„Ja, zwykły, szary człowiek, taki jak wy, wzywam was wszystkich – nie czekajcie dłużej. Trzeba zmienić tę władzę jak najszybciej, zanim doszczętnie zniszczy nasz kraj; zanim całkowicie pozbawi nas wolności”. – Piotr Szczęsny, "szary człowiek" (19.10.2017)
(od 01:30) Krzysztof Kasprzyk (KOD): Jest to szeroki ruch społeczny, który narodził się na polskiej scenie społecznej na przełomie listopada i grudnia 2015 roku jako reakcja na bardzo dziwne, autorytarne działania nowego rządu. W ciągu kilku tygodni zebraliśmy niemal 50 tysięcy ludzi i jak dotąd udało nam się zorganizować kilkanaście masowych, wielotysięcznych demonstracji w Warszawie i innych miastach Polski. Moim zdaniem to są w większości przedstawiciele średniej klasy, świadomi tego, czym jest liberalna demokracja i dlaczego nie powinniśmy jej stracić, ludzie z wyższym wykształceniem, przede wszystkim z wielkich ośrodków miejskich. Będziemy nieprzerwanie monitorować działania nowego polskiego rządu i parlamentu, który jest całkowicie zdominowany przez jedną partię
(od 03:45) Marek Magierowski, rzecznik Prezydenta: Moim zdaniem Europa nie powinna się przejmować losem Polski. Jest nowy rząd, nowy rząd, który podjął decyzję o przeprowadzeniu pewnych zmian, ważnych w jego wizji politycznej i ekonomicznej, jak powinien rozwijać się nasz kraj. Nowy rząd postanowił wypełnić wszelkie zobowiązania poprzedniego rządu, mimo że nasza opinia o nich była dość krytyczna. Jesteśmy absolutnie gotowi przyjąć wszystkich uchodźców, którzy chcieliby przybyć do Polski, zostać tu i pracować. Problem jednak polega na tym, że nikt nie chce tu przyjść. Większość uchodźców, którzy się tu pojawili, wyemigrowała natychmiast do Niemiec i do Skandynawii. To jest właśnie nasz dylemat: czy mamy zmuszać uchodźców, żeby zostali w Polsce? Czy mamy ich zmuszać do pozostania w innych krajach, które zgodziły się ich przyjąć? Należymy do państw, w których rozwój (gospodarczy) jest jednym z najszybszych w Unii Europejskiej, a więc podejrzewam, że firmy niemieckie, włoskie, francuskie świetnie rozumieją, że sytuacja gospodarcza w Polsce nie zmienia się. Jesteśmy państwem bardzo atrakcyjnym…
(od 05:25) Magdalena Świder, Kampania Przeciw Homofobii: Komisja parlamentarna, która pracowała nad włączeniem tożsamości płciowej, orientacji seksualnej do kodeksu karnego, została rozwiązana. I nowe kierownictwo Ministerstwa Sprawiedliwości po prostu stwierdziło, że nie będzie nam tym więcej pracowało. Od kiedy powstał nowy rząd, zaczęliśmy otrzymywać o wiele więcej nienawistnych komentarzy na naszej stronie facebookowej. Kiedyś taki komentarz zdarzał się może raz na tydzień, teraz przychodzą codziennie i po kilka. Tak więc musieliśmy kasować komentarze, bo były one pełne nienawiści wobec osób LGBT, a także innych mniejszości. Wiemy na pewno, że rząd nie zaakceptuje związków partnerskich czy małżeństw osób tej samej płci, bo jest zdecydowanie im przeciwny. Pracowaliśmy nad tym od dwunastu lat, a teraz wiemy, że przez najbliższe cztery nic z tego nie będzie.
