„Ja, zwykły, szary człowiek, taki jak wy, wzywam was wszystkich – nie czekajcie dłużej. Trzeba zmienić tę władzę jak najszybciej, zanim doszczętnie zniszczy nasz kraj; zanim całkowicie pozbawi nas wolności”. – Piotr Szczęsny, "szary człowiek" (19.10.2017)
Mniej niż połowa Polaków uważa, że homoseksualizm powinien być społecznie akceptowalny. To sam dół statystycznej tabeli streszczającej nastroje w tym względzie wśród wszystkich państw Europy. Mało tego, nasza tolerancja się zmniejsza. W roku 2013 nastawienie do społeczności LGBT było mniej przychylne niż sześć lat wcześniej. A jak jest teraz, po upływie kolejnych trzech lat i mocno ostatnio promowanych wartości chrześcijańskich i narodowo-patriotycznych?
Oto mały fragment rzeczywistości; Warszawa, duże miasto europejskie, rok 2016.
Biuro KpH, wynajmowane od władz dzielnicy, znajduje się na parterze gomułkowskiego punktowca na Powiślu. Tuż przed blokiem rosną arkady mostu Poniatowskiego. W sąsiedztwie sklep, apteka. Głównie starsi ludzie.
W oknie przy wejściu do KpH kraty pomalowane są na tęczowo. Widać przez nie plakat ze słowami Izabeli Jarugi-Nowackiej: „Chciałam powiedzieć, że mając szansę działać jako członek rządu na rzecz prawa do szczęścia dla wszystkich, będę starała się dążyć do tego, żeby z tym szczęściem nie trzeba było się chować”. Dwaj policjanci stoją po drugiej stronie wąskiej uliczki i bacznie mi się przyglądają, gdy wchodzę. W środku najzwyklejsze w świecie biuro: sala konferencyjna, w mniejszych pokojach stoją biurka. Pracuje tu 15 osób.
Wchodząc, rzucam, że siedziba KpH jest dziś jak druga tęcza. Ta instalacja artystyczna z modnego skupiska kawiarni, placu Zbawiciela zwanego przez warszawską hipsterię „Zbawiksem”, była wielokrotnie podpalana, aż w końcu strażnicy miejscy zaczęli jej pilnować przez całą dobę.
Działaczom KpH nie jest do śmiechu.
– Nigdy wcześniej nie było fizycznych ataków. A teraz następują tuż po sobie – mówi Marcin Rodzinka. – Wcześniej nie czułem się zagrożony. Ostatnio chodzę podenerwowany. Kiedy przychodzę jako pierwszy do pracy, zanim otworzę drzwi, rozglądam się wokół: czy nikt za mną nie idzie? Nikt nie zostaje sam w biurze do późna. Nie wychodzimy stąd po zmroku w pojedynkę.
Wojciech Karpieszuk na łamach Gazety Wyborczej w artykule pt. Nienawiść w epoce kamienia rzucanego. Kampania przeciw Kampanii przeciw Homofobii
(K2)
Najnowsze komentarze