„Ja, zwykły, szary człowiek, taki jak wy, wzywam was wszystkich – nie czekajcie dłużej. Trzeba zmienić tę władzę jak najszybciej, zanim doszczętnie zniszczy nasz kraj; zanim całkowicie pozbawi nas wolności”. – Piotr Szczęsny, "szary człowiek" (19.10.2017)
Opowiedziałem im, że w 1945 r. w tym miejscu byłem świadkiem poruszającego wydarzenia, które stało się dla mnie przeżyciem współformułującym ważne decyzje. Mianowicie na tę salę, podczas spotkania Polskiego Stronnictwa Ludowego, wniesiono na fotelu przywiezionego z krakowskiego szpitala bonifratrów schorowanego Wincentego Witosa, premiera Polski podczas wojny z bolszewikami w 1920 r. Za kilka tygodni przywódca ludowców zmarł, ale wtedy, choć osłabiony, jeszcze starał się być aktywny. Pierwszy raz w życiu zobaczyłem go z bliska, prawie na wyciągnięcie ręki. Witos mówił, czym dla niego jest Polska. Ówczesna Polska – zalana przez Armię Czerwoną i sojuszników Związku Radzieckiego z szeregów PPR, milicyjnych i ubowskich. To wtedy, na tym spotkaniu, wybrałem polityczną drogę w ramach PSL.
Dlatego też na konwencji Platformy w 2007 r. wspominałem wielkie słowa wielkiego Polaka wypowiedziane w tym miejscu. Podkreśliłem, że genius loci jest tym, co powinno nas uskrzydlić. Mówiłem, że ponosimy ogromną odpowiedzialność za wszystko, co robimy. Także wybory wiążą się z odpowiedzialnością. Powiedziałem mnóstwo różnych rzeczy, że np. nie chcę umrzeć w kraju, w którym szaleją dyplomatołki i dewianci.
– A co do dewiantów, już wyjaśniłem dziennikarzom, że dewiacja jest odchyleniem od normy postępowania. Oznacza właśnie tyle – koniec i kropka. Dewiacje mogą dotyczyć przeróżnych dziedzin życia: postępowania wobec ludzi, sposobu wysławiania się itd. Można się zachowywać niestosownie dla własnego wykształcenia, powołania czy wieku. Z inną dewiacją będziemy mieć do czynienia w przypadku postępowania kierownika katedry na uniwersytecie, a inną – w przypadku gospodarza na wsi. Otóż za dewiację uważałem zachowanie członka rządu, który w 2006 r. publicznie, wobec Europy i całego świata, obwinił ponad połowę polskich ministrów spraw zagranicznych o współpracę z obcą agenturą. To była właśnie klasyczna dewiacja, odchylenie od postępowania wymaganego od ministra, członka rządu, szefa czy potencjalnego szefa służb specjalnych.
Mam zresztą wrażenie, że i tak mówiłem oględnie. Bo wskazałem na dewiację tam, gdzie mieliśmy do czynienia z ewidentnie złą wolą, agresją, pomówieniami, zniesławieniem. I to bez sprostowania (…)
“Polska” (Warszawa) Nr 17 / 3. – 4. 11. 2007 r.
Proudly powered by WordPress Theme: Suburbia by WPSHOWER.
Najnowsze komentarze