„Ja, zwykły, szary człowiek, taki jak wy, wzywam was wszystkich – nie czekajcie dłużej. Trzeba zmienić tę władzę jak najszybciej, zanim doszczętnie zniszczy nasz kraj; zanim całkowicie pozbawi nas wolności”. – Piotr Szczęsny, "szary człowiek" (19.10.2017)
Jak podaje amerykański portal Rawstory, pani Pamela Elliott, która jest szeryfem w hrabstwie Edwards, w Teksasie, oskarżana jest o wprowadzenie atmosfery zastraszenia i paranoi. Jej ofiarami są społeczność latynoska i wyborcy Demokratów. Elliott słynie z pochopnych aresztowań podejrzanych latynoskiego pochodzenia – robiła to również na poprzednim stanowisku: policjantki w hrabstwie Maricopa, w Arizonie. Sprawy rzadko znajdowały finał w sądzie.
Szeryfem hrabstwa Edwards pani Elliott została wybrana w 2012 roku. Szybko okazało się, że obiecywane przed wyborami przywrócenie porządku w jej wykonaniu przybrało szczególną formę: zaczęła od… zastraszania urzędników lokalnych, przywykłych do bardziej demokratycznych standardów. Aresztowała pod zarzutem korupcji burmistrz Rocksprings, czyli siedziby władz hrabstwa, Pauline Gonzales (Latynoskę i członkinię Partii Demokratycznej). Oskarżenie było oparte na poszlakach dotyczących między innymi rzekomego obniżenia stawki opłat kanalizacyjnych dla członków rodziny pani Gonzales. Sprawa znajdzie pewnie swój finał w sądzie, ale już podzieliła mieszkańców okolicy.
Pani szeryf jest członkiem prawicowej koalicji CSPOA – Constitutional Sheriffs and Peace Officers Association (Konstytucyjne Stowarzyszenie Szeryfów i Oficerów Policji), zajmującej się… zachęcaniem obywateli do nieprzestrzegania prawa, które sami uznają za niekonstytucyjne. Elliott zasłynęła z wydania rozkazu gotowości bojowej dla ochotników w czasie „zwarcia na farmie Bundy’ego”, w Nevadzie, w kwietniu 2014 roku, kiedy uzbrojeni prywatni właściciele wszczęli rozróbę z policją – poszło o nielegalny wypas bydła na ziemiach federalnych. Ranczer Bundy i inni prywatni właściciele otrzymali wsparcie CSPOA, którego liderzy nawoływali, aby uzbrojeni „protestujący” wykorzystali kobiety i dzieci jako żywe tarcze w konfrontacji z agentami federalnymi.
Elliott chętnie bierze udział w demonstracjach „open carry”, których uczestnicy otwarcie obnoszą się z bronią palną. Podczas jednej z nich zapowiedziała, że każdy, kto wkracza na teren jej hrabstwa, musi się powstrzymać od strzelania do kobiet… „z wyjątkiem kilku, których nazwiska umieścimy na liście”. Są miejsca, gdzie uznano by to za zły żart, ale nie należy do nich Rocksprings w Teksasie, na pewno nie w dobie, kiedy poklask wśród skrajnie konserwatywnego motłochu zdobywa groźny błazen, jakim jest Donald Trump. Pauline Gonzales nie ma wątpliwości, że jej nazwisko jest na tej liście. Zdaniem niektórych oponentów pani szeryf, razem z Rickiem Lightem, szefem militarnej grupy Edwards Plateau Rangers (od teksaskich „rangerów”, którzy w XIX wieku zasłynęli z walki z Indianami), zastraszając nieprzychylnych jej urzędników, usiłuje przejąć legalne instytucje hrabstwe i przekształcić hrabstwo Edwards w prawicowe „państewko”, w którym sama będzie stanowiła prawo.
W Rocksprings doszło do tego, że osoby myślące inaczej niż pani szeryf, spotykają się potajemnie w prywatnych mieszkaniach. Ale nawet wtedy mogą spodziewać się wizyty pani szeryf, odzianej w oficjalny mundur, i jej uzbrojonych po zęby policjantów. Policjanci pojawiają się też na partyjnych spotkaniach lokalnych Demokratów – po to, żeby „poczuli się nieswojo”. Za nimi podąża wściekły tłum konserwatywnych obywateli (takich jest zdecydowana większość w Rocksprings). Pani szeryf, kreując konflikt i opowiadając się po jednej stronie, nie przejmuje się wcale tym, że według prawa powinna stać na straży porządku i bezpieczeństwa wszystkich obywateli oraz zgromadzeń publicznych.
Edwards County to małe hrabstwo w stanie Teksas, o powierzchni około 5,5 tysiąca kilometrów kwadratowych i mniej więcej dwóch tysiącach mieszkańców, głównie farmerów i hodowców bydła. Pani szeryf, pokazując każdemu gdzie jego miejsce, musi się tu czuć jak na westernowym „dzikim zachodzie”. Elliott uważa, że bycie szeryfem pozwala jej stanowienie prawa według własnego „widzi mi się”, dlatego najpierw łamie to istniejące, a potem wprowadza własne reguły gry. W czym problem, skoro cieszy się poparciem większości wyborców?
Ot, taka historyjka z Dzikiego Zachodu.
Oprac. jKobzdej, bHlebowicz na podstawie:
rys. Krysia Kierebinski
Najnowsze komentarze