„Ja, zwykły, szary człowiek, taki jak wy, wzywam was wszystkich – nie czekajcie dłużej. Trzeba zmienić tę władzę jak najszybciej, zanim doszczętnie zniszczy nasz kraj; zanim całkowicie pozbawi nas wolności”. – Piotr Szczęsny, "szary człowiek" (19.10.2017)
Może i pan Andrzej nie jest prezydentem wszystkich Polaków, ale z wybranymi obywatelami, a raczej obywatelkami, a w każdym razie wirtualnymi obywatelkami, ma bardzo dobre stosunki. Choć zapewne mogłyby być jeszcze lepsze.
„Zawsze starałem się być blisko ludzi”, powtarzał pan Andrzej w kampanii wyborczej. I aktywnie stara się potwierdzać swoje słowa: przed ekranem komputera, gdy rodzina już śpi, on wciąż niezłomnie dyżuruje i ćwiczy palce między jednym a drugim podpisem.
Niestety, nie ma wsparcia w swoich pracownikach, raz po raz rzucających mu kłody pod nogi. Kiedy dziennikarka „Gazety Wyborczej” chciała upewnić się, że rozmówki pana Andrzeja z Foczką, Ruchadełkiem leśnym i innymi sympatycznymi wirtualnymi istotami pomagają kształtować ciepły wizerunek prezydenta, Biuro prasowe pana Andrzeja wyjaśniło, wprawdzie uprzejmie, ale nie do końca satysfakcjonująco:
„Uprzejmie informujemy, że informacje dotyczące sposobu prowadzenia prywatnego konta [Prezydenta RP] na portalu społecznościowym (…) nie stanowią informacji publicznych”.
Informacje dotyczące sposobu prowadzenia prywatnego nie stanowią informacji publicznych… Czy dobrze rozumiem? Chodzi o to, że informacje prywatne nie są informacjami publicznymi? Jest to myśl kapitalna, rewolucyjna nawet. Ale co to są informacje prywatne? Informacje urzędników pana Andrzeja? Czy w tym tajemniczym zdaniu zawarta jest sugestia, że urzędnicy pana Andrzeja posiadają jakieś informacje nt. sposobów prowadzenia (się) pana Andrzeja i jego kontaktów z wirtualnymi obywatelkami, ale zachowują je dla siebie?
Jeszcze nie wszystko rozumiemy, jeszcze pisowska nowomowa nie wszystkim weszła do głów, ale spokojnie, nauczymy się.
Bartosz Hlebowicz
Najnowsze komentarze