„Ja, zwykły, szary człowiek, taki jak wy, wzywam was wszystkich – nie czekajcie dłużej. Trzeba zmienić tę władzę jak najszybciej, zanim doszczętnie zniszczy nasz kraj; zanim całkowicie pozbawi nas wolności”. – Piotr Szczęsny, "szary człowiek" (19.10.2017)
Październik 2015 roku. PiS dochodzi do władzy w Polsce i ponury głos mego szwagra przez telefon uprzytamnia mi, że mieszkam daleko i bujam w obłokach. Od trzydziestu sześciu lat żyję w Paryżu. Przez pierwsze jedenaście śledzę wszystko co się da, ale z czasem zakorzeniam się w mojej drugiej ojczyźnie i odpływam w inny świat. Polska jest mi bliska, ale nie mam precyzyjnej wizji zmian i burz zachodzących tam co dnia. Muszę wybrać, gdzie jest moja codzienność. Moje realia to Paryż, praca, wychowywanie córki, tutejsze spojrzenie na Europę. Czy mam prawo wtrącać się, gdy nazwiska znanych dziennikarzy mi sie plączą, a możliwość skonfrontowania informacji przy herbacie z przyjaciółmi jak za młodych lat już nie istnieje… Nic dziwnego więc, że wiem, co to ilustracja…ale lustracja to dla mnie jakiś dziwoląg, każę go sobie wyjaśniać, szukam też „refleksu numerycznego” dla męża w sklepach by dowiedzieć się, że to „lustrzanka cyfrowa”…
W domu wzdychają albo pękają ze śmiechu…
Powstanie KOD-u i moja pierwsza pikieta pod Konsulatem w Paryżu dają mi nową energię: gdzie są książki z dawnych lat? Wygrzebuję w bibliotece moje stare lektury. Eseje z końca lat 1980. …te zakurzone i te, co zostały pod poduszką…
Ostatnio przeczytany tekst o naszej rodzimej drażliwości pióra Stefana Riegera dodaje mi otuchy. Wracam z daleka, ale chcę zabrać głos. Może pociągnę tym gestem innych, podobnych do mnie?
Mój światopogląd ukształtował się w dużej mierze na lekturze pism Leszka Kołakowskiego. Pamiętam, jak ojciec w skupieniu włączał wielki szpulowy magnetofon, z którego płynął głos wyjaśniający Główne nurty marksizmu i słuchaliśmy w ciszy, jak z właściwą filozofowi głębią i prostotą wykładał podstawy źródeł totalitaryzmu, znane i jemu, i nam poprzez osobiste doświadczenia.
Zbiór esejów, po który sięgam, pochodzi z wydania ZNAKU z 1999 roku. Tytuł zdaje się być żywcem wyjęty z rysunków Sławomira Mrożka: Moje słuszne poglądy na wszystko. Rozproszone w polskich i obcojęzycznych językach teksty, wykłady i pogadanki ogarniają wiele różnych nurtujących nas problemów.
Oto artykuł, który pokazuje nowe podejście do kwestii drażliwości i jej wpływu na każdą debatę. Co dzień spotykam ją tu we Francji, nie jest ona czysto polska, jest międzynarodowa. Czy nie zdarzyło się wam lekceważyć argumentów kogoś, kto przy pierwszym wypowiedzianym przez nas słowie sugerującym przynależność do rozbieżnej politycznej rodziny przestaje słuchać lub się denerwuje? A jak się denerwuje, to przesadza, a jak przesadza, to obraża albo sprawia wrażenie, że obraża? Świat dzieli się na naszych i tych drugich. W manicheistycznym podziale na czarno–białe trudno o autentyczną wymianę zdań.
Artykuł nazywa się „Z lewa, z prawa”. Początek:
«A więc pan do lewicy należysz ? To znaczy Stalina pan wielbisz, do Mao-Tse Tunga i Pol Pota się modlisz, o zmartwychwstaniu Różanskiego pan marzysz, Albania Hodży jest pańskim wzorem, a Caucescu idolem pańskim?
-‒ Ależ pan za prawicę sie podajesz ! To znaczy po prostu Hitlera pan uwielbiasz, „Żydow do gazu” pan wołasz, policję Pinocheta pan w niebogłosy wychwalasz, na rząd Południowej Afryki pan sie oburzasz, że prawa rasowe chce znieść, Batista, Somoza, Trujillo i Marcos to bohaterowie pańscy, o powrocie szacha perskiego pan śnisz, a jeszcze stosy dla heretyków chcesz pan przywrócić ?(…) I dokąd nas ta konwersacja prowadzi ? Do absurdu. »
W dalszej części tekstu, a pojawił się on pierwotnie w „Gazecie Wyborczej” 28 lipca 1990 roku, Kołakowski tłumaczy, jak dawny podział na lewicę i prawicę, jasny do pierwszej wojny światowej, utracił sens. Prawicą mogą być obecnie zarówno neostalinowcy, jak i szowiniści, lewica zwalczająca teoretycznie imperializm miała swój najbardziej „żarłoczny” ośrodek w marksistowskiej Moskwie…
Ci, co uznali, że świat ułożony jest „z prawa na lewo” muszą gdzieś „ustawić granice”. I tu pojawia się problem dwóch mentalności: zamkniętej w sobie lub otwartej. Polska u zarania swej młodej demokracji musiała zdecydować, do jakiej mentalności i cywilizacji pragnie należeć. Patriotyzm jest miłością swoich przez otwarcie do innych. Nacjonalizm zaś ksenofobicznie-agresywną potrzebą izolacji.
W 1990 roku Leszek Kołakowski jest optymistą. Nie wierzy, że ta druga mentalność mogłaby być naszą. Groziłoby to staniem się „pogardzanym folklorystycznym folwarkiem” Europy. Dziś proces zamykania wszystkich drzwi już sie zaczął.
Nie mówmy więc o lewicy lub prawicy, nie szukajmy w ten sposób, po której jesteśmy stronie, do jakiej można by tu nas wcisnąć szufladki, gdyż jest ona zawsze synonimem chęci powrotu do technicznego, zbyt uproszczonego podziału świata. Konieczności tasowania kart w dwóch tylko przestarzałych taliach, zwężających pole gry. Ośrodkiem naszych debat powinien być zawsze człowiek z wolnym, otwartym wyborem swojego własnego dobra, które przerasta każde ograniczenie. Każdą szufladkę. I zagadnienie, czym naprawdę jest dobro, mogłoby stać się osią centralną każdego sporu.
(23-04-2016)
Najnowsze komentarze