„Ja, zwykły, szary człowiek, taki jak wy, wzywam was wszystkich – nie czekajcie dłużej. Trzeba zmienić tę władzę jak najszybciej, zanim doszczętnie zniszczy nasz kraj; zanim całkowicie pozbawi nas wolności”. – Piotr Szczęsny, "szary człowiek" (19.10.2017)
Jest rok 2016, skończyłam 35 lat i mam obawę, że całe moje życie będzie odtąd takie samo. Że moją rzeczywistość będą bez końca określać mężczyźni, którzy nie przeczytali wystarczająco wielu książek. Oraz kilka kobiet, które stoją w kadrze wyłącznie dla pozoru. Znalazłam się po drugiej stronie lustra – w rzeczywistości odwróconej, gdzie przyszłość prawie się wydarzyła, została zaprzepaszczona przez niemądrych dorosłych na zgubę nas – więcej rozumiejących dzieci. I nie wiadomo, czy kiedyś powróci.
Wśród moich rówieśników, którzy dotąd demonstracje widywali w telewizji i traktowali jako pohukiwania frustratów, a sami zajmowali się własnym życiem i w ten sposób – pracując, bawiąc się, wyjeżdżając i wracając – współtworzyli rzeczywistość, teraz rodzą się nowe stosunki. Są zdystansowani obserwatorzy, aktywni działacze, podekscytowani debiutanci i kuchenni dyskutanci. Ci pierwsi rozważają i daleko im do wniosków, drudzy od razu skoczyli na nieznane wody polityki obywatelskiej i przyjmują wojenne barwy, trzeci stoją w tłumie, ale jeszcze nie wiedzą po co. Trochę się jarają, że tu są. Wreszcie jakaś duża sprawa – wywołująca jednocześnie dreszcz i radość, bo bycie „drugim sortem” to już prawie to samo co „powstaniec warszawski”. Tylko na razie w wersji „light”, wciąż tylko „prawie”. Są też ci smutni, co się angażują bez ekscytacji, z gorzką świadomością, że wszystko to już było, że teraźniejszość, uporczywie zaprawiana przeszłością, pożera wszelkie scenariusze jutra. I że może trwać w nieskończoność, zabrać kawał życia. Boniemu czekanie na lepszą przyszłość zabrało pierwsze pół biografii. Mnie drugie pół może zabrać wspominanie przyszłości utraconej.
Fragment felietonu Pauliny Wilk opublikowanego w Gazecie Wyborczej
Najnowsze komentarze