(od 06:22) Sławomir Sierakowski, „Krytyka Polityczna”: Myślę, że jest wiele znaczących różnic między Polakami a Węgrami. Po pierwsze, Kaczyński jest słabszy, jeśli chodzi o poparcie społeczne. Dostał 37 procent poparcia i moim zdaniem to wszystko, na co może liczyć. Orbán dostał 53 procent w pierwszych wyborach. Może powiedzieć, że robi to, czego wymaga od niego społeczeństwo. Kaczyński nie może tego powiedzieć. To dlatego sparaliżował Trybunał Konstytucyjny. Jak sparaliżuje się Trybunał Konstytucyjny, to można mieć władzę bez żadnych ograniczeń. Teraz przejmuje rozmaite instytucje w Polsce: policję, sądownictwo, media, wszystko, co tylko zdoła, żeby uczynić całe państwo wewnętrzną instytucją swojej partii. Drugi etap będzie zapewne polegał na indoktrynacji wyborców centrowych, których teraz traci z powodu swej walki o Trybunał Konstytucyjny i innych spraw. Zrobi to, używając kanałów propagandowych, które ma teraz w swoich rękach: edukacja, kultura, media publiczne. Jest w tym całkiem skuteczny, i ma przy tym wsparcie Kościoła katolickiego, który jest bardzo mocny i w pełni kontrolowany przez Kaczyńskiego. Rozdaje ludziom pieniądze. Po raz pierwszy partia polityczna w Polsce rozdaje ludziom pieniądze. Ludzie to czują. I to robi różnicę. On nie ma zwykłych wyborców, którzy by go popierali. On ma wyznawców. A zatem, wykorzystując Kościół katolicki oraz stosując politykę historyczną – całą tę paranoję o powstaniu, Polakach – odwiecznych ofiarach – indoktrynuje dwadzieścia-dwadzieścia pięć procent, że inni są nam coś winni. W przeciwieństwie do Orbána, który jest cynikiem, Kaczyński jest fanatykiem. Orbán jest pragmatykiem. W Europarlamencie przyłączył się do Europejskiej Partii Ludowej, a nie do szalonych brytyjskich polityków w tej małej, nacjonalistycznej frakcji [Europejscy Konserwatyści i Reformatorzy]. Orbán nigdy nie jest w konflikcie z Berlinem. Berlin zawsze go broni. Kaczyński jest inny, potrafi działać wbrew własnym interesom oraz interesom Polski. To jest bardzo niebezpieczne dla nas. Co by pomogło w walce z Kaczyńskim? Po pierwsze sam Kaczyński, po drugie wy, ze stolicą w Waszyngtonie, niezależne media oraz społeczeństwo obywatelskie, które jest całkiem silne w Polsce. Polska, proszę nie zapominać, w przeciwieństwie do innych krajów jak np. Węgry, ma silną tradycję oporu. Tak więc on teraz powołuje się na tradycję oporu, nie będąc wcale jednym z bohaterów dawnej opozycji, ponieważ w czasach komunizmu był nikim, a prawdziwi bohaterzy są teraz po przeciwnej stronie. Oni naprawdę wiedzą, jak walczyć z facetami, którzy chcą nas zawrócić do tego, co było przed 1989 rokiem.
(09:30) Paweł Lisicki, „Do Rzeczy”: Demokracja w Polsce nie jest zagrożona. Na pewno nie ma się gorzej niż wcześniej, jeśli chodzi o pluralizm, różnorodność, dyskusję. Szczerze powiedziawszy, sam nie zaakceptowałbym czy nie popierał tego rodzaju polityki. Niestety, jest ona bardzo podobna do poprzedniej polityki, polityki poprzedniego rządu. Niestety, nie udało nam się stworzyć takiego prawa w Polsce, które zapewniłoby mediom publicznym całkowitą niezależność od sfery politycznej. To nowe prawo nie jest wymierzone w wolność wypowiedzi, ale w pomyłki, popełnione czy niesprostowane przez wiele pism, agencji, mediów, które z polskiego punktu widzenia, z punktu widzenia wielu Polaków, są skandaliczne. Polacy, którzy byli ofiarami wojny, muszą słuchać, że byli sprawcami wojny. Tym się martwią i chcą, żeby rząd zareagował.
(pytanie) – Skąd się wzięła ta „minuta Kaczyńskiego”?
(od 10:53) Piotr Laskowski, historyk idei: Moim zdaniem jest głęboko zakorzeniona w ostatnich dwudziestu pięciu latach. Nie wzięła się z niczego. To kombinacja, czy rezultat, długiego procesu przygotowań, za który odpowiedzialna jest bardzo specyficzna grupa społeczna, którą nazywamy „inteligencją” – uważającą się za światło, które musi jednocześnie rządzić i oświecać lud. To jest grupa, która wytworzyła bardzo silny wizerunek – czy też wyobrażoną wizję – Polaków jako motłochu, który wymaga bycia kierowanym i kontrolowanym jednocześnie. Można zatem powiedzieć, że dyskurs nacjonalistyczny, będący pod bardzo dużym wpływem dyskursu katolickiego i kultu polskiego papieża, był używany także przez lewicową, liberalną inteligencję tylko dlatego że myślała ona, że tego właśnie ludzie potrzebują i że mogłaby w pewnym sensie „spacyfikować” ludzi, używając tego języka. Kaczyńskiemu wystarczało użyć tego samego języka w jego bardzo prawdziwym sensie. Trzeba także pamiętać, że pierwszym oficjalnym państwowym urzędnikiem, który uhonorował polski nacjonalizm, był nie Jarosław Kaczyński, lecz Bronisław Komorowski, stojący po przeciwnej stronie politycznej barykady. To Komorowski ustanowił Dzień Żołnierzy Wyklętych, którzy byli członkami ruchu oporu przeciw komunistom po II wojnie światowej i którzy w dużym stopniu byli odpowiedzialni za antysemickie pogromy i morderstwa. Tak więc droga Kaczyńskiego do władzy została przygotowana bardzo starannie przez jego poprzedników. Jestem przekonany, że ludzie sami pokażą im granice, których przekroczyć nie będą mogli. Moim zdaniem Polacy nie są zbyt ufni, jeśli chodzi o państwo. W pewnym sensie są anarchistami, w pewnym sensie są ironiczni, i nie są skłonni akceptować ruchów politycznych, jeżeli są one inspirowane przez rząd czy władzę ogólnie. Ludzie w Polsce nie przepadają za władzą. Tak więc jestem głęboko przekonany, że właśnie docieramy do tej granicy.
Najnowsze komentarze