„Ja, zwykły, szary człowiek, taki jak wy, wzywam was wszystkich – nie czekajcie dłużej. Trzeba zmienić tę władzę jak najszybciej, zanim doszczętnie zniszczy nasz kraj; zanim całkowicie pozbawi nas wolności”. – Piotr Szczęsny, "szary człowiek" (19.10.2017)
Dzieci się nie bije, nie można nawet klapsa przyłożyć, bo to niepedagogiczne. Zero przemocy. Zgadzam się, tylko dlaczego dzieci, potem nastolatki i wreszcie dorośli stosują przemoc wobec mnie, zwykłego obywatela? W dodatku wspiera ich w tych zamysłach dzielna zwycięska partia i Kościół? Tego nie rozumiem. Wszystko w imię dobrych zmian i troski o obywateli…
Wojskowe defilady zawsze dotąd wywoływały we mnie dumę, radość, poczucie przynależności do tego a nie innego społeczeństwa, poczucie patriotyzmu. Facet w mundurze wydaje się bardziej męski, bardziej przystojny. Aż miło popatrzeć. Gry uliczne przedstawiające znane wydarzenia historyczne, w tym – na przykład – sceny batalistyczne ze znanych bitew czy powstań, maszerujące Bractwa Kurkowe w odtworzonych, historycznych mundurach albo kontuszach szlacheckich budziły ciepłe uczucia w sercach obserwatorów. NIESTETY OD PEWNEGO CZASU WSZYSTKO SIĘ ZMIENIŁO.
Kiedy widzi się na ulicy młodego człowieka w mundurze polowym, tak zwanym moro albo w spodniach i czarnej koszulce, to od razu ma się dreszcze z przerażenia i zimny pot spływa człowiekowi po plecach. Niegroźne, zdawałoby się, działania dążące do odtworzenia historycznych formacji wojskowych lub pseudowojskowych prowadzą do odrodzenia się nazizmu. BRUTALNEGO, BEZWZGLĘDNEGO, NIEZWYKLE GROŹNEGO. Zwycięska opcja polityczna zawsze temu ruchowi sprzyjała, przymykając oko na brutalne działania młodych ludzi. To zbrojne ramię zwycięzców. Przeciwko młodym polskim nazistom tacy sami młodzi ludzie w mundurach policyjnych. I jedni, i drudzy to czyjeś wnuki, czyjeś dzieci, synowie, mężowie, ojcowie. Mimo wszystko wstydzą się, bo inaczej nie mieliby na twarzach czarnych kominiarek. Czego się wstydzą – naprawdę nie wiem. Przecież PODOBNO SĄ PATRIOTAMI, A PATRIOTYZMU NIE MOŻNA SIĘ WSTYDZIĆ. Patriotyzmem trzeba się szczycić. Więc czego tak naprawdę się wstydzą?
Teraz sfrustrowani młodzi „patrioci”, co to książek nie czytają, mają pretensje, że są niewykształceni, bo nie chciało im się uczyć. Co gorsza, teraz nie chce im się ani pracować, ani myśleć, bo przecież myślenie to też praca, na dodatek ciężka. Otóż teraz młodzi „prawdziwi polscy patrioci”, czytaj: NAZIŚCI przy POPARCIU WIELU POLITYKÓW OBECNEJ WŁADZY I OSÓB DUCHOWNYCH, zwierają swoje szyki i gotują się do wielkiego bicia tych, którzy – według standardów partii rządzącej – „prawdziwymi Polakami” nie są. Wnuki, synowie, mężowie, bracia bez mrugnięcia oka bili i zabijali babki i dziadków, rodziców, siostry i braci, oraz dzieci. Nie, nie swoje, tylko te należące do rodzin innych, takich samych młodych ludzi jak oni, a tamci będą z kolei bić ich najbliższych. Hitler też był czyimś synem, a nazizm równie niewinnie nadszedł małymi kroczkami, aż wojna pochłonęła niewyobrażalną ilość ofiar i zostawiła ogrom zniszczeń. ZDEJMIJCIE NATYCHMIAST KOMINIARKI! CZEGO SIĘ WSTYDZICIE?
Ewa Oranowska-Wróbel, tłumaczka języków bałkańskich i rosyjskiego, mieszka w Warszawie. Prowadzi blog Porcelanowy piesek.
Najnowsze komentarze