„Ja, zwykły, szary człowiek, taki jak wy, wzywam was wszystkich – nie czekajcie dłużej. Trzeba zmienić tę władzę jak najszybciej, zanim doszczętnie zniszczy nasz kraj; zanim całkowicie pozbawi nas wolności”. – Piotr Szczęsny, "szary człowiek" (19.10.2017)
Tak. Jestem sympatyczką KOD i uczestniczką wszystkich niemal manifestacji, jakie się do tej pory odbyły w Warszawie, czy się to komuś podoba czy nie. Jestem zdecydowanie drugiego sortu, jeśli pierwszy sort to ludzie, którzy obecnie sprawują władzę w mojej ojczyźnie. Nie z wyboru mojego, nie z wyboru mojej rodziny ani moich przyjaciół, bo tak się szczęśliwie składa, że wszyscy jesteśmy tego paskudnego, poniżanego i obrażanego drugiego sortu.
Nawet mojej bardzo leciwej, bo 94-letniej Mamie nie przemknęłoby przez myśl, żeby głosować na partię, której nazwy nie będę tu wymieniała. Ona już, biedaczka, nie jest już w stanie uczestniczyć w naszych KODowskich manifestacjach, ale zawsze tkwi przed telewizorem i ogląda transmisje (oczywiście TVN), a kiedy wychodzę manifestować, wpycha mi do kieszeni garść milanowskich krówek, „bo dobrze jest mieć zawsze przy sobie coś słodkiego”. Mama bardzo się denerwuje, bo choć ma bardzo dobrą pamięć, jakiej mógłby jej pozazdrościć niejeden młodszy, nie pamięta żadnej władzy, która by tak bezczelnie robiła Polaków w bambuko, w dodatku na własne życzenie. A to tylko dlatego, że niewykształceni, prości ludzie z wiosek i miasteczek, zasłuchani w nawoływanie z ambon kościołów, zupełnie niezorientowani, o co tak naprawdę chodzi, głosowali jak głosowali, a inni z lenistwa nie poszli głosować! No, stała się prawdziwa tragedia, która nie wiadomo czym się skończy. Oby bez przelewu czyjejkolwiek krwi.
Mamie przypominają się powojenne czasy stalinowskie, kiedy z ulgą wróciła z obozu pracy do „wolnej Ojczyzny”. Ulga szybko zamieniła się w nową udrękę. Podobno sposoby, żeby zgnoić przeciwników politycznych, myślących inaczej niż nakazywała władza i niepokornych, były bardzo podobne: też ich opluwano, szukano na nich „haków”, a jeśli ich nie było, to preparowano je, byle tylko znaleźć powód do zniszczenia ludzi myślących.
Kilka dni temu jechałam właśnie na kolejną manifestację pod gmach Trybunału Konstytucyjnego w jego obronie, bo to ostoja i świadectwo demokracji, jakim jest trójpodział władzy, z uporem maniaka niszczony przez partię, której nazwy nie wymieniam. Autobus był pełen uśmiechniętych i zadowolonych ludzi – starych, młodych i najmłodszych. Wszyscy jechali z jednego powodu i w jednym kierunku. Nagle obok mnie usiadł pan, pewnie mój równolatek, trudno ocenić, bo miał minę jakby mu siedem wsi spalono i usiłował mnie wciągnąć w rozmowę: ech, stare dziady i stare baby, robią tłok w autobusie i jadą, żeby łazić po ulicy. Rzygać się chce po prostu… Z pana tryskała bezinteresowna nienawiść tak jak z wielu członków i sympatyków partii, której nazwy nie wymieniam. Powiedziałam, że ja też jestem starą babą i właśnie jadę sobie połazić. To chyba zdrowo dla niej samej i dla rodziny, jeżeli stara baba spaceruje, zamiast siedzieć w domu i zrzędzić? Starym, zrzędliwym dziadom jak ten pan z autobusu też pewnie na zdrowie wyszedłby spacer po ulicy w miłym, uśmiechniętym towarzystwie takich samych starych jak on.
piękne zakończenie!