„Ja, zwykły, szary człowiek, taki jak wy, wzywam was wszystkich – nie czekajcie dłużej. Trzeba zmienić tę władzę jak najszybciej, zanim doszczętnie zniszczy nasz kraj; zanim całkowicie pozbawi nas wolności”. – Piotr Szczęsny, "szary człowiek" (19.10.2017)
Nie lękajcie się! – nawołuje Mateusz Kijowski, odsyłając nas do słynnej inwokacji Jana Pawła II. Ma rację, odświeżając to hasło, lecz jest w tym wezwaniu wiele niedomówień. A w dzisiejszym kontekście – wiele przekłamań.
Strach jest najskuteczniejszym instrumentem rządzenia. Każdy władca nim się posługuje. To abecadło inżynierii społecznej. Przezwyciężenie strachu to jedyna recepta na odzyskanie wolności. Nawet jeśli wolność absolutna jest iluzją, jak wolna wola. Ale każdy z tym paradoksem się zmaga, wewnątrz swojej głowy.
Straciliśmy już zbyt wiele czasu, technika pędzi naprzód, a ludzkość tkwi wciąż w prehistorii. Nie byłoby to nieszczęściem, gdyby nie była odtąd w stanie zniszczyć świata, a ku temu zmierza. Nasza cywilizacja myśliwych i zbieraczy, przepoczwarzonych niemal z dnia na dzień, jakieś dziesięć tysięcy lat temu, w rolników i hodowców, w parę tysiącleci wytworzyła (gdy nadwyżki żywności pozwoliły utrzymać armię popleczników, żołnierzy i teologów), system władzy i hierarchii, zdolnej przystroić się w piórka absolutu, kreującej na użytek ciemniaków bogów najjaśniejszych i bezdyskusyjnych, toczka w toczkę na onych wyimaginowane podobieństwo – wszechpotężnych, wszechobecnych, wszechsprawiedliwych niczym KGB.
Był w tym, owszem, jakiś historyczny „racjonalizm”, lecz oparty (stąd cudzysłów) głównie na strachu. Trudno bowiem mówić o racjonaliźmie, gdy kategorię rozumu rozszczepia się społecznie: jedni straszą, a inni się boją. Przełożyło się to naturalnie na system nagród i kar, zadekretowany przez tych, którzy mieli czym straszyć. System etyki opartej na strachu zrodził takiż system prawa.
Bywał on czasami „funkcjonalny”, przynajmniej póki strach był silniejszy od rozumu. Stopniowe przekablowanie mózgu, dzięki przełomom naukowym i śmiałości wielkich umysłów, pozwoliło coraz liczniejszym homo sapiens odseparować względnie obieg myśli od strefy reakcji gadzinowych, a przynajmniej spojrzeć na te ostatnie z zewnątrz lub z góry. Co trzeźwiejsi zaczęli rozumieć, że złe lub co najmniej podejrzane jest wszystko, co oparte jest na strachu.
Strasz i rządź
Nie należy mylić strachu z ostrożnością lub przezornością, choć te obszary często na siebie zachodzą. Nie wiemy wciąż nic o „duszy” zwierząt czy roślin, lecz jest wątpliwe, by paraliżował je lęk przed nieznanym. Boją się tego, i słusznie, co genetycznie i empirycznie zostało im wpojone jako niebezpieczne. Chodzi o to, by nie siadać beztrosko na skorpionie, albo nie drażnić węża. Nie ma w tym śladu zabobonności, to czysty „racjonalizm”, czyli instynkt przetrwania wsparty doświadczeniem i synaptyczną pamięcią emocji.
Tak działa nasz pierwotny mózg, będący najprzód „wykrywaczem cech”, czyli zmysłem orientacji w otoczeniu pełnym zagrożeń: adaptacja i przeżycie zależą od tego, jak skutecznie postrzegamy kształty, kolory, rodzaj ruchu, hałas – wtórnie stworzyło to zapewne muzykę, malarstwo, literaturę… Sztuka tkwi korzeniami w naturze.
