzeplińskiego – on już na pewno wymyśli nowego haka na Zbasława.
Krótko mówiąc, jest megaprześmiesznie.
Widać jak białe na białym, a czarne na czarnym, że talent wciąż się trzyma Wildsteina. Może nie jest to już ten rzeczowy i błyskotliwy komentator z czasów, gdy pisał w „Wyborczej”. Może trochę się stoczył, moralnie i intelektualnie. Ale nie dużo. … OK, dużo, ale przecież zawsze można bardziej. Chyba można… W każdym razie wciąż ma pazur. No, może pazurek. A nawet jeśli ktoś mu powie otwarcie, że stał się grafomanem bez polotu i charakteru oraz mentalną prostytutką, to wcale ten ktoś nie musi mieć racji. A nawet jeśliby ją miał, to Bronko Willy zawsze może się pocieszyć, że ten pazurek wciąż mu wystarcza, by podtrzymać natchnienie-niosącego-karpia.
Bronko Willy, Czy Kaczyński odpowie za Niesiołowskiego? Sędziowie znaleźli wreszcie sposób na delegalizację PiS
Nietylko osoba pelniaca funkcje prezydenta jest niezlomna, rowniez Bronko Willy zostal „niezlomnym” ! /niepokorni zostaja w tyle -doslownie/