„Ja, zwykły, szary człowiek, taki jak wy, wzywam was wszystkich – nie czekajcie dłużej. Trzeba zmienić tę władzę jak najszybciej, zanim doszczętnie zniszczy nasz kraj; zanim całkowicie pozbawi nas wolności”. – Piotr Szczęsny, "szary człowiek" (19.10.2017)
Kto czerpie wiedzę o kryzysie migracyjnym z niusów w polskich mediach (i nie jest to bynajmniej zarzut kierowany wyłącznie w stronę mediów prawicowych), ten jest święcie przekonany, że było to tak: idealistycznie usposobiona cesarzowa Merkel zaprosiła do siebie pół trzeciego świata, na co pierwszy świat dostał rasistowskiego szału, więc cesarzowa zmieniła zdanie i ugadała się z Turcją na zamknięcie granicy.
(…) Jeszcze w lipcu 2015 nazwanie Angeli Merkel symbolem polityki „otwartych drzwi” mogło wywołać co najwyżej salwy śmiechu. Po mediach społecznościowych fruwał wówczas opatrzony hasztagiem #empatia materiał telewizyjny ze spotkania kanclerki z uczniami. Kiedy pochodząca z Palestyny uczennica wyznała, że jej rodzinie grozi deportacja, Merkel wypaliła, że „polityka jest twarda” i że „niektórzy będą musieli wrócić do swoich krajów”. Dziewczynka rozpłakała się przed kamerami.
(…) Merkel zachowała się tak, jak przystało na przywódczynię CDU, konserwatywnej i tradycyjnie sceptycznej wobec imigracji chadecji (choć i to zmieniło się w ostatnich latach w obliczu niżu demograficznego). Okazało się jednak, że nie doceniła swoich wyborców, niemieckiej klasy średniej, która chciałaby widzieć samą siebie „po dobrej stronie historii”. Z pewnością nie chciałaby natomiast wywoływać łez u sympatycznych i zdolnych dziewczynek (szczególnie kiedy świetnie mówią po niemiecku).
Nie można jednak powiedzieć, że uruchomiony chwilę później dyskursWilkommenskultur, kultury gościnności, był jedynie zagraniem pijarowym (trudno zresztą stwierdzić, gdzie kończy się spełnianie wymogów wyborców, a gdzie zaczyna pijar). Z pewnością sporą rolę odegrały osobiste przekonania Merkel, konsekwentny amalgamat wartości chrześcijańskich (gotowość do niesienia pomocy) i europejskich (prawa człowieka).
(…) Polityka Merkel nie tylko nie naruszyła, ale i nie zmieniła prawa na bardziej liberalne. Wręcz przeciwnie – uchwalone przez Bundestag pakiety legislacyjne z 29 września (Asylpaket I) i 25 lutego (Asylpaket II) zaostrzyły obowiązujące przepisy: m.in. poszerzono listę „krajów bezpiecznych”, ograniczono możliwość łączenia rodzin i przyspieszono deportację imigrantów niemających szansy na azyl.
(…) W poniedziałek 4 kwietnia w Grecji zaczęło się pakowanie uchodźców na statki powrotne do Turcji. Odpowiedzialność za łamiące serce obrazki z deportacji spadnie zapewne na Angelę Merkel, a szala niemieckiej opinii publicznej przechyli się (pod warunkiem względnego spokoju na trasach nielegalnej migracji) z powrotem w kierunku wartości humanitarnych. Pytanie, czy „cesarzowa” dostarczy wystarczająco dużo powodów, żeby społeczeństwo oraz lewicowa i liberalna opozycja wciąż kryły ją jako strażniczkę tych wartości. To zależy przede wszystkim od doświadczeń z kontyngentami: deportacji do Turcji towarzyszył w poniedziałek pierwszy transport uchodźców z tureckich obozów do Niemiec.
Nie wątpię natomiast, że w Europie Wschodniej widok ludzi upychanych siłą na statki wzbudzi wiele radości. Na zakręcie kryzysu migracyjnego można stwierdzić: na Zachodzie i na Wschodzie bez zmian.
Kaja Puto, „Krytyka Polityczna”
Najnowsze komentarze