Jeśli zaś uznamy za złe wszystko, co instrumentalizuje strach, przesądy, tajemnicę – nie sposób nie odrzucić precz lub przynajmniej wziąć w gruby cudzysłów wszelkie ludzkie instytucje, wyrosłe na lęku, podszytym ignorancją: religie i Kościoły, ideologie i teozofie, systemy prawa i moralności, które wszystkie – zanim myśl spuszczona ze smyczy przesunęła akcent ze strachu na rozum – kierowały się zasadą „strasz i rządź”.
To pewnie tłumaczy niepojętą żywotność religii – infantylizującej, złowróżbnej, niszczycielskiej fikcji napędzanej mieszanką ignorancji i strachu. Niszczącej umysły, wypaczającej i instrumentalizującej moralność, kastrującej wyobraźnię i tępiącej naukę od paru tysięcy lat. Stworzyły Bacha? Gdyby ich nie było, byłby inny. Na pewno nie mniejszy, lecz potężnie inny. Tego jednak nigdy się nie dowiemy.
Wiele ideologii przejęło od religii ów system zastraszania. Lecz o tyle były mniej skuteczne, że nie oferowały wolnej od strachu wieczności. Religia też nie oferuje, ale mami złudzeniem, że daje wieczną gwarancję. A ci, którzy w to wierzą, cierpią męki zwątpienia. Nie sposób im zazdrościć. Bardziej się męczą. Czasem mi ich żal, lecz nie bardzo.
Sztuka empatii
Olga Tokarczuk trafia w sedno, gdy pisze:
Lęk oddziela ludzi od siebie, każe im być podejrzliwymi i nieufnymi. Dzieli na „swoich” i „obcych” i daje się rozgrywać różnym izmom. Dlatego społeczeństwa, które się boją, stają się łatwym łupem dla nawiedzonych wodzów, pokracznych dyktatorów, populistycznych manipulatorów, którzy nastawiają ludzi przeciwko sobie, tworząc spiralę nienawiści. Lękowi trzeba przeciwstawić to, co czyni nas istotami prawdziwie ludzkimi. I nie jest to brawurowa odwaga czy wielka inteligencja, nawet nie zdumiewająca wynalazczość, ale prosta zdolność do współodczuwania, głęboka solidarność z drugim człowiekiem, która bierze się z tego, że jesteśmy w stanie rozpoznać siebie w innym, a jego w sobie.
Zgadzam się z nią tym bardziej, kiedy pisze, że „jedną z najlepszych dróg współodczuwania jest literatura. To wyrafinowana i niezwykle subtelna forma komunikacji międzyludzkiej, według mnie – najdoskonalsza. Cudowny wynalazek człowieka pozwalający mu przynajmniej na chwilę przestać być sobą i wyprawić się w wielką podróż na inny kontynent, do „ja” innego człowieka”. Gdyby nie było literatury, poezji, muzyki, malarstwa… nigdy nie dowiedzielibyśmy się naprawdę, co czuje, kocha i czego się lęka inny człowiek.
„Dzięki literaturze potrafimy stworzyć wielką wspólnotę opowieści, w których każdy będzie mógł rozpoznać siebie w innym człowieku. Bez względu na język i kulturę, religię i narodowość.” – pisze Tokarczuk.
Czy ktoś tego wysłucha w kraju, w którym 67% obywateli nic w zeszłym roku nie przeczytało? Olga Tokarczuk przyznaje, że „książki raczej nie zmienią świata. Literatura ma tylko nieustannie przypominać, że ludzie są sobie bliżsi i bardziej do siebie podobni, niż chcą to przyznać niektórzy piewcy lęku”.
W Księdze Przysłów stoi napisane: „Strach przed Panem jest początkiem mądrości”. A gdyby było odwrotnie? Strach ma wielkie oczy i mały rozumek.
(23-04-2016)
Najnowsze komentarze