„Ja, zwykły, szary człowiek, taki jak wy, wzywam was wszystkich – nie czekajcie dłużej. Trzeba zmienić tę władzę jak najszybciej, zanim doszczętnie zniszczy nasz kraj; zanim całkowicie pozbawi nas wolności”. – Piotr Szczęsny, "szary człowiek" (19.10.2017)
Fot. Marcin Muth
Taka drabinka ma jakies 60 centymetrów, czyli niezbyt dużo, okazuje się jednak, że potrafią one ułatwić Panu Popsujowi życie i wznieść go na wyżyny. Ale w piwnicy Pan Popsuj drabinki nie potrzebuje, bo tu jest zwykle sam. Aby coś przez jej małe okienko zobaczyć, staje na palcach. Męczy się, oj bardzo się męczy ale stąd nikt go nie widzi, więc warto. Myśli, że sam nie będąc widzianym, poznaje prawdziwy świat. Niestety, przemykanie się przez piwnicę różnych gości, często w środku nocy, stało się od jakiegoś czasu rutyną, która przeszkadza spokojnie przez rzeczone okienko wyglądać.
Można by się zgodzić, że obserwowanie świata przez wąskie i wysoko umieszczone piwniczne okno jest niewygodne i nieobiektywne, ma jednak też swoje dobre strony…
Widok z poziomu chodnika jest zawężony i niewyraźny; nie widać dalszego planu ani horyzontu, nic nie wiadomo, co się dzieje po bokach. I niech tak zostanie. Bo w zamian za panoramę, jaką dawałoby na przykład spojrzenie z balkonu, Pan Popsuj korzysta z cudzych wizji; czasem prawdziwych, częściej przekłamanych, przedstawianych mu przez personel wyższego i niższego szczebla. A personel jak to personel. Bardzo często po prostu solidnie mija się z prawdą i mówi Panu Popsujowi to, co ten chce usłyszeć. Przeważnie wierutne bzdury i piramidalne dyrdymały. Dlatego to widok z okna piwnicy, uzupełniany komentarzem personelu, ma się nijak do rzeczywistości. I tu rodzi się poważny problem. Czy, kiedy i w jaki sposób przedstawić Panu Popsujowi prawdziwy obraz rzeczywistości? Ujawnienienie mu prawdy znienacka grozi upadkiem z drabinki, a w najlepszym wypadku ciężkim szokiem. Niemówienie prawdy jest jeszcze gorsze, bo jeśli, korzystając z nieuwagi personelu, wymknąłby się samotrzeć na ulicę, przejrzał na oczy i zrozumiał, co przed nim ukrywano, byłoby nie tylko wstrząsem dla niego, ale i końcem kariery dla personelu. I tak źle, i tak niedobrze albo jeszcze gorzej!
A z oddali już wyraźnie słychać kroki tego nowego, co właśnie nadchodzi…
Ewa Oranowska-Wróbel, tłumaczka języków bałkańskich i rosyjskiego, mieszka w Warszawie. Prowadzi blog Porcelanowy piesek.
Pingback: Rebella Zbasława! | Takie tam, czyli prawdziwe życie Wodza Yowlachie