„Ja, zwykły, szary człowiek, taki jak wy, wzywam was wszystkich – nie czekajcie dłużej. Trzeba zmienić tę władzę jak najszybciej, zanim doszczętnie zniszczy nasz kraj; zanim całkowicie pozbawi nas wolności”. – Piotr Szczęsny, "szary człowiek" (19.10.2017)
Ciężka jest rola emigranta. Każdy, kto czasowo lub na stałe przebywa poza krajem o tym wie. Szczególnie, jeśli pochodzi się z takiego kraju jak Polska. Polacy rozrzuceni są po całym świecie. Nie spotkałam nigdy obcokrajowca, który by nie znał w przeszłości choćby jednego Polaka. Wszyscy oni, zazwyczaj na zasadzie skojarzeń, przypominają sobie najpopularniejsze u Polaka słowo na „k”. Jesteśmy wszędzie. Mamy wiele zasług w wielu swoich i nie swoich wojnach. Dla wielu jesteśmy bohaterami, ale i wielu daliśmy się we znaki. Jak o każdym narodzie, tak i o Polakach opowiada się docipy i patrzy się na nas przez pryzmat stereotypów. W Polsce niby o tym wiemy, ale dopiero, kiedy doświadczymy tego na własnej skórze, dociera to do nas naprawdę.
My, emigranci, od lat walczymy o dobre imię naszych rodaków i naszego kraju. Postrzegani jako zacofany Wschód, dla wielu bardziej egzotyczni niż obywatele Wyspy Wielkanocnej, z pokorą przyjmujemy obraz niechlujnie ubranego, niedomytego, wiecznego pijaczka, który z pustą kieszenią nigdy do domu nie wraca. Zawsze mu się coś do tej kieszeni przyklei i nie jest istotne, czy mu się to przyda, czy nie. Bierzemy na twarz opinię złodziei samochodów, odpowiadamy grzecznie, kiedy nas pytają, czy mamy w Polsce elektryczność i czy jadamy mięso. Śmiejemy się, że to przecież „ONI” nic o nas nie wiedzą. Próbujemy zapudrować obraz Polaka, który pracuje cały tydzień tylko po to, by w piąteczek miał za co się napić i odpłynąć. Dlaczego używam słowa „zapudrować:? Przecież wiecie. Ciągle mijamy na ulicach całego świata rodaków, którzy idealnie pasują do tych stereotypów. W ich przypadku stereotyp Polaka to normalna historia ich życia.
To nic, że nasze dzieci osiągają lepsze wyniki w nauce niż tubylcy, że są bardziej kulturalne, oczytane, rozsądniejsze. Mimo to, właściciel mieszkania, które chcesz wynająć i tak będzie ci pokazywał, jak się korzysta z toalety i gdzie się wyrzuca papier po wytarciu dupy. Dopiero w bliższych relacjach, kiedy ktoś cię pozna i zobaczy, że normalnie jesz, śpisz, pracujesz, sprzątasz, czytasz książki i słuchasz muzyki, dopiero wtedy przestajesz być kosmitą, zaczynasz być normalnym sąsiadem, z którym się idzie na kawę. Trzeba bardzo wiele starań włożyć, by ludzie z dowolnego kraju zaczęli inaczej postrzegać Polaków, byśmy nie wzbudzali litości lub pogardy. Zdawałoby się, że najgorsze już za nami, że ten stereotyp powoli znika i pudrowanie rzeczywistości staje się zbędne. Ale na ostatniej debacie w Parlamencie Europejskim okazało się, że nie tylko jesteśmy „dzikimi ze Wschodu”, drobnymi kombinatorami, złodziejami, którzy mogą wypić więcej niż inni. Okazało się, że do tego wszystkiego jesteśmy kłamczuchami, niedojrzałymi mistrzami w laniu narodowościowej wody. Okazaliśmy się zupełnymi ignorantami, którym się wydaje, że można należeć do elity i nadal nie „myć dupy”. Okazaliśmy się wrogami integracji, bo nasz chory patriotyzm zaślepia nam mózgi. Dziękujemy ci, Beato Szydło, za twój sukces w zjednywaniu sobie faszystów i anarchistów. A my, Polacy, znowu jesteśmy kosmitami, znowu wszyscy na nas patrzą z niezdrowym zaciekawieniem i znowu się musimy tłumaczyć za nieswoje grzechy.
Urszula Jessen, Hamburg
Najnowsze komentarze