„Ja, zwykły, szary człowiek, taki jak wy, wzywam was wszystkich – nie czekajcie dłużej. Trzeba zmienić tę władzę jak najszybciej, zanim doszczętnie zniszczy nasz kraj; zanim całkowicie pozbawi nas wolności”. – Piotr Szczęsny, "szary człowiek" (19.10.2017)
Czytając te pełne hipokryzji słowa w trakcie lunchu, zawiesiłam niechcący wzrok na kelnerze, który natychmiast podbiegł, żeby zapytać, czy jest jakiś problem z moim daniem… Nie, danie OK, ale jest k… megaproblem z Dudą i z tą całą kliką mizoginów!!! Postkomunistyczna Polska rzeczywiście wypada nie najgorzej, co nie znaczy, że dobrze, w rankingach równouprawnienia zawodowego (kobiety na traktory! itp.), ale w sferze prywatnej czy rodzinnej to patriarchalno-klerykalne społeczeństwo oznacza prawdziwą gehennę kobiet, przysłoniętą okazywaniem tzw. szacunku (typu cmokanie w dłoń, przepuszczanie przodem w drzwiach czy podawanie płaszcza…). Wystarczy spojrzeć na statystyki: tylko kilka procent przypadków przemocy fizycznej i seksualnej wobec kobiet trafia do sądu, kary za gwałty są średnio kilkakrotnie niższe niż we Francji czy Stanach, w Polsce jest najniższa ściągalność alimentów w całej Unii… Przykłady można by mnożyć. Zakaz aborcji, brak nowoczesnej edukacji seksualnej i utrudniony dostęp do antykoncepcji to tylko wierzchołek góry lodowej i próba ostatecznego upodlenia kobiet poprzez kontrolę tak intymnej sfery życia, jaką jest seksualność i prokreacja.
Rozmawiałam kilka dni temu z dziennikarką feministycznego francuskiego pisma „Causette”, która nie mogła zrozumieć, jak to możliwe, że polskie kobiety znoszą z pokorą to, co się dzieje… Stwierdziła, że w analogicznej sytuacji we Francji na ulice wyległyby miliony kobiet. A w Polsce ile? Kilka tysięcy. Polska jest tradycyjnie krajem kultury patriarchalnej, a po 1989 roku kolejne rządy, w tym tzw. lewicy, zgadzały się na coraz bardziej inwazyjną rolę Kościoła i gremiów konserwatywnych w życiu społecznym, edukacji, mediach… , czego owocem jest między innymi tzw. kompromis aborcyjny i niedawna propozycja zaostrzenia prawa w tej materii. Mamy dziś do czynienia z coraz większym stłamszeniem kobiet, a feministki, czy w ogóle kobiety walczące o swoje prawa, stały się następnymi po uchodźcach, muzułmanach i gejach, „ulubienicami” mediów i polityków prawicowych.
Dalej czytamy w liście Prezydenta: „Maria Skłodowska-Curie łączyła w sobie mądrość, wytrwałość i kobiecość. Potrzebujemy dziś takich właśnie wzorców”. O ile nie mam problemu z dwoma pierwszymi atrybutami, a tyle zastanawiam sie, co Prezydent ma na myśli, mówiąc o kobiecości. Chyba wiem. Chodzi o kobiecość spolegliwą, milczącą w ważnych dla kobiet kwestiach, kobiecość na obraz i podobieństwo wycofanej Pierwszej Damy, która w dniu dzisiejszym nie znalazła czasu na Kongres Kobiet, ale za to udała się na obchody 150-lecia Koła Gospodyń Wiejskich… Ja osobiście M. Curie-Skłodowską poważam za osiągnięcia naukowe i zawodowe, ale też za jej pionierską, jak na początek XX w., postawę obyczajową. Po śmierci męża nawiązała romans z młodszym, żonatym mężczyzną, też naukowcem. Po prostu miała odwagę żyć swoim życiem. Ale Prezydent pewnie tego nie wie, bo by nie stawiał jej za przykład…
A tymczasem uczestniczki Kongresu, które nie zrozumiały, w jak przychylnym kobietom kraju żyją, zareagowaly na list Prezydenta śmiechem i buczeniem oraz okrzykami „Zejdź ze sceny!” podczas wystąpienia pełnomocnika rządu PiS d.s. równouprawnienia, Wojciecha Kaczmarczyka. Niewdzięczne kocmołuchy.
Sz. Panie musicie wyjść na ulice , musicie brać udział w życiu społecznym i swoje sprawy brać w swoje ręce bo Wam żaden Duda , Kaczor, Piłka , Pięta nie pomoże i nie ulży . Jestem Katolikiem czynnym , praktykującym . Mam świadomość , że macie wolną wolę jak ja , jest prawo , są przykazania w tym „miłości ……. ” i własne sumienie . POWODZENIA .